E-papieros sprowokował mnie do posłuchania bełkotu Michnika
Falę oburzenia wywołał fakt zaciągnięcia się na wizji e-papierosem przez Adama Michnika i brak reakcji prowadzącego program Tomasza Lisa. Tymczasem dymek wypuszczany z ust naczelnego Gazety Wyborczej, to pikuś w porównaniu z treściami jakie padły na antenie telewizji publicznej, opłacanej z kieszeni polskiego podatnika.
Świadomy brak telewizora szczęśliwie chroni mnie przed pokusami włączania odbiornika w czasie takich programów jak „Tomasz Lis na żywo”. Czasem jednak zdarza się, że ciekawość bierze górę i zaglądam potem do Internetu. Tym razem skuszona licznymi komentarzami w sieci, jak to Michnik za przyzwoleniem Lisa zaciągał się na wizji, postanowiłam odszukać nagranie ostatniego odcinka programu. Zanim doszłam do momentu z „dymkiem” siłą rzeczy odsłuchałam wcześniej wypowiedzianego bełkotu.
Polityka międzynarodowa
Na początku rozmowy naczelny GW ubolewał nad tym, że prezydent Węgier Wiktor Orban czerpie z wzorca, który jako pierwszy wylansował w Europie Aleksander Łukaszenka. Chodzi oczywiście o „rujnowanie demokracji” - rozpaczał gość Tomasza Lisa. Zdaniem Michnika również Władimir Putin wpatrzony jest w prezydenta Białorusi i plagiatuje on w Rosji model władzy Łukaszenki [swoją drogą polecam wszystkim wycieczkę na Białoruś - będziecie oczarowani tym pięknym, bezpiecznym i wolnym krajem]. Absurd nie polega jednak na porównaniu tych przywódców (w końcu jakieś wspólne elementy ich łączą, choćby patriotyzm), ale na tym, że z przesłania Michnika odczytujemy (co zresztą odkryciem nie jest), iż przywódca „rujnujący demokrację”, to taki, który dba o interesy własnego państwa i nie poddaje się dyktaturze obcych [czyt. wrogich] rządów.
Z racji takiego a nie innego spojrzenia na politykę międzynarodową, niepokój budzi fakt, iż Michnik obwieścił u Lisa: „Ja myślę, że - przynajmniej nigdy za mojego życia - Polska nie miała tak pozytywnego wizerunku na świecie, jak ma dzisiaj”. Zważywszy na treści rozmów rodzimych polityków, którzy nieświadomi tego, iż są nagrywani, przyznali, że „państwo polskie nie istnieje”, „zrobiliśmy laskę Amerykanom” a z polskich inwestycji pozostały „ch*j, d*pa i kamieni kupa” - obawiać się należy, że pełne uznania słowa Michnika, świadczyć mogą o tym, że oto ziściło się jego marzenie: państwo nad Wisłą już zostało Polakom odebrane.
Sytuacja wewnętrzna
Kolejnym poruszonym wątkiem była nic nie wnosząca rozmowa na temat służby zdrowia. Michnik powiedział, że Ewa Kopacz nie powinna odwoływać ministra Arłukowaicza, a obowiązkiem Polaków jest dać kredyt zaufania urzędującej pani premier. Obecną sytuację podsumował: to lekarze są winni.
W nawiązaniu do zbliżających się wyborów parlamentarnych Michnik stwierdził, że wyłonią one odpowiedź na pytanie jakiej chcemy Polski. Z jednej strony naczelny GW wyrażał obawę, że Polacy będą chcieli państwa, w którym będzie się opowiadało o Smoleńsku, oraz o tym, że Polska jest kondominium niemiecko-rosyjskim... Z drugiej, jako alternatywę przedstawił państwo, owszem, niedoskonałe, które ma swoje grzechy i potknięcia, ale zarazem takie, w którym kiedy ktoś do nas dzwoni o szóstej rano, to okaże się, że to tylko mleczarz. Taką z góry narzuconą Polakom ograniczoną możliwość wyboru Michnik podsumował obwieszczeniem, że niemal pewnym jest, iż najbliższe wybory prezydenckie wygra Bronisław Komorowski. Nawiązał też do byłego prezydenta Lecha Wałęsy, którego urzędowanie ostatecznie podsumował jako lojalne.
Po chwili znów powrócił do obecnie urzędującego prezydenta, a także do Platformy Obywatelskiej, by podkreślić, że Komorowski i obecny rząd są dla niego gwarantem bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa przed czym? Ano przed tym, żeby policja nie zamknęła Michnika za friko oraz by go nie napadli na ulicy i nie obrabowali... [Panie Michnik, jak władzę w Polsce będą sprawować ludzie, którzy naprawdę zagwarantują nam bezpieczeństwo, to zamkną pana i osądzą, ale zapewniam, że nie za friko, tylko za zdradę stanu!].
Zachwalając Komorowskiego Michnik dodał, że ma on „poczucie odpowiedzialności za państwo” oraz „wyczucie historyczności polskiego losu”. Co to oznacza? „Sięgając w głąb historii Polski potrafi wiązać sprzeczne polskie losy” - uzasadniał naczelny GW. Z jego dalszych słów można było wywnioskować, że „nie byłoby dzisiaj w Polsce takiego piekła, jeśli chodzi o pamięć, czy personalne nienawiści”, gdyby Polacy mieli spojrzenie na historię właśnie takie, jakie mają Komorowski i Michnik.
Laurkę wystawiono także Radosławowi Sikorskiemu, o którym Lis powiedział, że był „bardzo dobrym szefem dyplomacji”, a Michnik dodał, że „wytworzył bardzo pozytywny wizerunek Polski i jest ogromnie szanowanym ministrem spraw zagranicznych”.
Kościół
Naczelny Gazety Wyborczej niebyły sobą, gdyby nie uderzył w Kościół katolicki. Zaczął delikatniej, stwierdzając, że w jego odczuciu obecny papież Franciszek jest z ducha Jana Pawła II. Po chwili jednak dodał: - Natomiast jak patrzę na naszych biskupów, to się zdumiewam, skąd tyle złości, tyle niechęci, agresji w stosunku do braci odłączonych. Michnik odniósł się w ten sposób do sytuacji związanych z księżmi Bonieckim i Lemańskim, których określił jako „wspaniałych, ewangelicznych kapłanów”. - Jak patrzę na to, co się stało z tymi księżmi, to myślę o tym ze smutkiem. Naród polski będzie taki, jacy będą polscy biskupi. Jeżeli polscy biskupi będą szli tą drogą zaszczepiania nieufności, niechęci, pogardy dla tych, w których widzą zagrożenie, to tacy my będziemy wszyscy - obwieścił redaktor naczelny pisma, które od początku swojego istnienia walczy z wartościami Kościoła katolickiego.
25 lat „wolności”
Symbol III RP nie mógł pominąć niedawnej rocznicy, przypominającej o obradach przy Okrągłym Stole. Od ćwierćwiecza wmawia się Polakom, że oto wtedy odzyskaliśmy wolność. W programie Tomasza Lisa nie mogło być inaczej. - Ja uważam, że 25 lat wolnej Polski to wielki sukces, że Polska od 400 lat nie miała takich 25 lat, tak pozytywnie ocenianych. Niemniej jest część naszego społeczeństwa, która się czuje niedowartościowana, poniżona, mentalnie wykluczona - skomentował Michnik.
Przy okazji obejrzenia żenującej rozmowy Lisa z Michnikiem, warto było zwrócić uwagę na postawę prowadzącego. Kiedy naczelny GW zapodawał jakieś anegdotki, które w domyśle scenariusza programu miały śmieszne, Tomasz Lis natychmiast promieniował sztucznym, wymuszanym uśmiechem. Nie trzeba być psychologiem, ani psychiatrą, by zauważyć, że gesty, mimika i spojrzenie Lisa zdradzały nie tylko lizusostwo wobec rozmówcy, ale też potężny przed nim strach...
Jakie to szczęście nie mieć etatu w telewizji... Czuję się bardziej wolna niż ci, którzy o tej wolności z nakazu na wizji muszą swoich widzów na siłę przekonywać.
Agnieszka Piwar
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl