Ujawniono szokujące informacje nt. śledztwa ws. Funduszu Sprawiedliwości
W poniedziałek, 29 lipca „Rzeczpospolita” doniosła, że Tomasz Mraz, sygnalista prokuratury, podsłuchiwał swoich byłych przełożonych nawet po postawieniu mu zarzutów. Robił to za cichym pozwoleniem prokuratury, ale bez zgody sądu, co jest pogwałceniem prawa. W tej sprawie występuje zresztą dużo więcej nadużyć i nieprawidłowości.
Koalicja 13 grudnia od momentu przejęcia władzy próbuje uczynić z Funduszu Sprawiedliwości uczynić symbol wielkiej korupcji, która rzekomo miała charakteryzować rządy Zjednoczonej Prawicy. W ten sposób chce także dopaść Zbigniewa Ziobro, byłego ministra sprawiedliwości, który ten fundusz nadzorował. W mediach najczęściej formułuje się zarzut, że Fundusz miał na celu służyć pomocą ofiarom przestępstw i ich rodzinom, a tymczasem pieniądze z niego szły też na inne cele. Jest to jednak zarzut chybiony, bo wystarczy poczytać dokumenty, by się przekonać, że to był tylko jeden z jego z ustawowych celów. Innym zarzutem jest rzekome ustawianie konkursów, w związku z czym zostały aresztowane dwie urzędniczki. Na razie proces nie ruszył i nie wiadomo, ile prawdy jest w tych oskarżeniach.
Wiadomo natomiast, że głównym sygnalistą i źródłem informacji o tym, co działo się za kulisami działania Funduszu Sprawiedliwości jest Tomasz Mraz, były dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości. Nagrał on 50 godzin rozmów, które przekazał prokuraturze. Sam jest oskarżony w sprawie. Pierwsze nieprawidłowości dotyczące jego postępowanie dotyczą upubliczniania przez niego materiałów, które przecież należą do śledztwa. Zaprezentował je publicznie Roman Giertych, przewodniczący sejmowego zespołu ds. rozliczeń PiS, który nieoficjalnie kieruje wendetą przeciwko byłej władzy i naciska na prokuraturę, żeby działała szybciej i bardziej brutalnie. Prok. Anna Adamiak, rzeczniczka prokuratora generalnego Adama Bodnara, przyznała, że ani Mraz, ani Giertych, nie mieli zgody na upublicznianie tych materiałów. Takie działanie może wpłynąć na tok śledztwa. Jest zagrożone karą do dwóch lat więzienia, ale nie wyciągnięto konsekwencji wobec nikogo.
„Rzeczpospolita” donosi: „Ma dochodzić do kuriozalnych sytuacji. W czasie przesłuchania M. ktoś do niego dzwoni, on odbiera telefon, włącza tryb głośnomówiący, a później treść rozmowy jest wpisywana do protokołu. Do akt śledztwa trafia również np. siedem plików rozmów z jednego dnia – 22 marca tego roku, nagranych potajemnie przez Tomasza M. Przesłuchujący go uznaje je za „nowe pliki” o „istotnym znaczeniu dla sprawy”.
Dziennik podkreśla, że prokurator z zespołu śledczego nr 2 w Prokuraturze Krajowej żąda od Mraza udostępnienia nagranych rozmów już po postawieniu go w stan oskarżenia. Oznacza to, że dzieje się to za zgodą prokuratury, która zgodnie z prawem powinna na takie działanie operacyjne uzyskać zgodę sądu. Takiej zgody natomiast nie było.
Roman Giertych przyznał, że dwa nagrania zostały zrobione po rozpoczęciu współpracy ze służbami, ale nie widzi w tym nic niewłaściwego. W tym momencie z sygnalisty Mraz staje się jednak współpracownikiem służb dokonującym nielegalnej prowokacji. Pamiętajmy, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali skazani właśnie za to, że mieli dopuszczać się takich prowokacji bez zgody sądu.
„Rzeczpospolita” wprost pisze o cudach w śledztwie w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Nielegalne przecieki ze śledztwa, ujawnianie jego tajemnic, nielegalne pozyskiwanie dowodów. W Stanach Zjednoczonych niezależnie od tego, czy przekręty były czy nie, oskarżeni za coś takiego zostaliby natychmiast uniewinnieni. Wygląda na to, że prokuratura chce za wszelką cenę skazać przeciwników politycznych obecnej władzy. I tak jak w przypadku aresztu Marcina Romanowskiego, wypuszczonego ze względu na jego immunitet jako delegata do Rady Europy, śledczy idą na skróty, łamiąc procedury i prawo. Pytanie, jak zachowają się sądy. Jeśli zachowają minimum obiektywizmu, będą musiały sprawy umarzać. W tej sytuacji nie dziwią doniesienia o naciskach na sędziów. Widać rządzący boją się ich rozstrzygnięć.