Adopsjonforum czyli dzieci na eksport
Przeraziła mnie i zarazem bardzo zasmuciła informacja, że nasz kraj, Polska, jest w trakcie zawierania współpracy - według mnie umowy handlowej - która dotyczy naszych polskich dzieci z domów dziecka.
Mowa tutaj o Polsce i Norwegii. I TUTAJ ZADAJĘ PYTANIE: POLSKO, DLACZEGO NAM TO ROBISZ? Mieszkając w Norwegii prawie 10 lat, bardzo dokładnie zapoznałam się z systemem, jaki obowiązuje i jaki działa w tym państwie. Jest to bogaty kraj, a co za tym idzie - biedniejsze kraje będą chętnie nawiązywały układy z takim monarchą finansowym, jakim jest Norwegia. Uważam, że pieniądze w takich układach mają duży wpływ na to, co się dzieje, a zwłaszcza na scenie politycznej świata.
Czyżby nasz rząd pragnął przerzucić odpowiedzialność i koszty utrzymania polskich wychowanków z domów dziecka na inny kraj? Czy to jest właściwy sposób na znalezienie oszczędności? Na podniesienie statystyk?
Mam pytanie do urzędników którzy podpisali te ustawę... Czy ktoś z Was był w Norwegii? Czy sprawdziliście, jak działa w tym kraju system opieki nad dziećmi? Czy jesteście pewni, że te dzieci będą trafiały do polskich rodzin w Norwegii? Że będą one miały szansę poznać kraj swego pochodzenia, kulturę, z jakiej się wywodzą? Nie wspomnę już o języku polskim..., bo to jest podstawa! To jest okrutny proceder, który wiąże się tylko z dobrymi układami politycznymi między biorącym w nim udział państwami. Na pewno nie idzie to w parze z dobrem tych już doświadczonych przez życie opuszczonych polskich dzieci...
Naprawdę państwo polskie nie ma pojęcia o funkcjonowaniu takich instytucji w Norwegii, jaką jest Barnevernet.
W Norwegii nas Polaków - jako emigrantów - jest największa liczba. Gdyby Norwegia miała na pierwszym miejscu dobro polskich dzieci, to już dawno wyszłaby z takim apelem do Polonii w Norwegii pod tytułem: "Polskie dzieci do polskich rodzin zastępczych"-PRAWDA? Tymczasem taka sytuacja nigdy się nie zdarzyła.
Poprzez wspomniany proceder dzieci polskie zostają całkowicie oderwane od swoich przodków, rodziny, a zwłaszcza ojczyzny. Często zapominają swojego ojczystego języka i porozumiewają się tylko w języku norweskim. Sądy norweskie często bazują na tym "językowym"fakcie na niekorzyść rodziców biologicznych, gdyż pada pytanie i stwierdzenie: jak będziecie porozumiewać się teraz w rodzinie? To są smutne i prawdziwe fakty, na których państwo norweskie opiera się w takich sprawach jeśli chodzi o dzieci obcokrajowców.
Wielu Norwegów i obcokrajowców musi zmagać się każdego dnia z tą bezduszną instytucją, której hasłem są słowa "dla dobra dziecka". Zastanawia mnie, w którym miejscu jest to "dobro", gdyż "Norwegia jest łzami płynąca" wylewanymi każdego dnia przez rodziny, które zostały "rozdarte" przez bardzo źle skonstruowany system prawny. Nikt nie chroni rodzin w państwie norweskim. Rodzina nie jest traktowana jako najważniejsza komórka w państwie. Dziecko i rodzice są traktowani jako odrębne jednostki społeczeństwa, a nie jako całość tzn. jako Rodzina. Według Norwegii te "jednostki" mogą bez siebie istnieć i funkcjonować, co jest absolutną bzdurą, gdyż Rodzina to świętość, która nie powinna być nigdy rozdzielana.
Adopsjonforum - co to jest?
Zgodnie z informacjami zawartymi na stronie internerowej jest to organizacja humanitarna, która działa na skalę międzynarodową. Zakres ich działania obejmuje ponad 15 krajów na czterech kontynentach: Ameryka Łacińska, Azja, Afryka i Europa. Istnieje od 1970 roku. Opierają się na Konwencji Haskiej i przepisach adopcji międzynarodowej. To oni zatwierdzają partnerów do współpracy, nie na odwrót, i tak samo jest z naszą Polską. To oni decydują, kto w danym kraju będzie ich reprezentantem - także naszego przedstawiciela zatwierdzili. W latach 90. byli największym dostawcą usług adopcyjnych na świecie. Dalej, w informacji bardzo ubolewają, gdyż w ostatnim czasie ich wyniki spadły: "W sumie niewiele ponad 93 000 dzieci otrzymały rodziny w Norwegii". I tutaj to ostatnie stwierdzenie przeraża mnie, iż "ubolewają" nad tym faktem, że liczba opuszczonych dzieci spadła! Chyba ten fakt powinien cieszyć, a nie zasmucać, prawda? To ma być działalność i cel organizacji humanitarnej? Pomoc humanitarna to przecież działania na rzecz drugiego człowieka. Powinni być obecni i pomagać ludziom w ciężkich sytuacjach, gdzie inne sektory państwowe zawiodą.
Działania humanitarne obejmują szereg sytuacji, które nie powinny wykraść się poza margines moralności, w przeciwnym wypadku zamiast udzielić pomocy człowiekowi czy społeczeństwu, można bardziej pogrążyć jego czy je w cierpieniu.
Adopsjonforum, pisząc o spadku statystyk dotyczących przysposobionych dzieci, ukazuje swoją prawdziwą twarz, która na pewno nie idzie w parze z humanitaryzmem. Nawet "chwalą się” na swej stronie, że są największym dostawcą dzieci do adopcji w Norwegii.
O współpracy z Polska napisane jest w rubryce -"Partnerzy- Polska". Informują w niej o zawarciu porozumienia z Polską, zatem że dzieci będą trafiały do rodzin zastępczych w Norwegii,
Nie ma żadnej informacji o tym, że dzieci polskie będą trafiały do polskich rodzin w Norwegii. Zastanawia mnie jedna rzecz: dlaczego nie zawarto tak ważnej informacji na stronie? Dlaczego jest cicho na ten temat w Norwegii? Mieszkając w Norwegii nie zauważyłam, aby nagłaśniano ten fakt, że Polacy pełnią szczególną rolę w tym porozumieniu. Dlaczego nie wystosowano specjalnego ogłoszenia-apelu skierowanego do Polaków, aby zostali rodziną zastępczą?
Polska i Norwegia rozpoczęły rozmowy w tym temacie na początku tego roku. Według mnie Norwegia powinna dołożyć starań, aby wywiązać się z porozumienia, jakie zawarła. Mieli wiele miesięcy, aby przygotować się do tego i zaapelować do Polonii w Norwegii. Czyżby to było kłamstwo? Porozumienie już działa i obowiązuje, lecz nie widać efektów i działań w tym kierunku.
Strona zawiera wiele broszur informacyjnych, które skierowane są do rodziców adopcyjnych. Mają one charakter poradnika, który ma edukować i przybliżać problematykę nowej sytuacji dziecka i rodziców adopcyjnych. Pragnę Państwu przybliżyć jeden taki poradnik-"adopcja-dzieci-jezyk".
Informuje on, że dzieci przysposobione z innego kraju powinny otrzymać pomoc w nauce języka norweskiego, który automatycznie staje się ich ojczystym. Hmm... z jednej strony powinno być to zrozumiale, gdyż ułatwi to kontakt i adaptację w nowym miejscu. Patrząc z drugiej strony na to - jest to przerażająca praktyka, gdyż dziecko całkowicie zostaje pozbawione swojego pochodzenia. W tym momencie taki maluch zostaje praktycznie od zera na nowo zaprogramowany.
Nie bez powodu przytoczyłam właśnie ten przykład, gdyż współpraca z Polską miała odbywać się na innych zasadach. Polskie dzieci miały być przysposabiane do polskich rodzin w Norwegii - tak informowały media.
A możne zaszła jakaś pomyłka? Zobaczymy, co przyszłość przyniesie...?
W ostatnim czasie media polskie przedstawiały wiele historii z Polski, które kojarzyły mi się z Norwegią i tamtejszymi praktykami. Mowa tutaj o wielu działaniach interwencji służb do spraw dzieci i odbieraniu ich rodzicom z powodu absurdalnych powodów. Nigdy nie słyszałam tylu doniesień w tym temacie z Polski...
Zastanawiający jest wzrost tego typu interwencji, gdy w tle widnieje organizacja Adopsjonforum. Czy Polska w ten sposób chce wyrobić sobie alibi? Każdy, słysząc wiele doniesień w tym temacie, w pewnym momencie przestaje na nie reagować.
Na pewno są dzieci w domach dziecka, którym będzie lepiej w rodzinie adopcyjnej niż wychowywać się bez mamy i taty. Tylko dlaczego Polska patrzy na inne kraje, a nie zauważa własnych obywateli, którzy nie mogą mieć swoich dzieci? Dlaczego tutaj nie wprowadza się reform w tym obszarze? Dlaczego nie usprawnia systemu adopcyjnego, aby był łatwiejszy i przychylniejszy dla rodzin bez dzieci w Polsce? Dlaczego nasz rząd chce na podstawie jakiegoś porozumienia tracić - i to na stałe - swoich obywateli? A co za tym idzie – doprowadzić do spadku ludności w Polsce. Kiedyś hasłem przewodnim Polski było: DZIECI PRZYSZŁOŚCIĄ NARODU... Jak ma teraz wyglądać przyszłość naszego kraju? Rodzimy i oddajemy nasze dzieci dla innych, gdy wynika jakiś problem z ich wychowaniem i utrzymaniem...? Czy tak wygląda nasza polska odpowiedzialność?!
Bardzo obawiam się, że ten proceder możne wymknąć się spod kontroli i zagubi aspekty moralne. Wiem to z obserwacji i życia w Norwegii, w jaki sposób działa tutaj ten system opieki nad dziećmi.
W Polsce, kiedy zabraknie dzieci w domach dziecka, urzędnicy socjalni będą musieli kombinować, aby wywiązać się z zawartej z Norwegią umowy i będą robić wszystko w tym kierunku, aby były "dzieci na eksport". To już się dzieje, proszę Państwa! Wiem, że w Norwegii są zawsze planowane działania, liczby... co i ile w danym roku... Mogę się mylić, ale Norwegia na pewno nie podpisałaby z Polską "paktu", gdyby nie było jakiś założeń i planów dotyczących tej współpracy.
W Norwegii wszyscy mają świadomość istnienia Barnevernet,a zwłaszcza rodzice. Ta instytucja istnieje od wielu, wielu lat. Na początku na pewno była tam potrzebna, ale z biegiem czasu ludzie zaczęli inaczej podchodzić do rodzicielstwa. Na dzień dzisiejszy te główne cele i idee instytucji Barnevernet zostały zagubione.
Rodzice dawniej wiedzieli, jakie są reguły, które były jasne i zrozumiałe... Teraz na dzień dzisiejszy są przerażeni i boją się Barnevernet.
Naprawdę nie słychać, ani nie widać na co dzień okrucieństwa wobec dzieci.Wiem z informacji, że biura urzędów Barnevernet dysponują takim budżetem, na jaki sobie zapracują: czym więcej dzieci odebranych, tym większy budżet...
Norwegia, a zwłaszcza jej prawo, nie liczy się z rodzicami. Potrafią zabrać dziecko ze szkoły na wielogodzinne przesłuchanie, nie powiadamiając rodzica o tym fakcie. Rodzic w tym momencie "szaleje" z niepokoju z powodu niewiedzy, gdzie jest jego dziecko?! Szkoła i inne urzędy zaczynają milczeć i nikt nic nie wie. Rodzic automatycznie zostaje traktowany jak przestępca i nikt nie chce mu pomóc.
Nie zauważyłam, aby w Norwegii dzieci były źle traktowane. Wiem, że zdarzają się przypadki, o których słychać w mediach, ale jest ich niewiele, a mimo tego statystyki norweskie co roku zwiększają się o tysiące dzieci odbieranych rodzicom.
Barnevernet jest to instytucja, która potrafi zabierać dzieci z błachego powodu. Utajniane adresy dzieci, widzenia dzieci 4-6 razy w roku. Podczas spotkań nie wolno przytulać, mówić o uczuciach, bo jeśli coś takiego zajdzie - przerywane jest widzenie z dzieckiem. Gorzej niż w wiezieniu. Więźniowie mają więcej swobody i praw podczas widzeń niż rodzice, którzy cierpią i zawsze będą pragnęli przytulić swoje dziecko po tak długiej rozłące...
Tak właśnie wygląda rzeczywistość życia w Norwegii... Ten kraj tylko pięknie wygląda w statystykach oraz w internecie... Rzeczywistość jest trochę inna...
Obawiam się,że Adopsjonforum także może zagubić zasady i będzie to niekorzystne dla naszych polskich dzieci.
Ja nigdy nie podpisałabym porozumienia z takim krajem, który źle traktuje swoich obywateli, a zwłaszcza dzieci i rodziny.
O Norwegii marzy wielu... Norwegia jest postrzegana przez resztę świata - jako raj na ziemi. Ale ten raj nieraz zamienia się w piekło...
Państwo, które dba o swych obywateli powinno dokładać wszelkich starań, aby rodzina była szczęśliwa i zawsze razem. Instytucje typu Barnevernet powinny być przyjacielem rodziny, a nie wrogiem. A w Norwegii jest na odwrót i ze smutkiem zadaję pytanie: dlaczego?
Dorota Korzeniecka
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl