Komisja Wenecka zabrała głos, czyli kolejna porażka Bodnara

0
0
8
Lwy
Lwy / pixabay

W październiku 2024 r. Komisja Wenecka wydała opinię na temat dwóch propozycji reform wymiaru sprawiedliwości, które przesłał jej właśnie do oceny Adam Bodnar. Wynika z niej, że nie można mówić o „neosędziach”, ani ustawą cofnąć dla nich awansów, jakie dokonały się za rządów nowej Krajowej Rady Sądownictwa.

Chociaż ministerstwo zrobiło dobrą minę do złej gry i stwierdziło, że Komisja Wenecka zaproponowała rozwiązanie pośrednie między dwiema propozycjami rządu, to prawda jest zupełnie inna. Prawnicy z Zachodu stoją co prawda na stanowisku, że sędziowie wybrani przez KRS, której składa został powołany za rządów Zjednoczonej Prawicy, mogli być wybierani z wadą prawną, wynikającą z tego, że politycy mieli dużo większy wpływ na jej wybór niż dotychczas (chociaż podobne przepisy występują też np. w Niemczech), jednocześnie jednak Komisja podkreśliła stanowczo, że nie można po prostu uznać, iż KRS było nielegalne i ustawą cofnąć wszystkich jej orzeczeń i nominacji sędziowskich. Co więcej, eksperci nie mówią o „neosędziach”, ale „tzw. nowych sędziach”, dając jasno do zrozumienia, że nie można ot tak kwestionować ich statusu jako sędziów. To mógłby zrobić jedynie sąd, a to też tylko w indywidualnych wypadkach i w indywidualnych sytuacjach.

 

Nie ma "neosędziów"

 

Propozycja pierwsza jej przedłożona, która została przygotowana przez najbardziej radykalnych sędziów z Iustitii przewidywała, że po prostu na podstawie ustawy cofnie się wszystkie awanse i orzeknie, że „neosędziowie” nie są sędziami. Komisja zwróciła uwagę, że byłoby to pomieszanie trójpodziału władzy, bo posłowie decydowaliby o tym, kto jest sędzią, a kto nie. Co więcej, odbierałoby to nowym sędziom prawo do obrony. Zdumiewające, że nasze tuzy prawnicze, sędziowie z kasty, ale też wspierający ich prawnicy, w tym profesorowie, nie zauważyli takiej oczywistej rzeczy. Zdaniem Komisji powtarzanym jak mantra przez dziennikarzy jest „Przywracanie praworządności musi pozostawać w zgodzie z zasadą praworządności”. Tymczasem tutaj nasi „eksperci” twierdzili, że przecież żyjemy w „demokracji walczącej” i nie czas na „formalizm prawny”, czyli przestrzeganie konstytucji i prawa.

W opinii stwierdzono także: „Komisja Wenecka i Dyrekcja Generalna Praw Człowieka i Rządów Prawa zauważają, że ani istniejące orzeczenia ETPC i TSUE, ani decyzje polskiego Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego nie doprowadziły do unieważnienia ex tunc decyzji o nominacjach podjętych przez KRS. Komisja Wenecka i DGI uważają ponadto, że całościowe unieważnienie ex tunc wszystkich uchwał polskiej KRS nie wpisuje się w koncepcję praworządności, ponieważ między innymi nie spełniałoby testu proporcjonalności”. A przecież sędziowie z kasty i ich poplecznicy, kwestionując status nowych sędziów, powoływali się na wyżej wymienione instytucje międzynarodowe! To pokazuje, że ich działania nie miały żadnej podstawy prawnej, nawet gdybyśmy za taką przyjęli (choć tego nie wolno robić, bo jesteśmy krajem suwerennym) opinie jakichś międzynarodowych trybunałów.

Pozostaje więc teoretycznie druga droga nakreślona przez Bodnara (której sprzeciwiali się sędziowie z Iustitii), czyli weryfikacja sędziów. Tutaj jednak pies jest pogrzebany w szczegółach. Nowych sędziów według różnych wyliczeń jest od 2,5 do nawet ponad 3 tysięcy. Wszystkich zaś jest 10 tysięcy. Oznacza to, że problem dotyczy od 25 do nawet 30% całego składu sędziowskiego. Tymczasem, oceny nowych sędziów według Komisji nie może dokonywać żaden organ kontrolowany przez rząd. Mogą to zrobić tylko same sądy, aby nie naruszać trójpodziału władzy. Skoro jednak już dzisiaj sądy są zarzucone pracą, mają gigantyczne opóźnienia, system prawie nie działa, to wyobraźmy sobie, co by było, gdyby trzeba było poddać jedną trzecią sędziów weryfikacji. W każdym wypadku musiałby się zebrać skład sędziowski i orzec, biorąc pod uwagę wiele przesłanek, czy w danym wypadku sędzia gwarantuje niezawisłość czy nie. Do tego, w przypadku negatywnego orzeczenia dla sędziego, dochodziłaby droga odwoławcza. Doprowadziłoby to do całkowitego paraliżu sądownictwa.

 

Komisja przeciwko kaście

 

Bodnar, zdając sobie z tego sprawę, wymyślił, że można by zrezygnować z indywidualnej weryfikacji sędziów (która jako jedyna ma jakikolwiek sens) i zrobić to hurtowo. Komisja Wenecka sprzeciwiła się temu, choć pozostawiła pewną furtkę. Uważa bowiem za zgodne z prawem, gdyby sędziów pogrupować w pewne kategorie i w ten sposób przyspieszyć cały proces. Nie można jednak przy tym rezygnować z możliwości odwołania się przez sędziów od decyzji, a poza tym według Komisji trzeba to zrobić szybko, bo inaczej chaos będzie narastał. W Polskiej rzeczywistości nie będzie to możliwe. W praktyce, nawet jeśli powstaną odpowiednie przepisy, to najpierw zawetuje je prezydent, a kiedy nawet wygra przedstawiciel Koalicji 13 grudnia, prawdopodobnie całe procedury będą się ciągnąć bardzo długo.
 

Opinia Komisji Weneckiej całkowicie pogrzebała więc nadzieje kasty na usunięcie nowych sędziów ze stanu sędziowskiego. Może też w praktyce sparaliżować inne pomysły Adama Bodnara, który jednak ma pewne możliwości działania.

 

Najnowsza książka autora do kupienia tutaj

 

Komisja wenecka

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną