To już dzieje się w Europie. Rosjanin poskarżył się w sieci
Jak się okazuje w Europie coraz częściej dzieje się coś, co wcześniej nie miało miejsca. Rosjanin poskarżył się w Internecie.
Od czasu wybuchu wojny na Ukrainie wiele firm zdecydowało się zlikwidować swoje sklepy w Rosji w ramach protestu z powodu rosyjskiej inwazji na Ukraińców.
W wielu krajach w tym w Polsce zablokowane zostały także rosyjskie domeny. Jak się okazuje wszystko idzie jeszcze dalej i w Europie już to ma miejsce.
Jarosław Warenik, który z zawodu jest dziennikarzem z Rosji w swoich mediach społecznościowych poskarżył się opinii publicznej, że nie został wpuszczony do Estonii.
14 czerwca pojawił się na granicy rosyjsko-estońskiej. Podobno miał wizę turystyczną, mimo to nie został wpuszczony.
[Rosyjscy strażnicy graniczni] zapytali mnie, czy złożyłem ofiary, co myślę o satanistach. Potem zwrócili dużo uwagi na Aleksieja Nawalnego. Pytali o mój stosunek do wojny... Czytali moje wiadomości na Whatsapp'ie i Telegramie. Jeśli nie podobały im się odpowiedzi [na ich pytania], krzyczeli: "Jesteś głupi?". Grozili mi sprawą karną
-poinformował wszystkich dziennikarz.
Straż Graniczna najpierw skontrolowała jego rzeczy, następnie miała skontaktować się z hotelem, w którym miał przebywać. Po jakimś czasie dziennikarz dowiedział się, że jego wiza została cofnięta.
Jarosław Warenik w rozmowie z mediami stwierdził, że anulowano jego rejestrację tylko z tego powodu, że użył rosyjskiej karty bankowej. Dodał, że chciał pojechać jedynie na wakacje.
"Ruch lotniczy z Rosji jest zamknięty. Oznacza to, że jeśli kraje Schengen wydają wizy, to ciężar ponoszą sąsiedzi Rosji (Finlandia, Estonia, Łotwa – jedyne punkty dostępu). Czas zakończyć turystykę z Rosji"
-napisała nie tak dawno w sieci premier Estonii, Kaja Kallas.
Źródło: Redakcja