Skandal! Nie będzie odpolitycznienia spółek Skarbu Państwa
Polska2050 już w marcu złożyła projekt ustawy, której celem było odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa. Miał wyjść teraz z podkomisji sejmowej, ale PO i PSL zablokowali go.
Jedną z ważnych obietnic Koalicji 13 grudnia było skończenie z załatwianiem pracy dla swoich w spółkach Skarbu Państwa. Nie tylko przedstawiciele Polski2050, ale i innych ugrupowań koalicyjnych wskazywali, że PiS obsadził państwowe firmy swoimi zaufanymi ludźmi. Twierdzili, że Kaczyński zawłaszczył państwo i teraz powinien nastać czas profesjonalistów. Po wyborach okazało się jednak, że nic się nie zmieniło.
Onet pisał chociażby o aferze w Totalizatorze Sportowym: "Na dyrektorskich stanowiskach znaleźli się członkowie KO, PSL, Lewicy, a nawet kolega z boiska Donalda Tuska. Wszyscy trafili tam bez otwartych konkursów. W odpowiedzi na nasz tekst Ministerstwo Aktywów Państwowych wezwało radę nadzorczą do złożenia wyjaśnień, a ta tydzień później zdymisjonowała prezesa Totalizatora Rafała Krzemienia". Kontrola wykazała, że przyjmowano ludzi z partyjnego klucza, konkursy były pro forma, już przed ich ogłoszeniem znano zwycięzców.
Zostanie po staremu
To właśnie ustawa Polski2050 miała z tym skończyć. Jak okazało się jednak, nie ma na to wcale woli politycznej wśród rządzących. Wiadomo, w obecnej sytuacji do obsadzenia jest tysiące stanowisk, z których wiele nie wymaga pracy, a za to zapewnia olbrzymie apanaże i dodatkowe benefity. Nie jest tak też, że politycy chcieli oczyścić spółki ze wszystkich pociotków. Projekt zakładał jedynie, że będzie następował wybór trzech członków w radzie nadzorczej każdej spółki spoza grona polityków. Reszta może być więc z tego grona. Co więcej, sami „eksperci” też mogliby być wyłaniani w praktyce spośród znajomych.
Był to jednak malutki krok w stronę większej przejrzystości. Z całą pewnością bowiem istnieje poważny problem, który należy rozwiązać, ale nie ma woli politycznej, by go coś z tym zrobić. Poprzednicy także nie chcieli z tego rezygnować.Możliwe, że jest to związaneteż z tym, jaki system polityczny stworzono w Polsce. Na każdego posła pracuje wielu ludzi, którzy najczęściej robią to za darmo. Kiedy jednak ktoś zostanie wybrany, może odwdzięczyć się im zatrudnianiem w spółkach należących do państwa. W ten sposób poza gronem partyjnym rośnie wielkie środowisko nastawione właśnie na zdobycie różnego rodzaju stanowisk.
Decyzja PO i PSL to otwarcie przyznanie się jednak do tego, że wcale nie interesuje ich zmiana status quo. Całe więc to przekonywanie, jak to PiS załatwiał pracę swoim, służyło wyłącznie do tego, że samemu przejąć stanowiska i rozdać je swoim.
Powszechna korupcja polityczna?
Można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że to, co działo się w Totalizatorze Sportowym, występuje powszechnie. Może w niektórych miejscach przykłada się większą uwagę do zachowania form, jeśli podejrzewa się zainteresowanie mediów bądź opozycji, ale generalnie chodzi o to, by dowartościować „swoich” i pozbyć się „obcych”, czyli nie naszych.
W tym kontekście warto też zadać pytanie, dlaczego wyszła akurat sprawa w Totalizatorze Sportowym, dlaczego opisał ją Onet, który jest medium niemieckim i pro Tuskowym, dlaczego nie broniono prezesa Totalizatora, tylko szybko się go pozbyto? W wielu innych wypadkach, jak np. dotyczących ewidentnych nadużyć małżeństwa posłów Kingi Gajewskiej i Arkadiusza Myrchy, postanowiono przecież iść w zaparte i nie podjęto żadnych stanowczych kroków.
Jak wiele na to wskazuje, jest to efekt walki wewnątrz aparatu władzy. Mówi się o tym, że w ten sposób ukarano Władysława Kosiniaka-Kamysza, szefa Ludowców, za to, że nie poparł legalizacji aborcji. Pokazano mu wyraźnie, żeby nie robił takich ruchów na przyszłość, bo jego kolejni koledzy mogą zostać utopieni, a sama partia stracić na popularności. Oczywiście, w tym wypadku ucierpieli nie tylko ludowcy, ale możliwe, że po prostu dostali rykoszetem.
Wystarczyło, że zebrano trochę informacji, które dla koalicji rządzącej są dostępne i podrzucono je Onetowi, a portal ten nie musiał się domyślać, czy jego publikacja zostanie dobrze, czy źle odebrana. Zyskał na tym wyświetlenia i umocnił swój status niezależnego medium, a politycy również osiągnęli swoje cele. Wyborcy zaś dostali PR-owy przekaz: „No tak, wszędzie są nadużycia, ale my przynajmniej z nimi walczymy”.
Nowa książka autora pt. „Polska w likwidacji. Jak koalicja 13 grudnia niszczy nasz kraj?” dostępna tutaj