Komisja Europejska zupełnie niedawno rozesłała do rządów państw członkowskich pismo, w którym zapowiada rozpoczęcie rozmów z Gazpromem w sprawie forsowanej przez tę firmę budowy Nord Stream 2.
Prosi w nim o sugestie dotyczące warunków, jakie ma postawić Rosjanom, sugerując, że w tych negocjacjach będzie twardo domagała się od Rosjan przestrzegania unijnego prawa zawartego w kolejnych pakietach energetycznych.
Jeszcze nie minął termin, w którym rządy państw członkowskich mają na to wystąpienie odpowiedzieć, a już z Niemiec słychać głosy wspierające Gazprom w staraniach o rozpoczęcie inwestycji Nord Stream2.
Właśnie ukazały się w niemieckich mediach wypowiedzi prezesa koncernu Wintershall, który stwierdził, że jego firma i jej zachodni partnerzy pracują nad zapewnieniem wsparcia finansowego dla Nord Stream2.
Co więcej zasugerował, że UE nie powinna się oglądać na protesty Polski i Ukrainy w sprawie tej inwestycji, ponieważ jego zdaniem kraje te próbują chronić swoje zyski z tranzytu gazu przez ich terytorium.
Stwierdził także, że dwie kolejne rury gazociągu Nord Stream, powinny być wyłączone z rygorów unijnego prawa energetycznego (dokładnie III pakietu energetycznego), ponieważ byłoby to poważną przeszkodą efektywności tej inwestycji.
Przypomnijmy tylko, że wszystko to dzieje się w sytuacji, kiedy już istniejąca infrastruktura gazowa umożliwia przesyłanie z Rosji do Europy blisko 250 mld m3 gazu, podczas gdy import gazu przez UE z Rosji w 2014 roku wyniósł ok. 120 mld m3, czyli wykorzystane jest niecałe 50% tych możliwości.
Po oddaniu do użytku dwóch pierwszych nitek Nord Stream wykorzystanie przepustowości gazociągów przebiegających przez terytorium Ukrainy w 2014 roku gwałtownie spadło z 58% do 28%, podczas gdy wykorzystanie dwóch pierwszych nitek NS wzrosło z, 36 do 60%, co oznacza, że głównym celem Nord Stream 2 będzie zwiększenie rosyjskich mocy przesyłowych.
W ten sposób może dojść do całkowitej eliminacji przesyłu gazu przez Ukrainę i w konsekwencji odcięcie od rosyjskiego gazu Słowacji w 100% uzależnionej od tych dostaw, a w przyszłości także być może Polski poprzez ograniczenie dostaw gazociągiem Jamalskim.
Co więcej wykorzystanie obecne istniejącej infrastruktury LNG (gazu skroplonego) w UE wynosi zaledwie 25%, co oznacza, że aż 75% nie jest zagospodarowane, a to w liczbach bezwzględnych to około 150 mld m3 gazu, a więc wyraźnie więcej niż import gazu z Rosji w 2014 roku (ok.120 mld m3).
A w świetle ostatnich deklaracji szefa departamentu energii Ricka Perry z nowej administracji Donalda Trumpa, na spotkaniu z wicepremierem Morawieckim, USA są zainteresowane dostawami do Europy gazu LNG.
W tej sytuacji rozbudowa infrastruktury przesyłowej z Rosji w postaci dwóch kolejnych rur gazociągu Nord Stream2 z punktu widzenia interesów UE jest zupełnie pozbawiona ekonomicznego sensu.
Nord Stream 2 jest, więc przede wszystkim przedsięwzięciem politycznym rozsadzającym europejską politykę energetyczną, a nie jak twierdzą Rosja i Niemcy ekonomicznym, co potwierdza także porównanie kosztów jego realizacji wynoszących ok. 10 mld euro z kosztami modernizacji ukraińskiej sieci przesyłowej szacowanymi na 5 mld euro.
Mimo tych wszystkich argumentów o charakterze ekonomicznym i politycznym, Niemcy chcą, żeby Nord Stream 2 powstał, a ważni politycy i biznesmeni niemieccy zakulisowo, ale także otwarcie na forum instytucji UE, bardzo silnie go wspierają.