Zbliża się wrzesień, miesiąc w którym rozpoczyna się coroczny sezon szczepień na grypę. W Polsce szczepi się ok. 5-7 proc. W krajach UE kilkadziesiąt. Wokół tej szczepionki wyrosła jakaś zła legenda, sugerująca prawdziwy Armageddon poszczepienny. – Ty się szczepisz – pytają mnie zdziwione koleżanki – ja gdy się zaszczepiłam, to zachorowałam na ciężką grypę. Od tego czasu przyrzekłam sobie – nigdy więcej się nie zaszczepię. Jak kto woli. Szczepię się co roku przeciwko grypie już od kilkudziesięciu lat i od tej pory nigdy na nią nie zachorowałam. A kiedyś regularnie łapałam ten wirus. Oczywiście szczepionka nie chroni od zarażenia się wirusami grypopodobnymi, ale one u osób zaszczepionych zawsze przebiegają łagodniej.
Skąd taka nieufność narosła wokół tej szczepionki. Może dlatego, że trzeba ją powtarzać corocznie, bo wirus grypy podlega mutacjom. A czarne historie o ciężkim przebiegu choroby właśnie po szczepieniu biorą się chyba stąd, że na okres poszczepienny może nałożyć się zakażenie nie mające nic wspólnego ze szczepionką. Tak bywa i z innymi szczepieniami. Pamiętam historię z mojego dzieciństwa. W Polsce grasowała wówczas epidemia polio. W naszym kraju szczepionka była niedostępna. Mój wujek, który był lekarzem przywiózł ją dla dzieci z całej rodziny ze Szwajcarii. Zostaliśmy zaszczepieni. Po kilku dniach mój młodszy brat ciężko zachorował. Objawy były takie jak przy polio. Zrozpaczeni rodzice byli pewni, że choroba jest wynikiem szczepionki. Okazało się, że brat złapał ciężką anginę, a wysoka gorączka doprowadziła do chwilowego paraliżu nóg. Szczepienie przeciwko polio nałożyło się w czasie na inne zakażenie .
Tak jest zapewne i u tych osób, które czynią grypową szczepionkę winowajcą ciężkiej grypy. A rzeczywistość jest taka, że w okresie zimowym zwykle wybucha epidemia tej choroby. Zależnie od jej nasilenia, bombardowani niepokojącymi doniesieniami zachorowań, a nawet zgonów, żyjemy w strachu przed zakażeniem. I często tak późno, w okresie wzmożonej zachorowalności szczepimy się.
Sprawa szczepień jest o wiele bardziej niepokojąca w wypadku dzieci. Nasilił się u nas bardzo ruch antyszczepieniowy. Moda przyszła z Zachodu. W Niemczech, Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii to zjawisko jest dość powszechne. Nie mówię o tych rodzicach, którzy domagają się od lekarzy rzetelnej informacji na temat szczepień, a otrzymują tylko kilka sloganów. Traktuje ich się jak namolnych, przygłupich petentów. Ale dużo jest matek, których działanie jest lekkomyślne. Dwa lata temu było modne zarażanie dzieci ospą wietrzną. Urządzano spotkania, na które przyprowadzano chore dziecko i ono miało zarazić zdrowe dzieci. W Niemczech ogłupienie doszło do zenitu. Mamy dzieci zarażonych przesyłały w listach zakażone lizaki. A wirusa ospy wietrznej nie można bagatelizować. Choroba
może nieść z sobą poważne powikłania, a nawet zgony.
Nieprawdą jest również panujący mit, że raz przebyty krztusiec, świnka, ospa wietrzna uodparniają na całe życie. Zdarzają się bowiem wypadki ponownych zachorowań.
Choroby które uważało się za pokonane, wracają. Tak jest z odrą. W niektórych krajach UE wzrosła zachorowalność na tę groźną chorobę. A to dlatego, że rodzice zaniechali szczepień. U nas niedawno wystąpiły ogniska odry w okolicach Wrocławia i woj. mazowieckiego. Została do nas przywleczona od emigrantów wracających z Wielkiej Brytanii. Odry nie wolno bagatelizować. Może wywołać ciężkie powikłania – zapalenie płuc i mózgu.
Jak groźne jest rozprzestrzenienie pewnych mitów, widać na przykładzie szczepionki przeciwko odrze, śwince, różyczce. Rodzice twierdzą, że może wywołać autyzm. Ten pogląd rozprzestrzenił się po aferze związanej z dr Wakefieldem. To on ogłosił taką teorię nie popartą żadnymi badaniami. Okazał się oszustem, powiązanym z jakimiś korporacjami. Skończyło się wszystko procesem i odebraniem oszustowi praw do leczenia. Ale jego teoria poszła w świat i nadal szerzy popłoch.
Podejrzenie o poszczepienny autyzm może wynikać także ze zbieżności czasowej. Autyzm najwcześniej można zdiagnozować około drugiego roku życia, a wtedy jest okres szczepienia. Nie ma żadnych naukowych dowodów, że ta szczepionka wywołuje autyzm.
Na pewno trzeba by rozważyć, czy dzieci zaraz po urodzeniu muszą być szczepione przeciw gruźlicy i WZW, czy nie poczekać z tymi szczepieniami do czwartego roku życia. Są jeszcze inne rzeczowe argumenty rodziców, nad którymi trzeba się zastanowić. W tym wiodąca rola lekarzy, którzy muszą zmienić swój stosunek do wątpiących rodziców.
Ale nie można ulegać stereotypom, że szczepienia są niepotrzebne, bo dziecko jest zdrowe, a dana choroba występuje rzadko i jest małe prawdopodobieństwo, że syn czy córka na nią zapadną. A rząd propagując szczepienia, pozbywa się niepotrzebnych szczepionek. Nigdy nie wiadomo skąd i kiedy zostanie do nas przywleczony groźny wirus. Kilka lat temu grasowała na Ukrainie błonnica, w Tadżykistanie polio. Jeżeli zaniecha się tych szczepień, groźne choroby do nas powrócą.
Iwona Galińska.