Jest film o klasę lepszy od ,,Idy'! [ZWIASTUN]
Trudno nie porównywać filmu Marcina Bortkiewicza „Noc Walpurgi” do „Idy”. Obraz porusza ten sam temat rozliczenia z holocaustem, fiksacji seksualnych wywołanych traumą, i relacji Polaków z Żydami.
W przeciwności do „Idy” film jest o wiele lepszy, nie zawiera kłamliwych wątków anty polskich czy komunistycznych. A co gorsze dla kariery jego twórców porusza problem współudziały Żydów w holocauście.
Intrygujący scenariusz „Noc Walpurgi” jest autorstwa reżysera Marcina Bortkiewicza i Magdaleny Gauer. Autorem zdjęć jest Andrzej Wojciechowski, a muzyki Marek Czerniewicz. Film ma dużo z komediodramatu scenicznego. Akcja rozgrywa się w garderobie diwy operowej (fenomenalnie zagranej przez Małgorzatę Zajączkowską), w której diwa prowadzi perwersyjny dialog z młodym mężczyzną podającym się za dziennikarza.
Akcja filmu Marcina Bortkiewicza toczy się w noc Walpurgi, 30 kwietnia 1969 roku, w szwajcarskiej operze, tuż po zakończeniu przedstawienia "Turandot" Giacomo Pucciniego.
Choć niektórych widzów mogą zgorszyć obsceniczne rozmowy starej diwy i młodego dziennikarza, doskonale ukazują one dramat Żydówki obdartej z godności przez nazistów, z którymi kolaborowała by ratować swoje życie. Groteskowość zachowań komediodramatu ukazuje niewypowiedzianą traumę ofiar holocaustu. Co ważne film nie zawiera, powszechnej w amerykańskich obrazach o holocauście, kłamliwej antypolskiej propagandy. Wielokrotnie w akcji powraca, będący tematem tabu, temat współudziału Żydów w nazistowskich zbrodniach na Żydach.
Zaskakujący koniec komediodramatu jest bardziej przerażający niż cała jego zadziwiająco dynamiczna akcja. Wygląda na to, że z racji na złamanie tabu, doskonały film i jego twórca zostaną przemilczani. Dla tego warto „Noc Walpurgi” obejrzeć puki jest jeszcze w kinach, w tym i Kinotece mieszczącej się w stołecznym Pałacu Kultury i Nauki.
Jan Bodakowski
Źródło: prawy.pl