Atrapa państwa

0
0
0
/

Jeśli komuś jeszcze potrzeba dowodów na to, że pan premier Donald Tusk jest figurantem – marionetką w rękach okupujących nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackich watah, to kolejnych dowodów dostarczyła afera podsłuchowa, a zwłaszcza – konferencja prasowa pana premiera.

 

Fakt, że doszło do niej dopiero w poniedziałek, a więc w dwa dni po ujawnieniu przez tygodnik „Wprost” części stenogramów z podsłuchów dowodzi, że przez pierwsze dwa dni pan premier Donald Tusk po prostu jeszcze nie wiedział, co myśli, aż dopiero ktoś starszy i mądrzejszy poinformował go, co i jak, no i wtedy mógł to wszystko swoimi słowami powtórzyć na konferencji prasowej.

 

Po drugie – wykluczenie dymisji pana ministra Sienkiewicza w sytuacji, gdy ze stenogramów wynika, iż podżegał on prezesa Belkę do złamania art. 220 ust 2 konstytucji, zakazującego finansowania deficytu budżetowego „kredytem NBP”, to znaczy - drukowaniem pieniędzy – pokazuje, ze minister Sienkiewicz premieru Tusku nie podlega, podobnie jak nie podlegał mu minister Grad, który w określonym terminie miał znaleźć strategicznego inwestora dla stoczni, bo w przeciwnym razie miał zostać przez premiera zdymisjonowany.

 

Ale kiedy wyznaczony termin upłynął, a strategiczny inwestor się nie pokazał, premier Tusk ministra Grada nie zdymisjonował, bo widocznie ktoś starszy i mądrzejszy wyjaśnił mu, że on mu nie podlega.

 

Zdymisjonować może go tylko ten, kto go do rządu premiera Tuska wprowadził – podobnie jak obecnie pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza. W rządzie premiera Tuska ministrowie są legatami wyznaczonymi przez poszczególne bezpieczniackie watahy i pilnującymi ich interesów, zaś premier jest tylko rodzajem notariusza kompromisu między watahami.

 

Afera podsłuchowa w całej rozciągłości potwierdza moją ulubioną teorię spiskową, według której punkt ciężkości władzy leży poza konstytucyjnymi organami państwa, które pełnią rolę dekoracyjną i fasadową, podobnie jak Umiłowani Przywódcy z panem prezydentem Bronisławem Komorowskim na czele. Pamiętamy przecież, jak przywódca jednej z najpotężniejszych bezpieczniackich watah, pan generał Marek Dukaczewski publicznie zapowiadał, że w razie wygrania wyborów prezydenckich przez marszałka Bronisława Komorowskiego otworzy z radości butelkę szampana.

 

Niezależnie od tego, że deklaracja ta stanowiła wskazówkę dla konfidentów, na kogo mają głosować, z wyborem marszałka Komorowskiego wojskowa razwiedka musiała wiązać nadzieje na zwiększenie swego udziału w okupacji naszego nieszczęśliwego kraju. Prawdziwą władzę mają bowiem bezpieczniackie watahy, dzieląc Polskę na swoje rewiry łowieckie, zaś Umiłowani Przywódcy korzystają jedynie z zewnętrznych znamion władzy. Dla całości obrazu trzeba dodać, iż znaczna część, a może nawet wszyscy uczestnicy bezpieczniackich watah pozostają w służbie różnych państw poważnych, do których przewerbowali się jeszcze w ramach przygotowań do transformacji ustrojowej, a zobowiązania te są kontynuowane przez kolejne pokolenia ubeckich dynastii.

 

Dlatego uwaga pana ministra Sienkiewicza, iż państwo polskie istnieje jedynie formalnie, w całej rozciągłości tę teorię spiskowa potwierdza.

 

Stanisław Michalkiewicz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną