Dlaczego Prymas Tysiąclecia byłby dobrym patronem na czas pandemii?
28 maja przypada 39. rocznica śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego. To doskonała okazja, aby głębiej pochylić się nad postacią Prymasa Tysiąclecia, którego beatyfikacja miała odbyć się 7 czerwca w Warszawie, ale została przełożona ze względu na epidemię koronawirusa.
Mimo odroczenia uroczystości zainteresowanie kard. Wyszyńskim nie ustaje, a nawet staje się coraz większe. W ostatnich tygodniach w mediach częściej oddaje się głos badaczom życiorysu Prymasa. Jedną z nich jest dr Ewa K. Czaczkowska z UKSW. Autorka biografii kard. Wyszyńskiego i najnowszej książki "Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość" udzieliła obszernego wywiadu portalowi Onet.pl.
Na początku rozmowy dr Czaczkowska podkreśliła, że Prymas Tysiąclecia może być dobrym patronem na czas pandemii koronawirusa.
- Prymas doskonale wiedział, co znaczy przymusowa izolacja. Był w niej trzy lata i to w znacznie trudniejszych warunkach niż nasze. To, w jaki sposób przeżył czas internowania, mówi bardzo wiele o nim, ale może być także wskazówką dla nas na dzisiaj. Kardynał Wyszyński w internowaniu całkowicie zawierzył się Bogu, wierząc, że działa On w życiu człowieka i świata. Oddał się w duchową niewolę Maryi, i ten moment był dla niego wyzwalający – przestał się lękać. To doświadczenie a także samodyscyplina pozwoliły mu owocnie przeżyć czas zamknięcia - argumentowała dr Czaczkowska. Wyjaśniła też, dlaczego jeden z rozdziałów książki poświęciła wartości, jaką dla kard. Wyszyńskiego miało przebaczenie. Określiła je jako rodzaj cnoty miłości ważnej w procesie beatyfikacyjnym. Przywołała słowa Prymasa w pierwszą Wigilię po internowaniu: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”.
- On nie tylko przebaczył, ale także modlił się za swoich krzywdzicieli – Bolesława Bieruta, czy później Władysława Gomułkę i innych funkcjonariuszy władz państwowych. Mówił z doświadczenia, że nie ma takiej krzywdy, której nie można by przebaczyć. Przebaczał więc nie tylko tym, którzy mieli go za wroga, ale także ludziom z wewnątrz Kościoła. Biskupom, którzy we wrześniu 1953 zgodzili się na ogłoszenie deklaracji dystansującej się od aresztowanego prymasa. Przebaczył ks. Stanisławowi Skorodeckiemu i s. Marii Graczyk, więźniom politycznym, którzy w czasie izolacji przysłani przez UB do pomocy prymasowi, w istocie pisali na niego codziennie donosy - wymieniała autorka książki. Wspomniała również o przeprosinach przyjętych przez kard. Wyszyńskiego, np. ze strony ks. Goździewicza, pracownika swego sekretariatu, który przyznał się do współpracy ze służbami specjalnymi. Dr Czaczkowska nadmieniła też o przebaczeniu posłom klubu Znak, po tym, gdy w sejmowej dyskusji nad Listem biskupów polskich do niemieckich z 1965 nie stanęli wyraźnie po stronie episkopatu.
Dziennikarka w swojej książce wspomniała również o trzech kobietach, szczególnie ważnych w życiu Prymasa. Chodzi o jego matkę, Juliannę Wyszyńską, która mocno wpłynęła na maryjność przyszłego błogosławionego. Drugą z nich jest Maria Okońska, założycielka grupy Ósemka, późniejszego Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej, Matki Kościoła, którego ojcem duchowym był kard. Wyszyński. Dr Czaczkowska przywołała też postać Marii Winowskiej, wybitnej pisarki i działaczki emigracyjnej, prowadzącej w Paryżu nieformalny sekretariat prymasa Polski.
- Prymas promował kobiety w Kościele, na długo zanim zaczął czynić to papież Franciszek. Od 1959 roku w Sekretariacie Prymasa Polski pracowały kobiety, włączał je także do różnych gremiów w Konferencji Episkopatu Polski, kto wie, czy nie było ich wówczas więcej niż dzisiaj. Na Soborze Watykańskim II postulował, aby mogły one robić z teologii doktoraty. Dziś to jest oczywiste, ale wtedy tak nie było, nawet studiowanie przez kobiety teologii. Co więcej prymas już w latach 50. mówił, że Kościół musi uznać aspiracje społeczne kobiet – przekonywała pisarka. Zwróciła również uwagę, że Prymas postrzegał macierzyństwo i rodzinę jako podstawowe powołanie kobiety, mówił też, że nie wszystkie przedstawicielki płci pięknej mają powołanie do życia rodzinnego. Posiadają one natomiast prawo do aktywności w życiu społecznym.
Wykładowczyni UKSW przypomniała również zawołanie Prymasa „módl się pracą”, co było odniesieniem do benedyktyńskiej dewizy „ora et labora”.
- Wyjaśniał, że praca wykonywana z miłości do Boga i człowieka, praca, która jest szlachetna, celowa, zgodna z wolą Boża, może być modlitwą. Modlitwy nie zastąpi, ale może nią być. Sam też tak czynił, bo był tytanem pracy. A jednocześnie był teoretykiem, analizującym pracę z punktu widzenia teologii. Prymas przypomina więc nam dzisiaj, że praca ma nie tylko zaspokajać nasze potrzeby egzystencjalne, ale ma rozwijać nas duchowo i moralnie – mówiła o kard. Wyszyńskim dr Czaczkowska.
W dalszej części wywiadu dziennikarka wspominała m.in. relację pomiędzy Prymasem i Karolem Wojtyłą. Jej zdaniem, nie można mówić o niej w kategorii ojciec-syn.
- Karol Wojtyła był na to zbyt wielką osobowością. W moim przekonaniu ich relację można nazwać przyjaźnią, ale nie w popularnym tego słowa znaczeniu, lecz przyjaźnią duchową. Oni, jak powiedział kilkanaście lat po śmierci prymasa Jan Paweł II, czuli się bardzo blisko i się rozumieli. Łączyła ich oczywiście wiara, miłość Maryi i Kościoła, odpowiedzialność za Kościół. Ich więź duchowa rosła w czasie – wyjaśniała dr Ewa K. Czaczkowska w rozmowie z portalem Onet.pl.
PZ
Źródło: Onet.pl
Źródło: Onet.pl