Szokujące słowa! Twórca systemu emerytalnego: „Pracować powinniśmy do 75 r. życia”
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej, powiedziała, że rząd nie podniesie wieku emerytalnego, ale będzie dawać zachęty do dłuższej pracy zawodowej. Twórca systemu emerytalnego prof. Marek Góra ma jednak inny pomysł.
W 2013 r. rząd koalicji PO-PSL zmienił prawo tak, że mężczyźni i kobiety mieli przechodzić na emeryturę, mając 67 lat. Wywołało to wielkie niezadowolenie społeczne i zapewne przyczyniło się do przegranej tej koalicji dwa lata później w 2015 r. Rząd Zjednoczonej Prawicy przywrócił wcześniejsze rozwiązanie: wiek emerytalny dla kobiet wynoszący 60 lat i 65 lat dla mężczyzn.
KO nie chce popełnić dawnego błędu i zaprzecza, by zamierzała podnieść wiek emerytalny. Pełczyńska-Nałęcz mówi za to, że należy stworzyć takie warunki, żeby seniorom, zwłaszcza seniorkom, opłacało się dłużej pracować. Minister sama zauważyła, że teoretycznie dłuższe składkowanie to jest większa emerytura, ale ponieważ zdecydowana większość seniorek i tak ma i będzie miała emeryturę minimalną, to dłuższe pięć lat pracy nic nie zmienia. Jej zdaniem trzeba więc zrobić tak, żeby dłuższa praca zawsze owocowała większą emeryturą. Ma być to bodziec ekonomiczny, który spowodować, żeby zwłaszcza kobiety chciały, żeby im się opłacało.
Mrzonki ministra
Według prof. Góry jednak, to co mówi minister, to mrzonki. Grzegorz Siemionczyk w rozmowie z profesorem na portalu money.pl zwrócił uwagę, że symulacje, np. GRAPE, pokazują, że 70 proc. osób urodzonych na przełomie lat 70. i 80. XX w. będzie otrzymywało właśnie emeryturę minimalną. W ich wypadku więc dłuższa praca nic nie da, bo oni i tak nie są w stanie podwyższyć świadczenia.
Wynika to z faktu, jak działa zreformowany w 1999 r. system emerytalny. Zakłada on, że świadczenia generalnie nie są wypłacane z budżetu państwa, nie pochodzą ze składek osób pracujących, którzy pracują na rzecz swoich rodziców, ale z własnych składek. ZUS wypłaca więc to, co sami wypracowaliśmy. W przypadku wielu osób, zwłaszcza tych pracujących w okresie komuny, taka emerytura byłaby tak śmiesznie mała, że oznaczałaby śmierć głodową. Państwo postanowiło więc określić emeryturę minimalną, także bardzo małą, do której dopłaca w przypadku takich osób.
Wiek emerytalny i tak będzie podniesiony?
Prof. Góra jest jednak zdania, że rząd ukrywa fakt, że wiek emerytalny trzeba i tak będzie podnieść i to w sposób drastyczny. Jego zdaniem, m.in. dlatego, że ludzie żyją coraz dłużej, konieczne będzie podniesienie wieku emerytalnego do 70., a nawet 75 r. życia. Co znamienne, twórca systemu emerytalnego ma bardzo niskie mniemanie o naszych obywatelach. Uważa, że podejmują oni nieracjonalne decyzje o przejściu na wcześniejszą emeryturę, powinni zaś cieszyć się pracą i praktycznie pracować prawie do śmierci. Co więcej, kobietom nie powinno się doliczać lat za macierzyństwo, powinny pracować tyle co mężczyźni i to byłoby w ich interesie. Jeśli natomiast obywatele skarżą się, że nie mogą w późniejszym wieku znaleźć pracy albo nie mają zdrowia do pracy, to powinni zawczasu myśleć o kwalifikacjach i swoim stanie zdrowia.
Jest to myślenie instrumentalne i obraźliwe dla wielu ludzi, których przedstawia się jako bezmyślnych leni. Tymczasem na stan zdrowia dzisiejszych 50. czy 60. latków wielki wpływ miało państwo ze swoją tragiczną służbą zdrowia. Ono też nie stworzyło im warunków do rozwoju. Trudno też wymagać od takich ludzi, by nagle poznali nowe technologie i odnaleźli się na współczesnym rynku pracy.
Nie chciałbym jednak skupiać się na szokujących opiniach prof. Góry, ale na tym, co w świetle jego uwag, niektórych racjonalnych, można powiedzieć o współczesnej polityce emerytalnej rządu. Wynika z nich natomiast, że rząd nie podniesie wieku emerytalnego, chociaż wcześniej mówił, że to jedyne rozwiązanie, aby nie stracić poparcia, a rozwiązania alternatywnego nie ma. To, które przedstawia, jest bowiem iluzoryczne. Oznacza to, że czekają nas głodowe emerytury po 25% ostatniego wynagrodzenia, o czym rządzący nie mówią. Nie robią też nic, aby to zmienić. A współczesny system na pewno wymaga głębokiej reformy, do czego potrzeba jednak odwagi i jakiejś wizji.