Od lat wielu zewsząd słychać apele, by nie szargać ikony. A bo to, starszy człowiek. A bo to, przecież ma takie zasługi. A bo to, na świecie szanowany. A bo to, symbol wolnej Polski. A bo to, w końcu były Prezydent itd., itd.
A kiedy coś powie, to ponownie chór „wyrozumiałych”, na wszelkie sposoby próbuje go tłumaczyć.
A bo to, tyle zrobił, że można mu już wybaczyć starcze gaworzenie. A bo to, pewnie złośliwy krasnal wstydliwie posrywa między zwoje mózgowe, mieszając chochlą zmysły. A bo to, przecież tylko w latach siedemdziesiątych nosił strój brata Lolka. „A bo to”, „a bo to” i wiecznie „a bo to”. Ale, cóż to dalej się dzieje? Otóż rzeczony jegomość, ciągle dodaje kolejne warstwy, do sterty swego intelektualnego guano.
I gada, i gada, i wciąż gada.
I niechaj androny plecie, wszak to każdego prawo. Jednak kiedy w potoku kolejnych społecznych wynalazków, dociera do mnie świetlana koncepcja przyłączenia Rzeczypospolitej do Niemiec, krew mnie zalewa.
Ale trwam twardo, oddając się głębszej analizie wzorcowych objawów choroby Alzheimera. Dostrzegam osobiste tragedie i problemy byłego pierwszego obywatela RP i po chrześcijańsku boleję nad losem zwykłego człowieka. Jednak kiedy ostatnie wyniki badań potwierdzają, co z dawna odkryte - pan znowu gada. Tego dźwięku mam już serdeczny przesyt!
Otóż łaskawco przestań się światu odgrażać i nienawidzić, tylko dlatego, że nie zdążyłeś w porę pozbyć się wszystkich dowodów. Wyznaj mi jak można suwerennie i samodzielnie rządzić, mając świadomość istnienia niejednej, ubeckiej szafy, której zawartość może kreować i sankcjonować nawet najbardziej podłe nikczemności ich właścicieli. Wyjaśnij, czy pochyliłeś się nad losem ludzi wywalonych z pracy na zbity pysk, na podstawie twoich donosów? I ich rodzin, próbujących układać sobie życie z wilczym biletem. Czy kiedykolwiek pomyślałeś, że swoim żywotem zwiodłeś wielu ludzi szlachetnych, którzy na bazie prostych zasad logiki widzą dzisiaj wyraźnie kłamstwa i szalbierstwa? Czy rozumiesz, że dla katolika twój znaczek w klapie staje się wyrazem aroganckiego, faryzejskiego tupetu, w najgorszej jego odmianie? Jak szanowny parweniuszu mam postawić Ciebie w poczcie historycznych przywódców mojego kraju? Czy w ogóle masz świadomość zła, jakie stało się skutkiem twoich, konsultowanych z łajdakami, decyzji? Czy odrobinę czujesz jaką szkodę wyrządziłeś polskiemu Kościołowi, naciskając na wybór kardynała Glempa, na Prymasa Polski, zupełnie dezawuując wskazówki Prymasa Tysiąclecia? Czy dostrzegasz swój udział w nieokiełznanym złodziejstwie narodowym, szalejącym pod Twoimi rządami? Czy układając się do snu masz poczucie jakiego wała zrobiłeś, z po stokroć, od ciebie mądrzejszych ludzi? Czy nie kłuje Ciebie fakt bezczelnego ciągania po sądach zacnych ludzi, tylko dlatego, że tak chciałeś wykorzenić prawdę o sobie? Czy dobrze Tobie ze świadomością z kim siedziałeś przy okrągłym stole, próbując zrobić z tego faktu wiekopomne wydarzenie? Czy wiedziałeś, że na palcach jednej ręki, w tym towarzystwie, można było zliczyć ludzi o czystych intencjach? Czy masz wreszcie jasność, iż cała Twoja wiedza, mieszcząca się w elektropolu między anodą i katodą, nigdy nie predestynowała Ciebie do rządzenia czymkolwiek większym od przyzakładowego warsztatu elektrycznego? Czy dotarłeś do tajemnicy, że byłeś tylko plebejskim gwarantem spokojnego dożycia swych dni przez największe szumowiny? Czy wiesz dzisiaj, iż po to istniałeś, ze swoim patosem władzy, by sankcjonować rozdawnictwo narodowego majątku, by chronić peerelowskie status quo, by dbać, aby w zasadzie niewiele się zmieniło, w zamian dostając światowe zręby bucowatej akceptacji, oraz możliwość żywota z wykładów, w których zresztą, także urągałeś naszym narodowym interesom i narodowej godności. Dość wspomnieć twoje amerykańskie sugestie, iż na polskiej głupocie można zrobić dobry biznes.
Dzisiaj twierdzisz, że Twoim marzeniem jest spokojnie dożyć swoich dni. To nie tak, Misiu Kolorowy! Nie tak prosto! To ja mam zostać z Twoją historią, obarczoną stekiem niedomówień i półprawd, z lotniskiem pod patronatem; „elektrycznego kłamczuszka”, z odium tej złodziejskiej prywatyzacji szubrawca Lewandowskiego, z tym całym bajzlem sądowniczym, z tymi wszystkimi siatkami agentów, wygodnie rozpartymi we wszystkich strukturach współczesnej RP, z tym krajem, zmaltretowanym dwudziestowieczną transformacją.
Mam chrześcijańskie przekonanie człeku nieszczęsny, że przy Tak bezpodstawnie rozdętym „ego” trudno będzie Tobie z pokorą pochylić się nad swym życiorysem. Wiem, że wiele jego kart zapisanych jest bez Twego intelektualnego udziału. Że stanowiłeś tylko ślepe narzędzie w realizacji sprytnego planu, którego esencja była poza Twoją percepcją. Wiem, że wielokrotnie stałeś przed trudnymi wyborami, ale dopuść do świadomości, że częstokroć wybierałeś źle. Wiem jak trudno rozstać się Tobie z niezasłużonym wizerunkiem, któremu sam dałeś wiarę. Wiem, że nie jesteś nawet w stanie wskazać wszystkich łajz, które z ukrytego pokoju pociągały za Twoje marionetkowe powrozy. Uwierz jednak, jak trudno strawić mi Twoje nikczemności. Jak trudno wspominać wolnościowe tchnienie tego pięknego narodu, bez widma płatnych donosów męża opatrznościowego. Jak trudno spuścić wodę z marzeniami i pragnieniami milionów ludzi tylko dlatego, że Ty bawiłeś się ich losami, wijąc się w sieci haków i powiązań. Pamiętaj Panie Prezydencie to nie Ty obaliłeś komunę, to komuna obaliła sama siebie, wykorzystując Twoje tajemnice, zależności, bezeceństwa i życiorys. Usiądź zatem przed lustrem i wyznaj choćby przed Bogiem i sobą całą prawdę, która uczyniła z Twego życia niewolnicze piekło. Ja niczego już od Ciebie słyszeć nie chcę.
Nikt jeszcze nigdy nie doprowadził tylu ludzi do życia w tak wstydliwej hipokryzji; z jednej strony prawda obiektywna o Twoim żywocie, z drugiej zaś bojaźń o rozmiar kompromitacji na świecie, kiedy wyjdzie na jaw, że przez tyle lat daliśmy się dymać przez niezbyt rozgarniętego figuranta.
Nie wiem jak szanowni Państwo, ale ja już jestem gotów zeżreć wreszcie tę żabę.
Leszek Posłuszny