Chronią zwierzęta - SZKODZĄ ludziom? [FELIETON]

0
0
0
/ źródło: pixabay.com

Fundacje potrafią mieć wpływ, niestety także szkodliwy, na życie wielu ludzi, przedsiębiorców i ich rodzin, także w Polsce. Pokazuje to przykład działania polskich fundacji prozwierzęcych walczących z ubojem rytualnym, hodowlą zwierząt na futra czy wykorzystaniem zwierząt w cyrkach. Takie fundacje jak Otwarte Klatki czy Viva! Akcja dla zwierząt niemal nie doprowadziły do tego, że tysiące ludzi straciło pracę, a wolność obywateli została drastycznie ograniczona. Warto dodać, że jedynym skutkiem promowanych przez nie zmian byłby fakt, że krytykowane procedery przeniosłyby się do innych krajów i dały zarobić komu innemu.

We wrześniu 2020 r. Janusz Schwertner, dziennikarz Onetu.pl, opublikował reportaż pt. „Tak się robi futra w Polsce. Piekło zwierząt na największej fermie futerkowców”. Opierał się on na zeznaniach Ukraińca, działacza fundacji na rzecz zwierząt Otwarte Klatki, który zatrudnił się na dużej fermie norek w Polsce, aby tam zdobyć dowody, że zwierzęta są źle traktowane. Niedługo po zapoznaniu się z tym materiałem Jarosław Kaczyński ogłosił, że zakaże hodowli zwierząt na futra. Więcej, ogłosił „5 dla zwierząt”, która obejmowała nie tylko ten postulat, ale także ograniczenie uboju rytualnego w Polsce, zwiększenie kompetencji organizacji pozarządowych w zakresie wchodzenia i działania na prywatnym terenie oraz ograniczenie trzymania zwierząt na stałe na uwięzi[1].

Przy tej okazji zgłoszono też pomysł zakazu wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Projekt został przegłosowany na sejmowej komisji i skierowany do dalszych prac pomimo sprzeciwu części posłów partii rządzącej. Doprowadziło to wręcz do kryzysu koalicji i zawieszenia 15 parlamentarzystów. Po wielu bojach, zmianach w senacie i sprzeciwie hodowców, projekt trafił do sejmowej zamrażalki, co oznacza, że prawdopodobnie nie wejdzie w życie.

Na samym początku warto zauważyć, że hodowcy zwierząt podkreślali, że film przygotowany przez działaczy Fundacji Otwarte Klatki i reportaż Onetu na jego podstawie zostały zmanipulowane. Zwracali uwagę, że w najlepszym interesie hodowców jest dbać o zwierzęta, z których żyją. Drastyczne sceny w filmie miały zostać spreparowane na potrzeby kampanii, która obejmowała wydawanie apeli, listów, lobbing polityczny. Po drugie, przy tej okazji widać, jak populistycznie działa władza w Polsce i jak na potrzeby doraźne tworzy się prawo. Przecież instytucje państwowe mają pełen wgląd w to, jak się hoduje zwierzęta w Polsce. Zamiast podejmować zmiany na podstawie ich raportów, politycy kierują się jednym filmem, który stworzył odpowiednią atmosferę emocjonalną. Jeśli gdzieś zdarzają się nadużycia, to trzeba je eliminować, a nie całą branżę, w której się pojawiają. Na tej zasadzie można by zakwestionować istnienie każdej gałęzi gospodarki. Wiadomo jednak, że prezes PiS Jarosław Kaczyński ma kota, uwielbia zwierzęta i sam wystąpił w spocie fundacji Viva!, opowiadając się za prawami zwierząt. Po trzecie, zaskakuje determinizm, z jakim prezes chciał przeforsować prawo, któremu przeciwnych było wielu jego własnych posłów.

Skutki „5 dla zwierząt” byłyby opłakane dla tysięcy polskich rodzin, hodowców i rolników. Likwidacja ferm futrzarskich i zakaz uboju rytualnego doprowadziłyby do zniknięcia wielu tysięcy miejsc pracy. Na ich miejsce powstałyby nowe, ale już za granicą, co może sugerować w czym interesie były te posunięcia. Podobnie zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach wydaje się niezrozumiały, biorąc pod uwagę, że znowu sami cyrkowcy podkreślają, że te zwierzęta często żyją lepiej od nich. W końcu to ich największe bogactwo.

PiS chciało też, żeby każdy, kto reprezentuje jakiekolwiek stowarzyszenie na rzecz zwierząt, miał prawo wtargnąć na cudzy teren, sprawdzić kondycję zwierząt i razem z odpowiednimi służbami je zarekwirować. Takie przepisy byłyby już całkowitym pogwałceniem prawa własności, stwarzałyby olbrzymie pole do nadużyć i korupcji. Łatwo sobie wyobrazić, że hodowcy staliby się zakładnikami ludzi, którzy żądaliby od nich łapówek w zamian za pozwolenie im na ich dalszą pracę.

Fundacja Viva! Akcja dla zwierząt prowadzi działania mające na celu nie tylko likwidację hodowli zwierząt na futra, ale też walczy z hodowlą krów mlecznych, stara się ograniczyć chów przemysłowy zwierząt w Polsce, walczy o zakaz zabijania koni na mięso, wiwiseksji i testowania leków na zwierzętach, dąży do zakazu handlu zwierząt na targach czy transportu konnego nad Morskie Oko. Promuje przy tym wegetarianizm jako najbardziej etyczny styl życia. Z kolei fundacja Otwarte Klatki opowiada o cierpieniu hodowlanych kurczaków, cierpieniu zwierząt wynikającym z transportu, domaga się zakazu sprzedaży żywych karpi czy chce powołania instytucji Rzecznika ochrony zwierząt.

Przegląd tych działań pokazuje, że fundacje prozwierzęce w Polsce chcą znacznego ograniczenia hodowli zwierząt, handlu nimi i ich transportu, co doprowadziłoby całą branżę hodowlaną do zapaści, spowodowało utratę pracy przez tysiące ludzi, upadek polskich firm, zwiększenie cen mięsa i przejęcie rynku przez hodowców z Zachodu.

Fundacje te dysponują przy tym wielkimi budżetami. Przychody Fundacji Viva! Za 2019 r. osiągnęły ponad 12 mln złotych, a za 2018 r. – ponad 11 mln złotych. Co ciekawe, wysokie były darowizny od firm: 2 mln 308 tys. złotych w 2019 r. i 967 tys. złotych w 2018 r. Z kolei przychody Fundacji Otwarte Klatki przedstawiają się następująco: prawie 7,5 mln złotych za 2020 r. i niemal 6 mln złotych za 2019 r. Przychody te rosną lawinowo, bo jeszcze w 2018 r. było to 2 mln 778 tys., w 2017 r. – 1 mln 575 tys., w 2016 r. – „zaledwie” 449 tys. złotych. Z kolei w Fundacji Viva! Przychody ponad 10 mln złotych to już standard od 2015 r. Wcześniej jednak także oscylowały wokół 400 tys. złotych[2].

Budżet w wysokości kilkuset tysięcy złotych dla organizacji wynajmującej lokale i samochody oraz zatrudniającej pracowników nie pozwala na zbyt wielkie działania. Już jednak 10 mln złotych rocznego przychodu pozwala na podjęcie ogólnopolskich akcji. Powstaje oczywiście pytanie, skąd ta zmiana. Nie mam dostępu do informacji, które pozwoliłyby mi odpowiedzieć na to pytanie. Czy wynika to z poprawy metod zbierania pieniędzy, większej popularności, wsparcia dużych darczyńców? Zapewne przyczyny są różne, ale wielkie akcje z ostatnich lat, które te organizacji promują, nie byłyby możliwe bez tych środków. W najbliższych latach możemy spodziewać się kolejnych takich działań, bo na pewno fundusze się na to znajdą.

Nie chodzi zresztą jedynie o miejsca pracy, ale też o koncepcję zwierząt i wynikającą z tego koncepcję człowieka, które te organizacje promują. Zrównują one cierpienia zwierząt z cierpieniami ludzi. Każda taka antropomorfizacja kończy się tym, że sprowadzamy samych ludzi do rzędu zwierząt.

Po pierwsze, trzeba zauważyć, że w naszej cywilizacji zawsze stawiano jasną granicę między tymi dwoma światami. Już Arystoteles w starożytności mówił, że różnicę gatunkową między nimi stanowi rozum, który wszystko zmienia. Sprawia on bowiem, że dysponujemy świadomością i wolnością. Zwierzęta tymczasem kierują się instynktem. Dzisiaj, obrońcy praw zwierząt próbują pomijać to milczeniem, powołując się na coś innego. Mówią więc, że wszystkie istoty żywe cierpią i to doświadczenie czyni je podobnymi. Istnieje jednak wielka jakościowa różnica, stąd dawniej mawiano, że zwierzę odczuwa ból, ale tylko człowiek cierpi. W tym ostatnim wrażeniu zawiera się nie tylko fizyczne doznanie, ale znacznie gorsze od niego psychiczne i duchowe związane z upokorzeniem, samotnością, brakiem akceptacji itd.

W świecie przyrody zresztą całkowicie naturalne jest to, że jedne istoty zadają ból innym, pożerają się wzajemnie, zabijają i to nie zawsze dla pożywienia. Robią to bowiem także z potrzeby dominacji, strachu, a nawet instynktu zabijania. Zbytnio akcentując znaczenie zwierzęcego bólu, sztucznie je humanizujemy, nadając mu wagę, której nie ma. Oczywiście, nie oznacza to, że nad zwierzętami można się znęcać. Nie powinno się im się też zadawać niepotrzebnego bólu, bo z pewnością nie jest to przyjemne dla nich, pożyteczne i zdrowe dla samych ludzi.

Jeśli jednak Fundacja Viva! domaga się zaprzestania testowania leków na zwierzętach, to tym samym występuje przeciwko ludziom. W końcu nie chodzi tutaj o znęcanie się, ale o wielki pożytek dla ludzkości. Zwierzęta zawsze były źródłem pożywienia dla ludzi, ich narzędziem pracy i rozrywki, np. w postaci istnienia cyrków czy polowań. W tym także nie ma niczego złego i walka z tym jest w gruncie rzeczy walką z wielowiekową kulturą i cywilizacją. Niestety, kolejne osiągnięcia obrońców praw zwierząt na tym polu będą prowadzić do coraz większego zacierania się granicy między ludźmi i zwierzętami. To już prowadzi do traktowania ludzi jak bydła, czego znakiem jest chociażby to, co dokonuje się przy okazji walki z koronawirusem. Mówi się o „odporności stadnej”, chociaż termin „stado” do tej pory nie był odnoszony do człowieka. Promuje się też certyfikaty szczepieniowe na wzór tych, które stosuje się np. w przypadku krów.

 

[1] J. Schwertner, Tak się robi futra w Polsce. Piekło zwierząt na największej fermie futerkowców, źródło: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/tak-sie-robi-futra-w-polsce-pieklo-zwierzat-na-najwiekszej-fermie-futerkowcow/33k0jkp.

[2] Sprawozdania fundacji Otwarte Klatki, źródło: https://www.otwarteklatki.pl/o-nas/informacje-publiczne/sprawozdanie-finansowe-za-rok-2018; sprawozdania fundacji Viva!, źródło: https://viva.org.pl/.

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną