Tajemnicza „bitwa” o Los Angeles w 1942 roku, o której nie słyszałeś w szkole. To nie byli Japończycy (WIDEO)

0
0
/ Gen. George C. Marshall, działo przeciwlotnicze i fragment strony z artykułem z „Los Angeles Times”/fot. Ilustracyjne/ fot. YT/jmantime/Wiki (kolaż)

W nocy z 24 na 25 lutego 1942 roku miała miejsce tzw. bitwa o Los Angeles. Ogłoszono alarm przeciwlotniczy, zaś amerykańska obrona rozpoczęła ostrzał w stronę latającej maszyny, namierzonej przez reflektory. Kilka osób zmarło na zawał serca, kilka zginęło od źle naprowadzonego ognia. O incydencie dość szybko zapomniano i II wojna światowa toczyła się dalej. Po latach jednak temat wrócił, ponieważ potwierdzono, że japońskie samoloty nie osiągnęły zachodniego wybrzeża USA. Co więc wówczas dostrzeżono i do czego strzelano?

7 grudnia 1941 roku Japończycy przeprowadzili dotkliwy dla Amerykanów atak na Pearl Harbor na Hawajach. Od tego momentu Stany Zjednoczone stały się bezpośrednio stroną w II wojnie światowej. I choć dla mieszkańców Europy kojarzą się głównie z działaniami na naszym kontynencie, to dla Amerykanów od początku do końca II wojny światowej był to konflikt przede wszystkim z Japonią.

 

Ponad dwa miesiące od ataku, 23 lutego japońska łódź podwodna wynurzyła się z oceanu i wystrzeliła pocisk w kierunku rafinerii koło Santa Barbara w Kalifornii. Napięcie wśród Amerykanów wzrosło. Japońskie zagrożenie stało się realne dla mieszkańców kontynentalnego terytorium USA, a nie tylko tematem dotyczących wysp będących w posiadaniu rządu daleko na Pacyfiku.

 

Następnego dnia służby United States Navy (US Navy) przekazały wiadomość, że obserwatorzy dostrzegli na niebie Los Angeles kilka świecących obiektów. W efekcie ogłoszono wieczorem alarm przeciwlotniczy i obsadzono działa. Nic jednak się nie działo i szykowano się do odwołania alarmu.

 

Jednak około godz. 2.15 w nocy już 25 lutego radary wykryły obiekt latający. O 2.25 włączono syreny alarmowe i zastosowano zaciemnienie. Uruchomiono również reflektory przeciwlotnicze. Zaraz potem artyleria przeciwlotnicza otworzyła ogień.

 

Postawiono także lotnictwo w stan gotowości. Jednak myśliwce nie ruszyły w niebo. Ludność cywilna uciekła do schronów i piwnic, przekonana o zbliżającym się bombardowaniu. Na niebie dostrzeżono natomiast jeden latający obiekt, który najpewniej emitował swoje światło.

 

Obiekt ostrzeliwano z ziemi. Ten przeleciał nad wybrzeżem od Santa Monica do Long Beach. Gdy doleciał w okolice Signal Hill, rozpoczął manewrowanie. Skręcił w stronę lądu, później zaś zawrócił nad Pacyfik, po czym zniknął z pola widzenia. Alarm przeciwlotniczy został odwołany o godz. 7.21.

 

W efekcie „bitwy” o Los Angeles kilka budynków zostało uszkodzonych z powodu spadających odłamków pocisków przeciwlotniczych. Trzy osoby zmarły na zawał serca z powodu paniki i tyle samo zginęło od źle naprowadzonego ognia. Z powodu zaciemnienia doszło również do kilku wypadków drogowych. Sprawę opisały nazajutrz amerykańskie media. W „Los Angeles Times” ukazał się artykuł ilustrowany zdjęciem naświetlonego reflektorami obiektu, wykonano również kilka niskiej jakości ze względu na ówczesną technologię nagrań. Ale to – brutalnie mówiąc – niewielkie straty w porównaniu do wojny światowej. Uznano, że był to jakiś samolot zwiadowczy czy inne japońskie ustrojstwo i żyło się dalej.

 

Potem jednak okazało się, że Japończycy nie mieli sił lotniczych nad zachodnim wybrzeżem w 1942 roku. Co więc stało się podczas „bitwy” o Los Angeles? Do dzisiejszego dnia nikt nie udzielił w pełni udowodnionej odpowiedzi na to pytanie.

 

Całkiem racjonalnym wyjaśnieniem może być ściśle tajny test maszyny amerykańskiej i przy okazji lub przypadkiem przetestowanie zdolności reakcji amerykańskiej obrony. Choć ciężko ocenić, o jaką maszynę konkretnie by chodziło. Ale innym, również niepozbawionym podstaw wyjaśnieniem, może być kontakt z pozaziemską technologią.

 

 

Oczywistą pierwszą myślą było to, że właśnie zbliżają się japońskie bombowce, aby zaatakować USA. Leciały jednak zbyt wysoko. Zadziwiające było to, że ani jeden pocisk artyleryjski w nie nie trafił – powiedział ekspert ds. UFO (niezidentyfikowane obiekty latające – red. Prawy.pl) Bill Birnes.

 

Świadkowie wydarzenia zarzekali się, że nie były to ani samoloty ani balony, ale UFO. Do dzisiaj nikt nie jest w stanie wyjaśnić, co to były za obiekty – to tajemnica, która nigdy nie została wyjaśniona – dodał Birnes.

 

Ówczesny Sekretarz Marynarki Wojennej, Frank Knox początkowo oświadczył, że zdarzenie było fałszywym alarmem i „wojną nerwów”. Ponieważ jednak prasa drążyła temat, wojsko stwierdziło oficjalnie, że wykryto wówczas obiekt latający, który naprawdę istniał.

 

Generał George C. Marshall, w swojej notatce przeznaczonej dla prezydenta Roosevelta napisał, że „niezidentyfikowane samoloty poruszały się z prędkością nawet do 300 km/godzinę i osiągały wysokość od 2,5 do 5 km.” Liczba obiektów wg obserwatorów to 9, 15 a nawet 25 – czytamy z kolei na stronie „Newsweeka”.

 

W Bibliotece Stanu Kalifornia znajduje się artykuł wskazujący, że najpewniej mógł to być balon z helem, który wykorzystano przy testowaniu sprzętu radarowego. Jest jednak mało prawdopodobne, by posuwały się z prędkością podobną myśliwcom, jak wskazał gen. Marshall oraz przetrwały ostrzał artylerii przeciwlotniczej

 

Czy więc w lutym 1942 roku mieszkańcy Los Angeles mieli widok na pojazd pozaziemskiej cywilizacji? Tego nie wiem. Natomiast wykluczyć takiej opcji wedle dostępnej obecnie wiedzy nie możemy.

 

 

Dominik Cwikła


 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 

 

 

Źródło: newsweek.pl / ca.gov / prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną