Polskie elektrownie atomowe jednak nie powstaną?
Donald Tusk od wielu lat powtarza, że jest zwolennikiem energetyki jądrowej. Jednocześnie jednak jego dotychczasowe działania każą przypuszczać, że za rządów Koalicji 13 grudnia żadne elektrownie atomowe w Polsce nie powstaną.
O wiarygodności premiera w temacie budowy elektrowni atomowej niech świadczy jego wypowiedź, jeszcze za swoich pierwszych rządów z 2009 r., w której mówił na konferencji, że do 2020 r. powinna być uruchomiona co najmniej jedna taka elektrownia, o ile nie dwie. Pomimo, że PO rządziło aż do 2015 r. nic w tej sprawie się specjalnie nie działo. Jak zauważył lewicowy portal Demagog: „W 2010 roku została powołana spółka PGE EJ 1, która przyjęła sobie za cel przygotowanie, budowę i eksploatację pionierskich reaktorów. Do 2018 roku nakłady na spółkę wyniosły prawie 0,5 mld zł, lecz nie przyniosły one żadnych efektów”.
Energetyka jądrowa za PiS-u
Oczywiście, w 2015 r. zmieniła się władza, ale po 2018 poczyniono już pewne postępy, nawet znaczne, choć z opóźnieniem. W 2020 r. Rada Ministrów przyjęła uchwałę w sprawie aktualizacji „Programu polskiej energetyki jądrowej”, który zakładał realizację procesu budowy dwóch elektrowni atomowych w latach 2020–2043. Udało się w tym czasie wybrać też lokalizację dla obu elektrowni. Pierwsza ma powstać w nadmorskiej gminie Choczewo. Udało się również wyłonić głównego wykonawcę, jakim została amerykańska firma Westinghouse. Określono też technologię: AP1000 – reaktor wodny ciśnieniowy.
Druga elektrownia jądrowa miała zostać zbudowana w Pątnowie przy współpracy publiczno-prywatnej z południowokoreańską spółką KHNP. Zdecydowano się na koreańską technologię APR1400 – unowocześnionego reaktora wodnego ciśnieniowego.
Poza tym Orlen zaprezentował wizję stworzenia wielu małych elektrowni jądrowych, tzw. reaktorów modułowych (SMR). Do 2038 r. miało powstać w Polsce 76 takich instalacji. Pierwszy miał być jednak uruchomiony już w ciągu 6 lat. Wyznaczono lokalizację siedmiu z nich.
"Jestem za, a nawet przeciw"
Po objęciu władzy przez koalicję 13 grudnia pojawiły się działania świadczące o tym, że rząd nie chce kontynuować starań poprzedników w tym zakresie. Najpierw zaczęto poddawać pod wątpliwość samą lokalizację elektrowni. Nowy wojewoda pomorski, Beata Rutkiewicz, powołana zaledwie 20 grudnia 2023 r., prawie od razu po objęciu urzędu kwestionowała już wydane zgody środowiskowe, które przygotował rząd Prawa i Sprawiedliwości. Donald Tusk mówił wtedy, że może należałoby odłożyć w czasie budowę elektrowni, a najpierw przyjrzeć się stanowi prawnemu.
Wywołało to tak wielkie oburzenie opinii publicznej, że nagle uznano słowa Rutkiewicz tylko za prywatną opinię i postanowiono nie zmieniać lokalizacji. Ta sytuacja dobrze oddaje jednak podejście premiera, które wydaje się bliźniaczo podobne do tego, jak potraktował CPK. Najpierw chciał zrezygnować z wielkiej inwestycji rozwojowej, bo zapoczątkowało je PiS, jest przejawem Polski „mocarstwowej” i przede wszystkim uderza w interesy niemieckie, a kiedy zetknął się z powszechnym oburzeniem, nagle dał się poznać jako wielki zwolennik CPK, ale już w okrojonej formie (która z pierwotnym projektem ma niewiele wspólnego, a i tak nie wiadomo, czy powstanie). Tutaj podobnie zgodził się w końcu na kontynuację projektu, ale jednocześnie rzucił pomysł wielkich turbin wiatrowych na Bałtyku, które mają przynosić więcej energii niż elektrownie atomowe i w praktyce zatrzymał inne projekty jądrowe.
Tusk stwierdził bowiem, że drugą elektrownię atomową zbudujemy, ale ogłosimy konkurs. Jak wiadomo, przy tak dużej inwestycji może to zająć lata, więc prawdopodobnie nic się w tej materii nie stanie. Dodał też, że rząd nie chce iść w małe reaktory atomowe (SMR). Tutaj powołał się na opinię ABW, która miała stwierdzić, że niesie to „ryzyko dla bezpieczeństwa państwa”.
Premier, przynajmniej na razie, utrzymuje termin oddania do użytku pierwszej elektrowni atomowej na 2035 r., który jako pierwszy wskazał Jarosław Kaczyński. Przy tak długich terminach wiele się jednak może zmienić. Opóźnienia mogą wystąpić na wielu poziomach i zapewne ta inwestycja ugrzęźnie na wczesnym etapie. Ku uciesze wrogów Wielkiej Polski, zwłaszcza Niemców.
Nowa książka autora pt. „Polska w likwidacji. Jak koalicja 13 grudnia niszczy nasz kraj?” dostępna tutaj