„Manifa” potwierdziła najgorsze przypuszczenia

0
0
0
/

Niedawno spore wzburzenie wśród przynajmniej części Wielce Czcigodnych posłów do Parlamentu Europejskiego wzbudziła wypowiedź posła Janusza Korwin-Mikke, że przyczyną niższego poziomu wynagrodzeń kobiet jest niższy poziom ich inteligencji. Nikomu nie przyszło w ogóle do głowy, by sprawdzić, czy to prawda, czy nie; zamiast tego zapanowało powszechne oburzenie z powodu „skandalicznego” charakteru tej opinii. Wystawia to fatalne świadectwo intelektualnemu poziomowi deputowanych do Parlamentu Europejskiego, którzy – a przynajmniej spora ich część – nawet nie zdaje sobie sprawy, iż żyje w rzeczywistości podstawionej. „Kto w szpony dostał się hipostaz, rzeczywistości już nie sprosta – przestrzegał Janusz Szpotański w nieśmiertelnym poemacie „Towarzysz Szmaciak”, więc obserwując takie zachowania parlamentarzystów europejskich, trudno nie nabrać wątpliwości do parlamentaryzmu, podobnie jak wątpliwości, a nawet wstrętu do demokracji. Jak jeszcze w głębokiej starożytności zauważył nie byle kto, bo sam Arystoteles – „demokracja to rządy hien nad osłami”.   Mniejsza jednak o demokrację, chociaż opinia Arystotelesa rzuca snop światła na przyczyny, dla których nie tylko rządy, ale i prawa stają się coraz głupsze i to do tego stopnia, że coraz więcej ludzi rozsądnych po prostu zaczyna je ignorować, postępując wedle własnego rozeznania tego, co dobre, a co złe. Na tym właśnie polega „szara strefa”, którą pragnie zlikwidować rząd pani Beaty Szydło – że ludzie w poczuciu odpowiedzialności za siebie, swoje rodziny, swoje przedsiębiorstwa i nawet – za gospodarkę narodową, często z dużym ryzykiem osobistym omijają idiotyczne prawa, postępując zgodnie z zasadami słuszności i sprawiedliwości, które jeszcze w głębokiej starożytności, w krótkich słowach przedstawił Ulpian Domicjusz: „honeste vivere, alterum non laedere, suum cuique tribuere” - co się wykłada, by uczciwie żyć, drugiego nie krzywdzić, każdemu należne oddawać. „Należne”, a nie uzurpowane – i dlatego uczciwy człowiek nie ma obowiązku poddawania się uciskowi fiskalnemu, tylko powinien go unikać, a w tych staraniach powinien mieć moralne wsparcie Kościoła katolickiego. Kościół ten, kierując się wskazówką Pana Naszego Jezusa Chrystusa, by co cesarskie, oddawać cesarzowi, a co boskie – Bogu - niekiedy wypacza jej sens, wzywając do poddawania się i cierpliwego znoszenia fiskalnego ucisku. Tymczasem Pan Jezus wcale do takiej niemądrej postawy nikogo nie zachęcał - co wynika z drugiej części wskazówki – by mianowicie Bogu oddawać to, co boskie. Ta część skierowana jest do „cesarza”, bo on przecież sobie samemu podatków nie płaci. Nie płaci – ale nie znaczy, że nie ma obowiązków wobec Boga. Otóż „cesarz” jest wobec Boga zobowiązany do sprawiedliwych rządów. Sprawiedliwych – a więc wykluczających ucisk fiskalny, który spełnia wszelkie znamiona kradzieży zuchwałej. Mniejsza jednak, jak powiadam, o to, chociaż nigdy dość przypominania o tym – bo zacząłem wypowiedzi JK-M na temat inteligencji kobiet. Ksiądz Bronisław Bozowski powiadał, ze nie ma przypadków, są tylko znaki i oto 5 marca otrzymaliśmy coś w rodzaju znaku, że opinia Janusza Korwin-Mikke ma mocne podstawy. Podobnie jak permanentnie bezpieniężny król Stanisław August Poniatowski, kiedy udało mu się uzyskać pożyczkę u jakiegoś lichwiarza, trochę przewrotnie cytował opinię św. Pawła, że „zbawienie przychodzi od Żydów”, tak i teraz potwierdzenie opinii o niższej inteligencji kobiet przyszło od nich samych, a konkretnie – od organizatorek niedzielnej „Manify” czyli Porozumienia Kobiet 8 marca. XVIII Warszawska „Manifa” odbywała się pod hasłem: „Przeciw przemocy władzy. Dość wyzysku reprodukcyjnego”. Cóż można powiedzieć o tym haśle? Można je skomentować podobnie, jak Julian Tuwim skomentował ideologiczne deklaracje, jakie Władysław Broniewski składał mu po pijanemu („Władek jest twardym komunistą, gdy w czubie ma”): „Industrializacja? Racja – pożytek z niej. Indus – rozumiem. Trializacja – już mniej”. Zatem wypada nam rozszyfrować znaczenie tego zagadkowego „wyzysku reprodukcyjnego”. Zapewne chodzi o to, by kobiety mogły w każdej chwili i fazie dokonywać aborcji, najlepiej na koszt Bogu ducha winnych podatników. To rozumiem – ale dlaczego brak takiego radosnego przywileju nazywać „wyzyskiem reprodukcyjnym? Przecież żeby kobieta zaszła w ciążę, to najpierw musi rozłożyć nogi przed jakimś mężczyzną, a o ile mi wiadomo, nie ma jeszcze ustawy, która by kobiety do tego zmuszała. Dzisiaj takie rzeczy wiedzą nawet Dajakowie z wyspy Borneo, którzy jeszcze kilkadziesiąt lat temu podobno nie kojarzyli rodzenia się dzieci ze stosunkami płciowymi. Być może dlatego, że między jednym a drugim wydarzeniem upływa aż 9 miesięcy, a tak długiego okresu inteligencja Dajaków już nie ogarniała. Teraz podobno już to wiedzą, ale co z tego, skoro okazuje się, że w jednej ze stolic Środkowej Europy kobiety zaczynają uwsteczniać się do poziomu Dajaków? Czyżby był to efekt postępującej feminizacji zawodu nauczycielskiego? Ładny interes! Ale to jeszcze nic w porównaniu, z zarzutem, że władza „stoi po stronie kapitalizmu”. Kierowanie takiego zarzutu przeciwko rządowi pani Beaty Szydło, który intensywnie forsuje program przedwojennej sanacji, czyli kierowania nie tylko życiem gospodarczym, ale całokształtem życia społecznego przez „państwo” („W ramach państwa i w oparciu o nie kształtuje się życie społeczeństwa” - głosił art. 4 ust. 1 „sanacyjnej” konstytucji kwietniowej z 1935 roku), dowodzi nie tylko karygodnego braku spostrzegawczości kobiet zrzeszonych w Porozumieniu 8 marca, ale również - niskiego poziomu rozeznania politycznego. Przecież najistotniejszym elementem rządowego programu firmowanego przez pana wicepremiera Morawieckiego, jest renacjonalizacja gospodarki – w dodatku w oparciu przede wszystkim o pożyczone pieniądze – tak samo, jak za Gierka. Z żadnym „kapitalizmem” nie ma to nic wspólnego. Jest to program par excellence socjalistyczny, podobnie jak inne postulaty organizatorek tegorocznej „Manify”. Widać z nich, że wśród kobiet zrzeszonych w Porozumieniu 8 marca dominuje ideologia socjalistyczna. Tymczasem – jak w rozmowie z Antonim Słonimskim zauważył Stanisław Cat-Mackiewicz - „człowiek inteligentny nie może być socjalistą”. To oczywista oczywistość – bo inteligencja polega między innymi na dostrzeganiu związku przyczynowego między przyczynami i skutkami, a socjaliści tej umiejętności wydają się być pozbawieni. Czy jest to cecha wrodzona, czy też efekt duraczenia – to trzeba by jeszcze wyjaśnić, ale niezależnie od tego nie da się ukryć, że opinia wyrażona w Parlamencie Europejskim przez Janusza Korwin-Mikke ma solidne podstawy. Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną