Na wiosnę 2014 podczas apogeum nieoficjalnych starań o stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, Donald Tusk jeszcze, jako premier polskiego rządu, zaproponował koncepcję unii energetycznej.
Przypomnijmy tylko, że centralną zasadą przedstawionej wtedy przez Tuska unii energetycznej, miało być powołanie jednej unijnej instytucji, która zajmowałaby się zakupem gazu dla wszystkich 28 państw członkowskich.
Drugim jej filarem miało być: w sytuacji zagrożenia dostaw dla jednego lub kilku krajów UE, pozostałe udzielają im pomocy poprzez mechanizmy solidarnościowe zgodnie z zasadą „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
Kolejne rozwiązanie to rozbudowa infrastruktury gazowej na terenie UE między innymi chodzi o zbiorniki do magazynowania gazu, gazociągi, wszystko to finansowane aż w 75% ze środków unijnych.
Wreszcie ostatni postulat to, nie blokowanie przez unijne prawo wykorzystania własnych zasobów energetycznych poszczególnych krajów członkowskich w tym w szczególności węgla i gazu łupkowego.
Już wtedy, kiedy Donald Tusk był przewodniczącym Rady, na wiosnę 2015 Komisja Europejska ogłosiła komunikat pod tytułem "Ramowa strategia na rzecz elastycznej Unii Energetycznej z dalekosiężną polityką zmian klimatycznych" i jak się okazało o unii energetycznej było w nim niewiele, natomiast zasadnicza część dokumentu była poświęcona zaostrzeniu unijnej polityki klimatycznej.
W sprawie zasadniczego postulatu wspólnych zakupów gazu w komunikacie zawarto zapis, „że KE oceni opcje dobrowolnego agregowania zapotrzebowania w celu wspólnych zakupów gazu w czasie kryzysu dla państw zależnych od jednego dostawcy".
Komisja przypomniała, że dobrowolne wspólne zakupy gazu są już w UE dozwolone, a centralne rozwiązanie zawarte w koncepcji unii energetycznej Tuska, Komisja po prostu odrzuciła.
W zakresie rozwoju infrastruktury w komunikacie Komisji powtórzono wtedy zapisy o istniejących już w UE mechanizmach wspierania tego rodzaju inwestycji i współfinansowania ich także ze środków europejskich.
Wreszcie, jeżeli chodzi o wsparcie dla wykorzystania własnych zasobów energetycznych znalazł się zapis o takim wsparciu, ale tylko w odniesieniu do energii odnawialnej, Polsce przecież chodziło o węgiel i gaz łupkowy.
Już wtedy na takie „twórcze” podejście przez KE do dokumentu przedstawionego przez premiera Tuska, nie było żadnej reakcji Tuska, jako przewodniczącego Rady Europejskiej, więc urzędnicy Komisji uznali, że w sprawach energetycznych będą pilnować interesów głównego rozgrywającego, czyli Niemiec.
Od tamtej pory kolejne rozwiązania przygotowywane przez KE w sprawach energetycznych polegają na ciągłym uderzaniu w węgiel, jako surowiec energetyczny, ba np. w ostatnio opublikowanym tzw. pakiecie zimowym zawarto zapisy, które jeżeli wejdą w życie, oznaczają koniec energetyki w Polsce.
Ba Komisja staje jawnie po stronie Gazpromu w jego sporach z odbiorcami gazu w Europie tak jak w przypadku polskiego PGNIG i rosyjskiej firmy.
Przypomnijmy, że początku grudnia poprzedniego roku PGNIG S.A. przy wsparciu polskiego rządu, zaskarżył do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu decyzję KE podjętą 28 października, zwalniającą gazociąg OPAL ze stosowania tzw. zasady dostępu strony trzeciej (tak naprawdę skargę złożyła spółka – córka PGNIG działająca na terytorium Niemiec).
Jednocześnie spółka złożyła w ETS wniosek o natychmiastowe wstrzymanie wejścia w życie decyzji KE (miała ona obowiązywać od 1 stycznia 2017 roku), stwierdzając, że na jej podstawie niemiecki regulator rynku energii (Bundesnetzagentur) już podejmuje decyzje korzystne dla rosyjskiego Gazpromu.
Trybunał wstrzymał tę decyzję, na rozstrzygniecie samego trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, ale jak poinformował prezes PGNIG Piotr Woźniak Komisja przed Trybunałem broni interesów rosyjskiego Gazpromu, a nie krajów unijnych.
A więc po koncepcji unii energetycznej Donalda Tuska nie ma już śladu, a sam jej autor właśnie zabiega o drugą kadencję na stanowisku szefa Rady i nie, jako przy okazji atakuje polski rząd.