Kompromitacja komisji śledczej ds. Pegasusa. Komisja do likwidacji?

0
0
6
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Internet

Dwie komisje śledcze, wizowa i kopertowa, na początku czerwca zakończyły swoje prace. Szybkie skończenie prac wiązano z tym, że ich przewodniczący startowali w eurowyborach. W ten sposób niejako przyznali się do porażki i politycznej funkcji tych komisji. Działa jeszcze komisja ds. Pegasusa. Jej ostatnie kompromitacje mogą jednak i jej prace szybko zakończyć.

Koalicja Obywatelska po objęciu władzy zapowiedziała powołanie w nowym Sejmie trzech komisji śledczych: ws. tzw. afery wizowej, tzw. wyborów kopertowych i Pegasusa. Myślała jeszcze o trzech innych. Czy chodziło jednak o poważne rozliczanie, czy był to tylko PR-owy chwyt? 

Jak zwraca uwagę Jacek Karnowski, wybrano "dęte tematy": "Tzw. afera wizowa dotyczy próby szybszego załatwienia ok. 200 wiz. Proceder wykryło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Winnym postawiono zarzuty, niektórzy trafili do aresztu, inni stracili stanowiska". 

Druga sprawa wygląda podobnie: "Jeszcze większą impertynencją jest komisja ds. wyborów korespondencyjnych. Owszem, państwo polskie poniosło koszty; czy jednak można stawiać zarzut osobom odpowiedzialnym, że w obliczu zarazy - której przebieg był wówczas wielką niewiadomą - próbowały wypełnić konstytucyjny obowiązek przeprowadzenia wyborów?". 

 

W sprawie trzeciej działanie Tuska także nie ma uzasadnienia: "Również w sprawie Pegasusa powoływanie komisji śledczej jest absurdem. Po pierwsze, nowa władza przejmie wkrótce kontrolę nad służbami specjalnymi, i będzie mogła sprawdzić, czy rzeczywiście podsłuchiwano czy też inwigilowano jej liderów". 

 

Komisja powołana do wyjaśnienia afery wizowej, której przewodniczył poseł KO Michał Szczerba skończyła swoje prace 10 czerwca. Szczerba nie ukrywał: "Ta data podyktowana jest tym, że wtedy będę jeszcze przewodniczącym". Komisja badająca aferę związaną z wyborami kopertowymi, której przewodniczący Dariusz Joński, do 31 maja złożyła w komisji raport z prac. 

 

Tak duże tempo prac i ich błyskawiczne zakończenie wzbudziło śmiech u dawnej władzy i gniew w szeregach partii rządzącej. Poseł PiS Michał Wójcik, zasiadający w komisji kopertowej, stwierdził: "Przewodniczący startuje do europarlamentu i chce te prace zakończyć przed wyborami. Już dawno w szufladzie ma raport, w którym zapewne całą winę zrzuca na nas i być może będzie kierował wnioski do prokuratury". 

 

Onet powołał się na członka komisji ds. wyborów kopertowych z partii rządzącej, który na zaplanowany termin 10 czerwca na zakończenie prac tak zareagował: "Muszę odsłuchać tę wypowiedź przewodniczącego, bo aż nie dowierzam. Przed nami przecież jeszcze sporo pracy". Trudno przypuszczać, żeby w tak krótkim czasie (wybory były 15 października), komisje zostały powołane niedawno, można było wszystko zbadać. 

 

Komisje śledcze nie wniosły nic przełomowego do omawianych spraw, a za to wielokrotnie się kompromitowały. Największym blamażem były przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego i Daniela Obajtka, które, nawet w komentarzach osób im nie sprzyjających, wypadły dużo lepiej niż ich przesłuchujący. 

 

Szefowa komisji ds. Pegasusa Magdalena Sroka (PSL-TD), pomimo wcześniejszych doświadczeń, z uporem godnym lepszej sprawy próbuje przesłuchać Zbigniewa Ziobro. Jest to o tyle skandaliczne, że jest on ciężko chory na raka, ma zwolnienia od sądowych lekarzy, a mimo to usiłuje się go ściągnąć na obrady. Nie udało się to również w lipcu. W tym samym miesiącu przesłuchano biegłego Krzysztofa Dykę w taki sposób, żeby zrobić wszystko, by sztucznie powiązać PiS z Rosją. Zrobiono to w bardzo karkołomny sposób. Naciskano na biegłego, by powiedział, czy hipotetycznie oprogramowanie Pegasus mogło nie być wytworzone jedynie w Izraelu, od którego Polska je kupiła. Dyka potwierdził, że tak mogłoby być ze względu na skomplikowanie tego oprogramowania, ale nie ma na to dowodów. Następnie zadano mu sugerujące pytanie, czy mogła za tym stać Rosja. Ekspert stwierdził, że miałaby takie możliwości, ale równie dobrze mogłyby to być Chiny lub USA. 

 

Sprawa Pegasusa, który miał w założeniu służyć do inwigilowania przestępców, a dla nowej władzy, był sposobem inwigilacji opozycji, zawiera już u podstaw poważne braki. Po pierwsze i najważniejsze, to sędziowie wydawali zgodę na stosowanie kontroli operacyjnej i to często sędziowie przeciwni PiS-owi. Po drugie, nie ma dowodów na jakąś masową inwigilację opozycji. Po trzecie, Trybunał Konstytucyjny nakazał komisji przerwać pracę, bo chce ocenić, czy komisja ma kompetencje by badać pracę sędziów. Po czwarte, w związku z wcześniejszym, główny zarzut jest taki, że oprogramowanie było sfinansowane z Funduszu Sprawiedliwości, a nie bezpośrednio z Ministerstwa Sprawiedliwości, ale w tym wypadku jest to najwyżej nadużycie urzędnicze, o ile w ogóle, bo i tak pieniądze pochodziły z budżetu państwa. 

 

Wymienione komisje śledcze nie cieszą się poparciem społeczeństwa, co pokazały sondaże. W dodatku każda z nich kosztuje podatników 200 tys. zł miesięcznie. Tymczasem pożytek z nich jest w zasadzie żaden, bo nie gwarantują nawet efektu PR-owego. 

 

Są dużo poważniejsze sprawy, które nadawałyby się na komisję śledczą. Przede wszystkim to wszystko co działo się wokół  COVID-19, szpitali tymczasowych, lockdownów i szczepionek. Pfizer żąda od Polski 6 mld złotych za niedotrzymanie umowy. Skandalem jest to, że Polska zrobiła zamówienie, które wielokrotnie przekraczało potrzeby i za to faktycznie ktoś powinien odpowiedzieć. W tej sprawie jednak opozycja milczy, bo zrobiłaby dokładnie to samo. Komisje śledcze, które dawna opozycja powołuje, niczego nie zmienią, a są tylko okazją do grillowania PiS. 

 

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną