Pamięć o ZBRODNI WOŁYŃSKIEJ rodzi się w bólach

0
0
0
/

Do lipcowej, okrągłej rocznicy ludobójstwa dokonanej na Polakach na Wołyniu przez zdziczałych ukraińskich nacjonalistów, coraz bliżej. W parlamencie wciąż trwa spór o treść specjalnej, sejmowej uchwały w tej sprawie. Wydarzeniami z przed 70 lat coraz bardziej interesują się media.

 

Podział na polski, zgodny z historią punkt widzenia na wydarzenia wołyńskie z 1943 roku oraz stojący w opozycji do niego ukształtowany jest w dużej mierze od lat. Po naszej stronie znajdują się kresowiacy, środowiska narodowej prawicy, część prawych i odważnych polityków „obozu patriotycznego”. Wszyscy nazywający działalność UPA po imieniu. Nie fałszując, na doraźne potrzeby tzw. geopolityki, naszej historii.


Po drugiej zaś ekskomuniści z nietrzeźwym Kwaśniewskim i kosmopolityczni liberałowie ze szkoły Geremka i gazety dla wszelkich mniejszości - Michnika, dla których ważniejsze od uczczenia ofiar i pamięci o ludobójstwie są bieżące interesiki z Kijowem. Ludzie zaczadzeni wyziewami jednego z największych szkodników na polskiej emigracji - Giedroycia z paryskiej „Kultury”. Świadomie dokonujący wyboru amnezji historycznej i wykonujących mechanicznie instrukcje Waszyngtonu oraz Nowego Jorku.


Między jedną a drugą grupą sytuowała się do tej pory część tzw. „obozu patriotycznego”. I to nie tylko politycy, ale także związane z tymi środowiskami media. Żeby przypomnieć choćby niedawne niejasności związane ze zdjęciem analizy prof. Bogusława Pazia na łamach „GPC”.


Portal prawy.pl, oprócz stałego przypominania o wydarzeniach z 1943 roku w codziennym kalendarzu historycznym, odniósł się też konkretnie do tego incydentu. Przeprowadził wywiad ze wspomnianym naukowcem z Uniwersytetu Wrocławskiego, co wywołało zainteresowanie i dyskusje na portalach prawicowych.


Być może przy naszym skromnym zaangażowaniu w walce o prawdę o Wołyniu ludzie wokół Tomasza Sakiewicza doszli do wniosku, że ich ukraińska linia zupełnie rozmywa się z opiniami większości ich sympatyków. Dalsze pozostawanie przy bezgranicznej miłości do „pomarańczowych”, w dużej mierze odwołujących się do tradycji siepaczy z UPA, musi zostać skorygowane. Zwłaszcza, że kilka dni po „awanturze” z prof. Paziem głos zabrał Jarosław Kaczyński i powiedział, to, czego nasza strona oczekuje od polityków usytuowanych po naszej stronie sceny politycznej.


Wczoraj na niezależna.pl, a więc internetowym portalu koncernu „Gazety Polskiej” ukazał się wywiad z Ewą Szakalicką, organizatorką 70. rocznicy obchodów ludobójstwa na Wołyniu. Dowiedzieliśmy się z niego o tym, jak mają przebiegać główne uroczystości 11 lipca w Warszawie. Te obywatelskie, bo te oficjalne z udziałem prezydenta Komorowskiego, będą taką samą wydmuszką, podrasowaną medialnie przez dziennikarzy ze „zbioru zastrzeżonego” służb specjalnych, jak 11 Listopada ubiegłego roku.


Zaproszenia, podobnie jak na PSL-owską imprezę na Wiejskiej, nie dostała między innymi Federacja Organizacji Kresowych. Być może gwiazdami prezydenckich obchodów będą, więc ex komuniści pokroju historyka Tomasz Nałęcza, czy urzędnicy kancelarii tacy, jak choćby Jan Lityński. Ten – przypomnijmy -  co dostąpił jako dziecko „zaszczytu” bycia wziętym na ręce i wręczenia kwiatów na manifestacji 1 Maja samemu Bolesławowi Bierutowi. Na „obchodach” Komorowskiego nie zabraknie z całą pewnością mediów. Znowu mocno uaktywni się radiowa Trójka.


Tymczasem, jak wynika z wypowiedzi Ewy Szakalickiej, obywatelskie obchody napotykają wciąż na wiele problemów. Dotyczy to także spraw finansowych. Partycypacji w kosztach odmówiły władze Warszawy. Miał być m.in. koncert znanego muzyka Krzesimira Dębskiego, którego dziadkowie polegli na Wołyniu. Czy Dębski zagra?


Z wywiadu wiemy też, że różnorakiej pomocy udzielają posłowie PiS. Wyjaśnienia wymaga – moim zdaniem – podniesiona przez Szakalicką, sprawa nacisków na organizatorów, by nie wychodzili na ulice. Trzeba, żeby opinia publiczna dowiedziała się, kto za tym stoi. Kto wymaga konsultacji u egzorcysty, by odpędzić upiora-Giedroycia?   


W sprawie upamiętnienia rzezi wołyńskiej nie popisał się Senat. W specjalnej uchwale nie padło słowo „ludobójstwo”. Niestety podobna sytuacja może mieć miejsce niebawem w Sejmie. Głównie za sprawą antypolonizmu i kosmopolityzmu wielu ludzi Platformy. To nie, kto inny, tylko ich człowiek – Juliusz Braun – szef TVP, uraczył nas proniemiecką propagandą XXI wieku, obowiązującą w budowanej IV Rzeszy, w filmie „Nasze matki, nasi ojcowie”.


Ale problem nie dotyczy tylko „ograniczonych patriotów” z PO. Swoje „pięć groszy” dodał też niedawno wielki przyjaciel Kwaśniewskiego – pierwszy prezydent niepodległej Ukrainy Leonid Krawczuk, który wezwał do nieroztrząsania przeszłości w imię dobrych stosunków polsko-ukraińskich.


Tak, więc o przyzwoitość w sprawie Wołynia dla setek tysięcy ofiar i ich rodzin będzie w III RP bardzo trudno. W tym parlamencie PO, Palikoty, SLD i nijakie PSL mają większość. Najwyższy czas, także mając w pamięci tragedię wołyńską z przed 70 laty, to zmienić.


Wanda Grudzień

fot. Agata Bruchwald/prawy.pl

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną