Zbliża się Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, przypadający 1 marca. Z tej okazji odbędzie się Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych, organizowany nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Będąc niedawno w Anglii na zaproszenie polskiej organizacji młodzieżowej Patriae Fidelis dowiedziałem się, że również i oni organizują taki Bieg, tyle, że 5 marca – bo w niedzielę wszyscy chętni Polacy będą mogli wziąć w tym przedsięwzięciu udział bez konieczności opuszczania pracy. Kiedy rozmawialiśmy na ten temat, sugerowałem, by przypominając o Żołnierzach Wyklętych, a więc o żołnierzach, którzy wbrew wszystkiemu dochowali wierności Rzeczypospolitej, postarali się przypomnieć również o Jałcie. Wydaje się to bowiem celowe z dwóch powodów. Po pierwsze – Żołnierze Wyklęci byli jednym z tragicznych następstw Jałty, kiedy to dotychczasowi sojusznicy Rzeczypospolitej sprzedali Polskę Stalinowi tak, jak rzeźnikowi sprzedaje się krowę. Gdyby nie Jałta, żadnych „Żołnierzy Wyklętych” by nie było. Byliby zasłużeni Żołnierze Rzeczypospolitej, otoczeni chwałą i wdzięcznością całego narodu. Gdyby nie Jałta, moskiewskie psiaki nie miałyby w Polsce nic do roboty, chyba, że za bandytyzm, jakiego dopuszczali się podczas okupacji i za zdradę, dobywałyby karę ciężkich robót. Ponieważ jednak Jałta się zdarzyła, Polska dostała się pod sowiecką okupację, dzięki której moskiewskie psiaki nie tylko rozpanoszyły się w naszym kraju, a żeby swoją pozycję utrwalić, przystąpiły do eksterminacji żołnierskiej elity Rzeczypospolitej. W dodatku moskiewskie psiaki odradzają się w kolejnych pokoleniach ubeckich i partyjnych dynastii, których wybitnym reprezentantem jest były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Zatem Jałta nadal jest otwartą raną w ciele narodu polskiego, który do dzisiejszego dnia musi dzielić terytorium państwowe w polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą – dziedzictwem Jałty właśnie. Po drugie – Jałtę w związku z Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych warto przypominać właśnie w Anglii, która była jednym z sygnatariuszy postanowień tej haniebnej konferencji i nawet na swój sposób „wyklęła” również tych polskich żołnierzy, z którymi na frontach II wojny światowej pozostawała w braterstwie broni, z obawy przed gniewem Stalina nie dopuszczając ich do udziału w defiladzie zwycięstwa. To jest nie tylko polskie moralne prawo, ale i obowiązek, więc 5 marca wypada wystąpić z ostentacją i rozwiniętymi polskimi sztandarami.. Zwracałem natomiast uwagę, że Polacy powinni unikać pouczania Anglików w ich kraju, jak powinni postępować z muzułmańskimi imigrantami. To nie byłoby taktowne i w takim przypadku można spodziewać się nieżyczliwej angielskiej reakcji. Jeśli nawet Polacy chcieliby w takich manifestacjach uczestniczyć, to jednak bez ostentacji, to znaczy – bez rozwijania polskich sztandarów. I właśnie taka reakcja się pojawiła w postaci zatrzymania na lotnisku pana Jacka Międlara, który przybył tam na zaproszenie angielskiej organizacji Britain First. Ale oto pojawił się jeszcze jeden powód, by w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych wystąpić w ostentacją również w Polsce. Od pewnego bowiem czasu w toczącej się w naszym kraju politycznej wojnie pojawiły się również głosy szkalujące pamięć najwierniejszych żołnierzy Rzeczypospolitej. Nietrudno domyślić się, z jakich kręgów te głosy dochodzą. Z przedstawicieli kolejnych generacji moskiewskich psiaków, które pragnęłyby kontynuować proces wdeptywania w ziemię już nawet nie samych bohaterów, ale nawet pamięci o nich. Jest to reakcja III pokolenia UB na zmianę pokoleniową. Młodzi ludzie zaczęli rozgarniać śmietnik historii i odrzucając zaśmierdziałe „legendy”, spreparowane przez żydokomunę na użytek mniej wartościowego narodu tubylczego, natrafili na kości bohaterów, pochylili się nad nimi z zainteresowaniem i miłością. Wzbudziło to żywe zaniepokojenie III pokolenia UB, które poczuło się zagrożone, czy aby nie zbliża się kres dobrego fartu. Próbuje zatem zohydzać pamięć najwierniejszych żołnierzy Rzeczypospolitej, oskarżając ich o zbrodnie, między innymi – na „cywilach”, a wtórują im rozmaite półgłówki, których przypadek wyniósł najwyraźniej zbyt wysoko. Warto zatem zarówno gwoli prawdy, jak i gwoli pouczenia, rozszyfrować tych „cywilów” - co oni za jedni. Otóż większość tych „cywilów” to po prostu konfidenci, tajni współpracownicy NKWD i UB, których likwidowanie było ze strony Żołnierzy Wyklętych realizowaniem prawa do obrony koniecznej. Charakterystyczne jet to, że w tej kampanii szkalowania „Żołnierzy Wyklętych” przoduje żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją pana red. Adama Michnika, który od lat wyłazi ze skóry by podtrzymać zatęchłą „legendę” byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju Lecha Wałęsy. Stanisław Michalkiewicz