Wystawiona w Teatrze Powszechnym w stolicy „Klątwa" (lewicowy spektakl propagandowy podszywający się pod adaptację klasyki) kolejny raz udowadnia, że niskie podatki są lepsze od sztuki nowoczesnej.
Skutkiem spektaklu „Klątwa" (który nie jest wyjątkiem, a klasyczną produkcją lewicowych „artystów" pasożytujących na podatnikach) powinno być wycofanie się państwa oraz samorządów z finansowania sztuki oraz kultury współczesnej, i obniżenie o sumę zaoszczędzonych środków obciążeń podatkowych obywateli. Po takiej obniżce podatków i wycofaniu się państwa z domeny współczesnej kultury, każdy Polak sam zadecyduje czy ma ochotę wydać odzyskane pieniądze na twórczość „artystów" czy nie (z zasady podatnicy lepiej wydają swoje pieniądze niż biurokraci – który wbrew rojeniom socjalistów wszelkiej maści nie są wcale mądrzejsi od Polaków).
Pozostawienie podatnikom decyzji o tym na co wydadzą swoje pieniądze, a nie okradanie ich wysokimi podatkami, i marnowanie ich zrabowanych przez władzę pieniędzy, pozwoliło by uniknąć niepotrzebnych sporów ideologicznych. W sytuacji, w której sami obywatele decydowali by na jakie instytucje kultury idą ich środki, i czy w ogóle ma to miejsce, zakończyłyby się wszelkie spory.
Ingerencja państwa w dziedzinę kultury nie jest potrzebna. Kultura to nie wodociągi, kanalizacja czy zapewnienie bezpieczeństwa obywateli, które przerasta indywidualne możliwości obywateli czy instytucji rynkowych. Kultura jest dziedziną, która może i powinna funkcjonować samodzielnie (na zasadach rynkowych lub prywatnego mecenatu), a nie być okazją do pasożytowania na obywatelach.
Polska, w wyniku zaborów, tyrani sanacji, wojen, terroru komunistów, dywersji postkomunistów i ich kumpli, to biedny kraj. Ponad trzy miliony Polaków zostało zmuszonych biedą do emigracji zarobkowej. Duża część dzieci w Polsce do czasu 500+ była niedożywiona. Nie ma pieniędzy na wodociągi, kanalizację czy drogi. Powodem biedy w Polsce są wysokie podatki i szkodliwe przepisy. Pieniądze z tych niszczących Polskę wysokich podatków były i są przeznaczane przez władze samorządowe oraz państwowe na sztukę nowoczesną. Na niezwykle kosztowne wystawianie „dzieł" sztuki z moczu, kału, pornografii i sprofanowanych katolickich dewocjonaliów.
Pełne hipokryzji są też deklaracje lewicy głoszącej, że nie można cenzurować sztuki. Lewica nie chce cenzurować sztuki tylko wtedy, gdy jest ona antykatolicka. Ale gdy sztuka jest antysemicka to na lewicy panuje konsensus, że należy ją zwalczać. Tak jak nie jest akceptowana publicznie muzyka neonazistowska, tak jak nikt nie dotuje z pieniędzy podatników nazi kapel nawołujących do nienawiści rasowej, tak samo nie powinna być tolerowana sztuka szerząca nienawiść i pogardę dla katolików. Gdyby ktoś zaproponował wystawienie sztuki szerzącej pogardę dla Żydów, to żaden teatr by jej nie wystawił i żaden polityk nie wsparł by takiego przedstawienia.
Ważną kwestią jest też to, po co lewica marnuje tak wielkie pieniądze na demoralizację. Pomimo że komuniści ponieśli klęskę gospodarczą i technologiczną, lewica nie porzuciła marzeń o globalnej rewolucji bolszewickiej. Polem walki ideowej między katolikami a lewicą stała się kultura. Lewica demoralizuje ludzi bo kultura, wiara i moralność tworzą kapitał społeczny, sprawiają, że ludzie żyją w naturalnych wspólnotach, w samoorganizacji. Te naturalne wspólnoty, rodzina, religia, naród, są barierą w ekspansji tyranii państwowej. Lewica promuje demoralizację, by ochronić swój monopol na władzę oparty na masie jednostek niemających między sobą więzi społecznych.
Szkoda, że instytucje działające w sferze kultury za pieniądze podatników (czy to przekazywane przez samorząd, czy władze centralne) nie przedstawiają na wystawach czy podczas wystawiania sztuk teatralnych informacji o tym, ile dana impreza kosztowała, kto i ile na niej zarobił, jakie są stałe koszty działalności instytucji w czasie takiej imprezy. Informacja taka pozwoliłaby podatnikom poznać losy pieniędzy, które im odebrano. Wyposażeni w taką wiedzę podatnicy mogliby podejmować świadome decyzje w zbliżających się wyborach, suwerennie zadecydować, czy chcą mieć niższe podatki, czy wolą by z ich wysokich podatków eksponowano sztukę zawierającą patologiczne treści.
Lewica jednak nie chce zaakceptować takiego klasycznie liberalnego rozwiązania. Celem lewicy jest odebranie podatnikom ich pieniędzy, by ci nie mieli za co walczyć z tyranią państwa. Lewica wydaje pieniądze podatników na sztukę nowoczesną by demoralizować ludzi i niszczyć więzi społeczne, by ludzie byli bezbronni wobec lewicowych działań i bezczynnie zgadzali się na zniewalanie i bycie ofiarami zinstytucjonalizowanej kradzieży.
Sztuka nowoczesna jest doskonałym przykładem tego, jak za pieniądze ukradzione podatnikom (nie oszukujmy się, dobrowolnie nikt by ich nie oddał) biurokracja produkuje „dobra i usługi" których podatnicy nie chcą i nie potrzebują. Te biurokratyczne „dobra i usługi" (często epatujące wizerunkiem narządów płciowych) produkowane są dodatkowo nie jako afirmacja piękna i witalności, ale jako propaganda (instrument kreowania pożądanych przez lewicę postaw) wszelkich patologii i brzydoty. Celem lewicy jest sterroryzowanie ludzi, a najłatwiej sterroryzować można ludzi chorych, zdemoralizowanych, pozbawionych wrażliwości na piękno i prawdę.
Zbliżające się wybory samorządowe są doskonałą okazją, by uwolnić Polaków od panoszących się w samorządach socjalistów, którzy po pierwsze niszczą Polskę wysokimi podatkami i szkodliwymi przepisami, a po drugi zrabowane Polakom pieniądze marnują na szerzenie lewicowej demoralizacji i propagandy. Problemem jest tylko to, że Polacy są niezorganizowani, nie mają programu (czyli oceny tego, jakie są wyzwania i jak należy im sprostać) ani organizacji zdolnej do przejęcia władzy w terenie. Ponad 25 lat temu zakończyła się formalna komunistyczna okupacja i Polacy zyskali możliwość legalnej samoorganizacji. Jak do tej pory z tej możliwości nie skorzystaliśmy i w wyniku tego zorganizowana mniejszość cwaniaków bezczelnie na nas pasożytuje. Czas z tym skończyć, stworzyć program, na jego bazie powołać organizacje i skutecznie bronić swoich interesów.
Jan Bodakowski