Bodnar nie zamierza ustąpić. Ma nowy plan na „neosędziów”
Kiedy Komisja Wenecka w październiku 2024 r. wydała opinię na temat dwóch propozycji reform wymiaru sprawiedliwości, które przesłał jej do oceny Adam Bodnar, wydawało się, że Ministerstwo Sprawiedliwości wycofa się ze swoich szaleńczych planów delegalizacji dużej części sędziów. Teraz jednak Bodnar przedstawił nowy plan, w którym okazuje się, że cofa się jedynie o mały kroczek.
Przypomnijmy, że Komisja Wenecka stwierdziła, że nie można mówić o „neosędziach”, ani ustawą cofnąć dla nich awansów, jakie dokonały się za rządów nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Stanęła co prawda na stanowisku, że sędziowie wybrani przez KRS, której skład został powołany za rządów Zjednoczonej Prawicy, mogli być wybierani z wadą prawną, wynikającą z tego, że politycy mieli dużo większy wpływ na jej wybór niż dotychczas (chociaż podobne przepisy występują też np. w Niemczech), to jednak podkreśliła stanowczo, że nie można po prostu uznać, iż KRS było nielegalne i ustawą cofnąć wszystkich jej orzeczeń i nominacji sędziowskich.
Eksperci ci nie mówili o „neosędziach”, ale „tzw. nowych sędziach”, dając jasno do zrozumienia, że nie można ot tak kwestionować ich statusu jako sędziów. To mógłby zrobić jedynie sąd, a to też tylko w indywidualnych wypadkach i w indywidualnych sytuacjach.
Przedłożone propozycje
Propozycja pierwsza jej przedłożona, która została przygotowana przez najbardziej radykalnych sędziów z Iustitii przewidywała, że po prostu na podstawie ustawy cofnie się wszystkie awanse i orzeknie, że „neosędziowie” nie są sędziami. Komisja zwróciła uwagę, że byłoby to pomieszanie trójpodziału władzy, bo posłowie decydowaliby o tym, kto jest sędzią, a kto nie. Co więcej, odbierałoby to nowym sędziom prawo do obrony.
Druga droga nakreślona przez Bodnara (której sprzeciwiali się sędziowie z Iustitii), czyli weryfikacja sędziów też została zakwestionowana przez Komisję Wenecką. Bodnar, zdając sobie z tego sprawę, że indywidualna weryfikacja mogłaby nie iść po jego myśli i doprowadziłaby sądownictwo do zapaści (oznaczałoby bowiem tysiące nowych spraw), wymyślił, że można by zrobić to hurtowo. Komisja Wenecka sprzeciwiła się temu, choć pozostawiła pewną furtkę. Uznała bowiem za zgodne z prawem, gdyby sędziów pogrupować w pewne kategorie i w ten sposób przyspieszyć cały proces. Dodała jednak, że nie można przy tym rezygnować z możliwości odwołania się przez sędziów od decyzji.
Segregacja i zastraszanie
Teraz, Bodnar idąc właśnie tym torem, zaproponował, żeby pogrupować „neosędziów” na trzy grupy: zieloną, żółtą i czerwoną. Pierwsza obejmie asesorów, asystentów i referendarzy, a więc przedstawicieli samego dołu sędziowskiej hierarchii. Im dano by spokój, uznając, że kwestionowana KRS nie miała wielkiego wpływu na ich nominacje, choć przyjęła ich do zawodu. O awansie do sądów miały decydować przede wszystkim wyniki egzaminu. Druga grupa to osoby, które awansowały w czasach obecnej KRS i mają wrócić na poprzednie stanowiska. Mogą jednak otrzymać pewien czas na pozostaje w delegacji po to, by nie sparaliżować systemu i dokończyć swoje sprawy. Trzecia grupa to osoby spoza sądów, adwokaci, radcowie prawni, prokuratorzy, notariusze itd., którzy zdecydowali się ubiegać się o status sędziego przed obecną KRS. Ci powinni stracić status sędziów i wrócić do swoich korporacji. W sumie chodzi o 3 150 sędziów sądów powszechnych: grupa zielona obejmie 1670 osób (53 proc.), grupa żółta 1 130 osób (36 proc.) i grupa czerwona 340 osób (11 proc.).
Jak widać, plan jest taki, żeby pozostawić w spokoju 50% nowych sędziów, uznając, że były to osoby po szkołach prawniczych, które z PiS-em nie miały raczej nic wspólnego, ponad jedna trzecia ma stracić awanse, a ponad 10% ma być wyrzuconych z zawodu. Co więcej plan, którego szczegóły poznamy oficjalnie w styczniu, ma zakładać, że sędziom grożą dyscyplinarki i to za takie rzeczy, że np. odważyli się poprzeć obecną KRS. W ramach każdej z tych grup będzie przeprowadzana indywidualna procedura z możliwością odwoławczą.
Generalnie więc Bodnar zrezygnował z najbardziej radykalnych pomysłów Iustitii, by wyrzucić wszystkich, ale chce zastraszyć nowych sędziów, zmusić ich do uległości i pozbyć się tych, którzy cokolwiek zawdzięczali obecnej KRS i mogliby być jej lojalni. Nie jest jednak wcale powiedziane, że ten plan się powiedzie. Zależy to oczywiście od tego, kto zostanie prezydentem. Jeśli nawet będzie nim Trzaskowski, pozostaje wiele problemów praktycznych. Co jeśli awansowany sędzia nie ma gdzie wrócić, bo jego stanowisko zlikwidowano? Co ze sprzeciwem korporacji, które nie chcą by sędziowie wracali do ich zawodu? Co z paraliżem, który może i tak wystąpić przy tak wielkiej operacji?