Ks. abp. Stanisław Wielgus: Były naciski na Lecha Kaczyńskiego
W wywiadzie dla Naszego Dziennika, ks. abp. Stanisław Wielgus odniósł się do swojej najnowszej książki autobiograficznej. „Napisałem tę książkę, żeby powiedzieć, jak ja myślę i jak było, a resztę to niech ludzie ocenią” - mówi warszawski arcybiskup senior.
Ks. abp. Stanisław Wielgus pytany przez Nasz Dziennik o sprawę zarzutów Gazety Polskiej, która pisała o jego współpracy z SB wyjaśnił, że „trzykrotnie odmawiał Benedyktowi XVI” przyjęcia nominacji na metropolitę warszawskiego.
- Nie przyjąłem w 1992 r. nominacji na biskupa sandomierskiego, bo uważałem, że to nie jest moja droga, nie czułem się do tego powołany. Miałem świadomość olbrzymiej odpowiedzialności duchowej – tłumaczy.
- Ale jak przyszła po raz drugi papieska prośba w 1999 r., to uznałem, że widocznie taka jest wola Opatrzności, i przyjąłem biskupstwo płockie - dodaje.
Jak przypomina ks. abp. Wielgus, miał jednak opory, aby objąć arcybiskupstwo warszawskie. - Trzykrotnie odmawiałem, proponowałem innych… Ale w końcu uległem, być może jestem za słaby psychicznie, że można było wymusić na mnie taką decyzję. Zgodziłem się, uważając, że taka jest wola Kościoła, którego ja słucham.
I dodaje: Ale w żadnym wypadku nie traktowałem tego jako awansu, jako kariery. Wręcz przeciwnie, jako straszliwy ciężar, bo być w tej chwili biskupem, zwłaszcza biskupem Warszawy, która jest niesłychanie trudnym miastem, to jest ogromna odpowiedzialność.
W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” ks. abp. Stanisław Wielgus przyznaje jednak, że w tamtym czasie największy atak na niego przepuścili niektóre media prawicowe i katolickie. - Cały czas jednak trudne jest dla mnie do uwierzenia to, że tzw. katoliccy dziennikarze wzięli w tym ataku na mnie zasadniczy udział – przyznaje.
- Niektórzy, zwłaszcza celował w tym Tomasz Terlikowski, malowali mój obraz jako karierowicza, który dla kariery gotów jest zrobić wszystko. A ja jestem wewnętrznie przekonany, że zupełnie mi na karierze nie zależało. Jeśli już miałem jakieś plany, to chodziło mi o rozwój nauki, o nic więcej - wymienia.
Wiele żalu ks. abp. Stanisław Wielgus ma także do ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przyznaje, że „faktem jest, że Lech Kaczyński stał się moim nieprzyjacielem i bardzo mu zależało, żebym nie został arcybiskupem warszawskim”.
Jednak, jak zaznacza w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”, „widocznie był czymś straszony czy szantażowany, że podjął później takie, a nie inne decyzje. Ale według mojego przekonania, to były siły zewnętrzne, absolutnie nie kościelne i nie religijne, które skoncentrowały się na ataku na mnie. Ostatecznie Kościół został uwikłany w ogromną awanturę”.
Podobnie, jak zauważa w wywiadzie szantażowano i naciskano na ks. Prymasa Józefa Glembpa, który skrytykował nagonkę.
Dopytywany, czy ktoś próbował naprawić wyrządzone szkody, odpowiedział: - Z tego, co wiem, niektórzy z nich dostali wielkie pieniądze „za Wielgusa”. Chwalili się, że wyszli z długów, które mieli. Niektórzy chwalili się, że po tym wszystkim zostali prawdziwie docenieni jako dziennikarze. Atak na mnie zatem wykorzystali do celów prywatnych, a mnie zarzucają karierowiczostwo”
Michał Polak
fot. cc, wikimedia commons
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl