Podwójne standardy Martyny Wojciechowskiej! Hipokryzja?

0
0
0
/ Martyna Wojciechowska

Znana podróżniczka i dziennikarka Martyna Wojciechowska nie kryje zachwytu nad programem "Down the road. Zespół w trasie". W opublikowanym na Instagramie poście zaznaczyła, że produkcja jest lekcją tolerancji wobec osób z Zespołem Downa. Jak jednak pogodzić te słowa z faktem, że Wojciechowska kilka tygodni temu przyłączyła się do czarnego protestu?

- Prawdziwe emocje, szczere uśmiechy i łzy, których nie należy się wstydzić. Zero reżyserii, 100% PRAWDY. Bardzo mi tego brakowało w mediach - napisała dziennikarka w mediach społecznościowych. Do tych słów dodała zdjęcie, na którym widać prowadzącego program Przemysława Kossakowskiego (prywatnie partnera Wojciechowskiej) otoczonego grupą uśmiechniętych osób z Zespołem Downa. W komentarzach pod wpisem w podobnym tonie wypowiadali się fani dziennikarki.
 
- Ten program powinien zobaczyć każdy dorastający nastolatek by nauczyć się szacunku i świadomości, że wszyscy jesteśmy tacy sami – brzmi jeden z nich.
- Nie było odcinka na którym był nie płakała, a za chwilę nie śmiała się w głos kochana ekipa, wspaniali ludzie, takich produkcji potrzebujemy – przekonuje internautka.
- Ten program powinien być emitowany w każdej stacji! Zasługuje na to! – czytamy w komentarzach.

Down the road. Zespół w trasie" to program, w którym Przemysław Kossakowski wraz z szóstką osób z zespołem Downa wyruszył w podróż dookoła Europy. W opisie produkcji czytamy m.in., że „uczestnicy mogli zmierzyć się z wieloma trudnościami i przekraczać własne granice”.

Idea zwrócenia uwagi na osoby z niepełnosprawnością intelektualną jest bardzo szczytna. Jej autorzy i wspierający przedsięwzięcie powinni być jednak bardziej konsekwentni. Jaki sens ma bowiem walka o tolerancję wobec osób z Zespołem Downa, kiedy popiera się możliwość ich uśmiercania w świetle prawa przed urodzeniem? Prawo do życia to podstawa, wszystkie inne są wobec niego wtórne. Tymczasem wygląda na to, że Wojciechowska reprezentuje podwójne standardy, publicznie wspierając czarny protest.
- To, że właśnie teraz, kiedy jest środek pandemii, a zaczyna się na nowo dyskusja nad projektem zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej uważam za szczyt wyrachowania (Tak, wiem że porządek prac sejmu wymaga, żeby czytanie tej ustawy wróciło. Ale przepisowe pół roku mija 12 maja.) Walczymy teraz o zdrowie i życie, ludzie tracą pracę, brakuje pomysłu co dalej, a ma się odbyć debata nad przyszłością Kobiet?! Obywatelski projekt, za którym stoi Kaja Godek pojawi się na porządku obrad sejmu jutro, czyli 15 kwietnia. Jeśli przejdzie w aktualnie proponowanej formie, to co to oznacza dla Kobiet? - Będziemy zmuszone urodzić, wiedząc, że chwilę po porodzie dziecko umrze w cierpieniach lub będzie upośledzone – pisała podróżniczka kilka tygodni temu na Instagramie. Dała w ten sposób wyraz sprzeciwu wobec procedowanemu w Sejmie projektowi „Zatrzymaj aborcję”. Temu samemu, który gwarantował prawo do życia m.in. osobom z Zespołem Downa.

Przy okazji, Wojciechowska dopuściła się manipulacji, przywołując przykład z Salwadoru, gdzie, jak zaznaczyła, „kobiety odsiadują wyrok więzienia nawet za poronienie ciąży”. Tymczasem projekt „Zatrzymaj aborcję” nie mówi nic o karaniu matek dokonujących aborcję. Szczególnie daleki jest od wyciągania konsekwencji za poronienie. Jego celem jest wykreślenie przesłanki eugenicznej z obecnie obowiązującego prawa aborcyjnego.

Co ciekawe, kilka dni później Wojciechowska na tym samym profilu na Instagramie dziękowała swoim rodzicom za opiekę i troskę, jakiej doświadczyła z ich strony.
- Połowę̨ dzieciństwa spędziłam w szpitalach, gdzieś́ od czwartej klasy szkoły podstawowej chorowałam, mam wrażenie, że non stop. Przeszłam ciężkie operacje ratujące życie, chemioterapię, po drodze miałam inne poważne schorzenia: mononukleozę̨, zapalenie opon mózgowych. No i kilka wypadków na motocyklach, niestety. Mogę śmiało powiedzieć́, że dostarczyłam moim rodzicom wielu trosk – podkreślała z wdzięcznością dziennikarka. To piękne słowa, które wiele matek i ojców chciałoby usłyszeć od swojego potomstwa. Warto jednak zdać sobie sprawę, że rodzicielska miłość zaczyna się jeszcze przed urodzeniem dziecka. Wykrycie choroby na etapie prenatalnym nie czyni go kimś drugiej kategorii i należy mu się taka sama opieka i troska.
 
PZ
Źródło: Instagram, tvn.pl  

Źródło: Instagram, tvn.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną