Wiedza z encyklopedii na... śmietankę do kawy

0
0
0
/

- Ucieszył mnie ten niespotykany pomysł na promocję wiedzy, i doszłam do wniosku, że sytuując się na „śmietankach” - nauka ze szkolnej ławy - wcale nie dosięga bruku, wręcz przeciwnie - wychodzi naprzeciw społecznym oczekiwaniom i współczesnym trendom - pisze Edyta Piłat.

 

To, że współczesny świat jest różnorodny, niejednoznaczny, oryginalny, ciekawy i zaskakujący, wie nawet małe dziecko. Pokusiłabym się nawet o określenie, że współczesny świat „jest ciekawy świata”. Gdyby ktoś mi jednak powiedział, że tak specjalistyczną wiedzę o kulturze polskiej jak rodzaje tańców narodowych, poznam z opakowań jednorazowego użytku śmietanek do kawy – pogratulowałabym mu nietuzinkowego pomysłu, na pewno poczucia humoru i doskonałej promocji wiedzy. Patrzę na zagadnienie ze strony językowej czy kulturowej, ale też „po pracy” - próbuję wcielić się w rolę przeciętnego konsumenta – wiedzy, w tym przypadku.

 
Tak oto na „dziesiątce” śmietanek do kawy słynnej firmy Łowicz (działającej od 1906 roku – informacja wzięta z opakowania produktu) – odnalazłam najsłynniejsze tańce polskie z rysunkami przedstawiającymi również odzienia, w których się je tańczy.


Tańce takie jak: polonez, mazur, taniec góralski, krakowski, łowicki, śląski, warmiński, wielkopolski – są odbiorcy podane wprost. A kto zechce głębiej zdefiniować te pojęcia – z pewnością zajrzy do encyklopedii.


Ucieszył mnie ten niespotykany pomysł na promocję wiedzy, i doszłam do wniosku, że sytuując się na „śmietankach” - nauka ze szkolnej ławy - wcale nie dosięga bruku, wręcz przeciwnie - wychodzi naprzeciw społecznym oczekiwaniom i współczesnym trendom. Wiedza ta staje się bardziej widoczna; powszechnieje.

 
Niedawno na kremie nivea odnalazłam obrazki z nazwami pór roku. Była to chyba jakaś limitowana edycja. Cóż, pomyślałam pospiesznie, do tego nowatorskiego pomysłu dodałabym określenia w językach obcych - po szwedzku czy po holendersku - i już krem nivea spełniałby funkcję dydaktyczną.

 
Uczniom zawsze podaję przykłady wyrażeń: „pierogi ruskie” i „ryba po grecku”, które są zdaje się potocznymi określeniami funkcjonującymi zaledwie w Polsce, nie mającymi nic wspólnego z krajami, gdzie chciano by je wyprodukować. „Ryba po grecku” - jest jak najbardziej polską potrawą, tzn. podsmażoną mrożoną rybą z typowo polskimi warzywami – marchewką, pietruszką, cebulą. „Gdzie Rzym, gdzie Krym” - spytałby przeciętny Grek, nie bardzo orientujący się zapewne w pochodzeniu tej potrawy.


Natomiast wspomniany przymiotnik „ruski” z „pierogów ruskich” pochodzi wszakże od określenia Ruś lub od Rusów, czyli plemion zamieszkujących te tereny... Gdyby mianowano pierogi wyprodukowane w Federacji Rosyjskiej „po tamtejszemu” - nazwa brzmiałaby „pierogi rosyjskie”. No i powstaje językowe „ni przypiął ni przyłatał”. A po wtóre, jak tu kupić „pierogi rosyjskie” skoro te z kartoflami, twarogiem i podsmażaną cebulką - to przecież słynne na cały świat ruskie pierogi.

 
Edyta Piłat

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną