Tęczowe i feministyczne fałszywe odczytywanie Biblii

0
0
0
/ źródło: Pixabay

Profanacje wizerunków Jezusa czy Maryi tęczowymi szmatami, czy tęczowymi elementami (symbolizującymi afirmacje wsadzania penisa w odbyt) to nie tylko złośliwość antyklerykalnej lewicy i aberracje umysłowe osób z zaburzeniami seksualnymi. To też owoc, konsekwencja, heretyckiego, modernistycznego, tak zwanego posoborowego, odczytywania Biblii, obecnego w Kościele katolickim w ramach patologii posoborowych. Posoborowcy po to od dekad wykorzeniają katolicyzm z Kościoła katolickiego, by dziś ludzie określający się posoborowymi katolikami występowali pod tęczową szmatą lub wspierali każdego bandziora, który napada na katolików w ramach tęczowej rewolucji.

Biblia w swojej krytyce homoseksualizmu jest jednoznaczna. W Księdze Kapłańskiej (rodział 20 werset 13) znajduje się prawo mówiące o tym, że „ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli".

 

Dziś na zachodzie tekst Biblii jest uznawany za politycznie niepoprawny. Za cytowanie Pisma Świętego chrzęszczenie są wtrącani do wiezień (podczas gdy muzułmanie mogą bezkarnie cytować o wiele bardziej radykalne tezy z Koranu).

 

Jednoznaczny tekst Biblii nie ma znaczenia dla współczesnych posoborowych teologów. Nie mając realnych teologicznych postaw do wspierania tęczowej rewolucji, wymyślają oni fikcyjne homo wątki. Między innymi opowiadają głupoty o tym, że król Dawid był gejem, a jego seks partnerem był Jonatan, syn króla Saula (w rzeczywistości Jonatan był szwagrem Dawida).

 

W ramach gejowskiej interpretacji Biblii, ogłupiającej studentów na zachodnich uniwersytetach, lesbijkami miała być, tworzące rzekomy związek, Rut i jej teściowa Noemi. Gejami miał być setnik i uzdrowiony przez Jezusa sługa setnika (rzekomy kochanek setnika). Tęczowi teolodzy bredzą też, że gejem był Jezus a jego kochankiem jego uczeń Jan Apostoł, którzy brali w gejowskiej orgii w Ogrójcu. Co ciekawe nie są to oryginalne brednie, takie same brednie głosiła według Klemensa Aleksandryjskiego jedna z sekt gnostycznych.

 

Swoją krytykę Biblii rozwinęły też feministki, które często odwołują się do sztuki średniowiecznej, przedstawiającej węża kusiciela z ogrójca z atrybutami kobiecymi (w rzeczywistości artyści ze średniowiecza nie byli wrodzy kobietom, tylko chcieli ukazać sens teologiczny tego, że zło może być atrakcyjne dla ludzi, podobnie jak młode kobiety są atrakcyjne dla mężczyzn).

 

W feministycznej krytyce Biblii częstym zarzutem jest to, że na kartach Pisma Świętego występują złe kobiety – w rzeczywistości wśród 175 pierwszoplanowych postaci kobiecych w Biblii 13 było złych a 60 dobrych (w tym dwie prorokinie – Judyta i Estera).

 

Prawdą jest to, że kultura biblijnych izraelitów była patriarchalna. Ważne jednak jest to, że katolicyzm stał się rewolucją w starożytnym patriarchalnym świecie. Po raz pierwszy w chrześcijaństwie kobiety stały się równe mężczyznom i odgrywały istotną rolę już w pierwszych gminach chrześcijańskich. Patriarchat wrócił do chrześcijaństwa razem z protestantyzmem wzorującym się w ramach walki z katolicyzmem na judaizmie – było to jednym z powodów, dla którego sufrażystki walczyły z patriarchatem wśród protestantów. Przejawem judaistycznego patriarchatu w protestantyzmie była nienawiść protestantów do katolickiego kultu maryjnego.

 

Niestety z sufrażystkami pojawiły się feministyczne kłamstwa o tym, że w duchu patriarchatu sfałszowano Biblie. W XX wieku pojawiły się nowe przekłady Biblii zgodne z feministyczną narracją – w ich ramach tekst Pisma jest na nowo pisany przez osoby, które uznały, że biblijny kontekst kulturowy się zdezaktualizował. Przejawem tego jest dodawanie do słów ''bracia'' słowa ''siostry'' choć w oryginale słowo ''bracia'' oznaczało chrześcijan i chrześcijanki.

 

Feministyczne teolożki uznają w ramach hermeneutyki podejrzeń, że Biblie pisali mężczyźni, więc jest ona kulturowo skażona patriarchatem i seksizmem. W ramach teologii feministycznej pojawiają się postulaty feministycznej reinterpretacji Biblii, uznawania złych bohaterek Pisma za pozytywne. I tak dla feministek bohaterką stała się wywodząca się z judaistycznych apokryfów Lilith.

 

W ramach pisania Biblii na nowo w duchu feministycznym feministki stworzyły kłamliwy mit o Marii Magdalenie, która miała być żoną Jezusa i prawdziwa przywódczynią Kościoła. Mit ten powielił Dan Brown w swojej powieści. Źródłem mitu o Marii Magdalenie były gnostyckie apokryfy (Ewangelia Filipa, Ewangelia Marii, Ewangelia Tomasza), zgodnie z którymi Maria Magdalena była kochanką Jezusa, i to jej Jezus miał przekazać tajną wiedzę, czyli gnozę. Marii Magdaleny miał nienawidzić święty Piotr, który po śmierci Jezusa, którego nauk nie rozumiał, stworzył swój patriarchalny Kościół. Według innej feministycznej wersji Maria Magdalena była guru Jezusa i kapłanką kultu Wielkiej Bogini. Motywy te powielają gender studies. Dodatkowo jednym z postulatów feministek jest oddanie kobietom władzy w Kościele.

 

W feministycznych rozważaniach o Biblii podkreśla się, że Duch Święty „języku hebrajskim jest rodzaju żeńskiego" i, że człowiek został stworzony na obraz Boga jako mężczyzna i kobieta. Feministki przypominają też, że w starożytności uznawano, że żoną boga Jahwe jest bogini Aszera. Jahwe uznawany był też za mądrość, a słowo to w języku hebrajskim i greckim jest rodzaju żeńskiego. Już dziś niektórzy protestanci modlą się do Boga, który jest naszym ojcem i matką.

 

Błędy tęczowego i feministycznego odczytywania Biblii są jednym z tematów, jakie poruszył Roman Zając w swojej doskonałej, napisanej niezwykle przejrzyście, pełnej ciekawych informacji, wydanej przez wydawnictwo Monument (wydawcę miesięcznika Egzorcysta), pracy „Na drogach i bezdrożach czytania Biblii".

Jan Bodakowski

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną