WYPRANE mózgi! POZNAJ starożytne źródła kontroli umysłów!

0
0
0
/ źródło: pixabay.com

W starożytności, pierwszy raz w naszej kulturze, objawił się wielki bunt woli przeciwko prawdzie. Stało się to za sprawą pierwszych filozofów, którzy są przedstawiani jako ci, którzy przeszli od mitu do logosu (rozumu). Rzekomo porzucili oni mity na rzecz przyrodniczych obserwacji. O ile Herodot opowiadał o bogach i herosach, Tales z Miletu, w VI w. przed nar. Chrystusa, tłumaczył już, że wszystko pochodzi z wody i jest wodą, bo woda jest pierwotnym arche (tworzywem). Dla wielu, nawet współczesnych historyków, jest to wystarczający dowód, że nastąpił olbrzymi postęp. I z pewnością jest, ale nie w tym, co oni by tu widzieli. Lubią oni argumentować, że może ta teza o wodzie jest naiwna, ale w końcu były to dopiero początki nauki, a chodzi o samo porzucenie mitu.

Ci, którzy chcą widzieć we wspomnianych filozofach fizyków, nie dostrzegają, że ich obserwacje są całkowicie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i prostą obserwacją natury. Jeśli wszystko jest z wody, to także ogień? Jeśli wszystko jest z ognia, to także woda? Jeszcze dalej poszli inni filozofowie, ze szkoły eleackiej, jak Parmenides, którzy uznali, że istnieje tylko jeden byt (a gdzie wielość rzeczy?), a zmiana jest tylko pozorna (ruch nie istnieje).

W istocie jednak mit został tutaj odarty z poetyckości i wyrażony w nowy, „naukowy” sposób. Współcześni historycy filozofii, jak Włoch Giovanni Reale, twierdzą, że co prawda Tales mówił, że „wszystko jest z wody”, ale także dodawał: „a woda jest pełna bogów”. Tales i inni przedstawiciele szkoły milezyjskiej (jak Anaksymander, który twierdził, że wszystko jest z bezkresu i Anaksymenes, że wszystko jest z powietrza), jak również Heraklit z Efezu („wszystko jest z ognia”), byli w gruncie rzeczy teologami, wyznawcami panteizmu, a więc religii, która głosi, że wszystko jest bogiem.

Filozofowie ci należeli do grona orfików, przedstawicieli gnostyckiej religii starożytnych elit. Nie byli wyznawcami religii publicznej, antropomorficznej, ale przyznawali się do wielu bogów, bo tam gdzie wszystko jest bogiem, różne bóstwa jawią się tylko jako rozmaite manifestacje tej samej bezosobowej siły. Wyraża się ona we wszystkim, ale najbardziej w człowieku, a najlepiej w tym, który jest tego świadomy i przeszedł oczyszczenie, a więc w samym wyznawcy orfizmu.

Ich wiara była całkowicie sprzeczna z rozsądkiem, rozumem, obserwacją rzeczywistości, codziennym doświadczenie. Jak można bowiem twierdzić, że się jest bogiem, kiedy jest się słabym, choruje, umiera? Jak można twierdzić, że wszystko jest z jednego tworzywa? Jak można uważać, że nie istnieje zmiana albo jest tylko ona i nie ma nic stałego? Jak można twierdzić, że wszystko jest bogiem, nawet drzewo?

Aby w to wszystko uwierzyć, trzeba najpierw wyłączyć swoje myślenie. W tym też wyspecjalizowali się pierwsi filozofowie. Sięgnęli co prawda po wyrafinowane intelektualne rozważania, ale nie po to, by poznać rzeczywistość, ale ostatecznie odciąć się od niej. Głosili, że zmysły nas oszukują, świat materialny nie istnieje, a rozum powinien zamknąć się w sobie samym i skupić się, na jałowej w gruncie rzeczy, spekulacji. Wtedy to, kiedy umysł traci kontakt z rzeczywistością, może nawet wznieść się na szczyty dialektyki, ale trudno to nazwać postawą człowieka myślącego, który obserwuje i wyciąga wnioski z przesłanek, które do niego docierają z otoczenia. Dialektyka była rodzajem „wyższego myślenia”, które zaprzeczało fundamentalnym zasadom ludzkiego myślenia, jak zasada tożsamości (wszystko ma swoją tożsamość), niesprzeczności, racji dostatecznej (wszystko ma swoją przyczynę) i wyłączonego środka (coś jest albo nie jest).

Ta filozofia była oczywiście rodzajem swoistej kontroli umysłu, najpierw swojego, a potem innych, by przekonać ich, że niektórzy ludzie są bogami. Wykorzystywali ją różnej maści sekciarze, jak Pitagoras, który otaczał się uczniami-wielbicielami, którzy składali mu hołd jako bogu. Pitagoras stosował wobec nich proste metody manipulacji. Nowi adepci nie mogli na niego patrzeć bezpośrednio, ale widzieli jedynie jego cień za kotarą. Słyszeli też głos, który mówił: „Pitagoras mówi”, co było najwyższą instancją. Byli dyscyplinowani na różne sposoby, nie mogli mieć majątku, nazywali samych siebie „pitagorejczykami”, a więc uczniami Pitagorasa, ale było w tym podkreślenie, że całe znaczenie czerpią od niego. Diogenes Laertios w swoim dziele: „Żywoty i poglądy sławnych filozofów” zapisał: „Jak podaje Timaios, Pitagoras twierdził pierwszy, że między przyjaciółmi wszystko jest wspólne, a przyjaźń to równość. Toteż uczniowie łączyli razem swoje majątki. Przez pięć lat zachowywali milczenie, słuchali tylko wykładów Pitagorasa, ale go nie oglądali aż do chwili, gdy się wykazali znajomością jego nauki. Dopiero od tej pory przychodzili do jego domu i mogli go widzieć”.

Pitagoras narzucał im mnóstwo różnych absurdalnych norm i przykazań, jak „Nie oddawać moczu zwracając się ku słońcu. Nie chodzić utartą drogą. Zbyt chętnie nie podawać prawicy. Pod swoim dachem nie mieć jaskółek. Nie żywić ptaków drapieżnych. Nie oddawać moczu na ucięte paznokcie i ucięte włosy ani po nich nie deptać. Ostrze miecza odwracać. Ten, kto wyjeżdża z kraju, niechaj się nie ogląda za siebie”. To wszystko służyło mu wymuszeniu posłuszeństwa i wyłączeniu własnego myślenia.

 

 

Najnowsza książka autora pt. „Wyprane mózgi. Jak przez kontrolę umysłów niszczy się naszą cywilizację i zniewala ludzi” do nabycia u wydawcy w specjalnej cenie 25 zł. Prosimy dzwonić na numer wydawnictwa św. Tomasza z Akwinu (601 519 847) bądź pisać na adres savoir@savoir-vivre.com.pl i powołać się na rabat z Prawy.pl

 

 

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną