Niepokojące działania rządu! Tak uderzył w przedsiębiorców

0
0
0
Przedsiębiorca
Przedsiębiorca / pixabay

26 sierpnia do konsultacji trafił rządowy projekt ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę. Oznacza on jeszcze większe obciążenia dla pracodawców i jeszcze szybszy odpływ kapitału z Polski.

Rządzący chcą, aby do dotychczasowych zapisów o gwarancji, że pensja minimalna musi wzrosnąć co najmniej o wskaźnik inflacji, dodać zapisy, żeby raz na cztery lata była dokonywana aktualizacja pensji minimalnej m.in. w oparciu o jej siłę nabywczą, ogólny poziom wynagrodzeń, stopę wzrostu pensji, czy relacji wysokości minimalnego wynagrodzenia do przeciętnego. Chcą też dużej zmiany, aby wynagrodzenie zasadnicze wynosiło co najmniej tylko co pensja minimalna, czyli, żeby do pensji minimalnej nie można było liczyć nagród i premii. Będzie to wielkie obciążenie dla budżetu.

Liberałowie gospodarczy mówią, że sam pomysł płacy minimalnej to socjalizm, a państwo nie powinno ingerować w stosunki między pracodawcami a pracownikami. W praktyce jednak i tak to robi, a idea wydaje się słuszna, bo przecież państwo nie powinno tolerować jawnego wyzysku. Diabeł jednak jak zawsze tkwi w szczegółach. W tym wypadku, ten szczegół ma istotne znaczenie dla wszystkich – jaki to poziom powinna mieć ta płaca minimalna.

 

Różne regiony, różne potrzeby

 

Tutaj zaczynają się schody, bo przecież należałoby odpowiedzieć: „To zależy”. W różnych regionach życia koszty życia są różne i w związku z tym inne są też wynagrodzenia. Do tego dochodzi specyfika różnych zawodów, przedsiębiorstw, a ponadto jest jeszcze dziesiątki innych czynników. Ustalanie więc ogólnokrajowej pensji minimalnej już jest wyrazem jakiegoś marzycielstwa. Za te same pieniądze, które w Warszawie oznaczają biedę, gdzieś we wschodniej Polsce, na wsi, można żyć całkiem dostatnio. W efekcie wprowadzanie jednej pensji minimalnej powoduje biednienie i tak już biednych regionów kraju, upadek firm i brak perspektyw na otwarcie nowych. Niewiele zaś zmienia w bogatych regionach, gdzie praca i tak jest i pracownicy mogą ją zmienić.

To Zjednoczona Prawica zaczęła radykalnie podnosić pensję minimalną, powodując jeszcze większy problem. Dość powiedzieć, że od 2014 r. wzrosła ona aż o 156%. W 2024 r. były aż dwie podwyżki pensji minimalnej, co pokazuje, że Koalicja 13 grudnia kontynuuje ten błędny kierunek (socjalne pomysłu PiS-u tylko razy dwa). Od 1 lipca br. płaca minimalna wynosi 4300 zł brutto.

Ktoś powie, że nie jest to znowu tak wiele. Ucieczka wielu zachodnich firm, jaką obserwujemy w ostatnich miesiącach, jest właśnie w dużej mierze spowodowana tymi zmianami. Fakt, że firmy te postanowiły wyprowadzić się teraz z Polski, nie oznacza, że winna jest tylko Koalicja 13 grudnia. Firmy te jednak zobaczyła, że nowy rząd nie zamierza porzucić złego kierunku poprzedników, a wręcz intensyfikuje swoje działania na tym polu, dlatego podejmują taką decyzję. W efekcie, w samym kwietniu i w maju w 85 zakładach zapowiedziano przeprowadzenie zwolnień grupowych. GUS podał, że racę straci 4275 osób, a od stycznia do maja 175 firm w całym kraju złożyło wnioski dotyczące zwolnienia ponad 16 tys. pracowników.

 

Firmy uciekają z Polski

 

To koszty pracy sprawiają, że takie przedsiębiorstwa jak Lear Corporation, Michelin, Yazaki Polska, ABB, Infosys, Schwarte Group, NatWest i TE Connectivity postanowiły przenieść się gdzie indziej. Przenoszą się one głównie na południe i południowy wschód, wybierając kraje takie jak Tunezja, Maroko, Bułgaria, Rumunia i Chorwacja. Popularnym kierunkiem są także Indie.

Zapewne trudno byłoby Polsce konkurować z tym ostatnim krajem, ale przegrana z Chorwacją powinna zastanawiać. Niestety jest to naturalny skutek nieprzemyślanego wzrostu płacy minimalnej. Problemem polityków, najpierw Zjednoczonej Prawicy, a teraz Koalicji 13 grudnia jest socjalistyczne z gruntu myślenie, że można zadekretować bogactwo. Wystarczy, że minister podpisze papierek, że od jutra ludzie mają zarabiać 40% więcej, a od jutra faktycznie dobrobyt wzrośnie w całym kraju. W istocie bogactwo nie bierze się z decyzji ministra, ani nawet premiera, ale z pracy. Za coraz bardziej efektywną pracą powinna iść coraz lepsza płaca. Jeśli jest odwrotnie, wszystko się zacina. Pieniądze na inwestycje idą na bieżące utrzymanie firmy, która zaczyna coraz częściej myśleć o cięciu kosztów, czyli zwalnianiu pracowników. Zamiast więc podwyżek dla wszystkich, są podwyżki dla nielicznych kosztem zwolnienia innych pracowników. Ci którzy zostali, muszą pracować więcej, aby zarobić na zadekretowane pensje. Do tego wielkie firmy z Zachodu, które, niestety, przeniosły się do nas przede wszystkim na niskie koszty pracy, przenoszą się dalej. Możemy ubolewać, że traktują nas jak bantustan, ale do tego doprowadzili politycy przez dziesięciolecia, witając każdą korporację z otwartymi rękoma. Teraz, wyganiając ich w praktyce z Polski, nie mają dla zwalnianych żadnej oferty.

Rząd mógłby, gdyby nie był skrajnie prounijny, bronić się tym, że to UE wymusza podwyżkę pensji minimalnej w Polsce. Dlaczego to robi? Aby obniżyć naszą konkurencyjność na swoim rynku. W ten sposób przestajemy być zagrożeniem dla krajów bogatszych, gdzie pracownicy mają więcej przywilejów.


 

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną