Lawinowy wzrost długu. Budżet się załamie?

0
0
2
Kryzys
Kryzys / Pixabay

W ciągu pierwszego półrocza 2024 r. zadłużenie Skarbu Państwa osiągnęło rozmiary niewidziane od dawna. Wszystko wskazuje na to, że słynne słowa byłego ministra finansów Wincentego Rostowskiego: „Pieniędzy nie było, nie ma i nie będzie” staną się niedługo mantrą obecnego rządu.

Od stycznia do czerwca br. zadłużenie skoczyło o niemal 10 proc., czyli o ok. 129 mld zł. Takie tempo wzrostu długo obserwowane było tylko podczas „pandemii” w 2020 r., ale była to sytuacja szczególna, kiedy ogłoszono lockdown i wpompowano miliardy w gospodarkę na pomoc firmom, którym wcześniej zabroniono działać.


„Rzeczpospolita” donosi, że samo ministerstwo finansów przewiduje, że dług całego państwa (a więc razem z tzw. funduszami pozabudżetowymi wzrośnie o 275 mld zł do 1,95 bln zł. To oznacza, że sama obsługa zadłużenia, a więc spłaty odsetek, wyniosą 66,5 mld zł. Tyle kosztuje natomiast roczny koszt programu 800 plus.


Dziennik szacuje, że jeśli uwzględnić dług innych podmiotów publicznych to koszty tylko w tym roku należałoby oszacować na 80,6 mld zł. Według Komisji Europejskiej natomiast w przyszłym roku będzie to już 95 mld zł. Są to gigantyczne pieniądze, które mogą nie pozwolić Donaldowi Tuskowi na jakiekolwiek ambitne projekty (inna sprawa czy takie w ogóle chciałby realizować).


Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych, mówi wprost: "Wysokie i rosnące koszty obsługi długu są dziś najpoważniejszym zagrożeniem dla finansów publicznych. Nie dość, że w ramach realizacji bieżącego, bardzo dużego deficytu rząd musi pożyczyć gigantyczne pieniądze, to jeszcze musi rolować stary dług".


Oczywiście, sytuacji tej winny jest nie tylko obecny rząd, ale i poprzedni, który zadłużał nas na potęgę. Po pierwsze jednak, procedurę nadmiernego deficytu UE wszczęła dopiero teraz, w lipcu, wobec obecnego rządu. Wcześniej została ona zastosowana za „poprzedniego Tuska” w latach 2009-2015. Bruksela widać, pomimo całej swojej sympatii do obecnego premiera, obawia się, że sytuacja znów wymyka się spod kontroli. Po drugie, odpowiedzialność na stan finansów publicznych ponosi zawsze aktualny rząd. Obecna sytuacja jest pokłosiem przyjętego przez Koalicję 13 grudnia budżetu.


Jeśli politycy rządzącej koalicji uważają, że poprzednicy postępowali rozrzutnie, to powinni ograniczyć wydatki. Tymczasem oni je tylko zwiększyli! PiS w projekcie ustawy budżetowej na 2024 r. przewidywał dziurę budżetową w wysokości 165 mld zł. W wersji Koalicji 13 grudnia jest to już 180 mld zł. Wygląda na to, że minister finansów zaakceptował generalnie plany poprzedników i jeszcze dorzucił pieniędzy.


Procedura nadmiernego deficytu nie jest wszczynana dowolnie. UE podejmuje taką decyzję, jeśli deficyt sektora finansów publicznych przekroczy 3 proc. PKB lub gdy dług publiczny jest wyższy niż 60 proc. PKB. Deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii UE) przewidywany jest na poziomie 5,1 proc. PKB. Przyjęty państwowy dług publiczny wynosi w tym roku, według krajowej metodologii, 42,5 proc. PKB, ale dług sektora instytucji rządowych i samorządowych według definicji UE będzie na poziomie 54,2 proc. PKB, czyli zbliża się do niebezpiecznej granicy.


Zwolennicy obecnego rządu podkreślają, że podobny deficyt był w poprzednim roku, a Bruksela nie wszczęła procedury. Problem w tym, że mogła mieć nadzieję na pozytywne zmiany, a nowy budżet i rozdawnictwo obecnego rządu nie dają takich nadziei. Minister finansów Andrzej Domański uspokaja, że nie jest źle i kieruje kolejne miliardy na nowe programy socjalne, np. tzw. babciowe (które wynosi 1500 zł).


Skąd takie podejście? Donald Tusk być może wyciągnął wniosek ze swoich poprzednich rządów, kiedy musiał oddać władzę, bo szukając oszczędności, odmawiał wprowadzania programów socjalnych typu 500 plus. Teraz więc stara się naśladować PiS, często tylko bardziej. Problem w tym, że co by nie mówić o Mateuszu Morawieckim, potrafił on znaleźć pieniądze na realizację kolejnych obietnic i to w sposób, który nie uderzał aż tak bardzo w zwykłych ludzi. Obecnie rządzący tego nie potrafią, więc sięgają po najprostsze narzędzie: drastyczne podwyżki podatków, co odczuje każdy z nas.

 

 

dług

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną