Rosyjscy świadkowie katastrofy TU-154 M widzieli eksplozję
50 świadków, którzy widzieli lub słyszeli eksplozję prezydenckiego samolotu 154 M nad Smoleńskiem nie zostało dotychczas przesłuchanych przez prokuraturę. Wśród nich dowódca Federalnej Agencji Powietrznego Transportu Rosji, który widział, jak samolot rozpadł się w powietrzu, zderzył z ziemią i zapalił.
Na stronach internetowych Zespołu Parlamentarnego Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M znalazło się sporządzone przez Zespół Analiz Bieżących analiz bieżących zestawienie zeznań osób, które widziały, co stało się z prezydenckim samolotem. Niektórzy z nich padli już ofiarą seryjnego samobójcy, zeznania innych nigdy nie zostały wzięte pod uwagę w prowadzonym na zlecenie rządu RP śledztwie.
Publikujemy jedynie niewielką część z nich.
Świadek 14 – ALEKSANDER mieszkaniec bloku naprzeciwko radiolatarni
„Usłyszałem dźwięk silnika jakiegoś samolotu, następnie przytłumiony huk, niejako trzask. W tym też momencie dostrzegłem ciemniejszy punkt we mgle, jakby dym, po czym w mgnieniu oka pojawiła się tam kula ognia, która zapadła się do środka i zniknęła. Od tego momentu dźwięk silnika wydał się dziwny, a ja krzyknąłem do żony, by zawiadomiła milicję, bo będzie katastrofa lotnicza.”
Świadek 15 – IRINA dozorczyni i mieszkanka bloku naprzeciwko radiolatarni
„Słyszałam świst i eksplozję, a chwilę później kosmiczny dźwięk silnika, który zaczął słabnąć. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakieś ćwiczenia.”
Świadek 16 emerytowana nauczycielka, pracownica zakładu usytuowanego obok warsztatów samochodowych naprzeciwko radiolatarni
„Około 10.00 wiadomo było, że coś złego się dzieje. Ludzie usłyszawszy wybuch, zaczęli biec w kierunku szosy. Ja ruszyłam za nimi. Kiedy wszyscy dobiegliśmy do szosy, co nastąpiło zaledwie kilkanaście minut od upadku polskiej maszyny, stał tam już kordon funkcjonariuszy OMON, którzy nikogo na miejsce katastrofy nie dopuszczali. ”
Świadek 33 – NIKOŁAJ, okolice ulicy Gubienko
„Wstałem z miejsca, wyszedłem zapalić papierosa i usłyszałem eksplozję daleko, pomiędzy 10:30, a 11 godziną. Widziałem bardzo gęstą mgłę, było chłodno, musiałem założyć kufajkę. Nadlatującego samolotu nie widziałem. Mgła była zbyt gęsta, aby go przez nią dostrzec, ale słyszałem eksplozję, a potem nastąpił błysk. To było oślepiające. Błysk był oślepiający. Samolot był wtedy w powietrzu. Błysk widziałem z kierunku bliższej radiolatarni, skąd nadlatywał samolot, on lądował od wschodu
.
Odstęp w czasie między wybuchem, a błyskiem był nieduży, to było 15 sekund, może 20. Dwadzieścia, nie więcej. Nie widziałem samolotu, ja tylko słyszałem silniki, jak coraz więcej i więcej hałasu, pełna moc. W brzozę uderzył kawał blachy. Usłyszałem świst i zobaczyłem jak ona (blacha) leci i uderza w drzewo, w brzozę, to było skrzydło samolotu. Końcówka bardzo szybko się kręciła. Wszystko było bardzo szybko, w mgnieniu oka. Ona odbiła się od brzozy, skręciła trochę i tam gdzieś spadła w kierunku szosy. Skrzydło leciało bardzo, bardzo szybko. Obracało się w prawo i leciało raz w górę, raz w dół. Było wyżej, to niżej. To było bardzo szybko, w mgnieniu oka. Samo skrzydło uderzyło w brzozę. Ono obracało się w prawo. Ono motało się w koronach drzew i dalej długo jeszcze słyszałem trzaski, ono waliło drzewa. Jakiś czas potem upadło tam.
Upadło pod drzewem. Ja tylko ten błysk i tylko tę końcówkę widziałem.”
Świadek 37 – ARTUR SZKIRMANCEW uczeń klasy 6 szkoły nr 3
“My z przyjaciółmi szliśmy tam, gdy usłyszeliśmy lecący samolot, wiec obróciliśmy się aby popatrzeć. Zauważyliśmy, ze to nie był krajowy samolot, bo one są biało-niebieskie, a ten był czerwony.
Ponadto, On leciał trochę niżej niż zazwyczaj, wtedy nagle schował się i pojawił ponownie, ściął drzewa i zaczął przechylać się na bok, potem znów ściął skrzydłem drzewa i linie energetyczne wskutek czego skrzydło urwało się, samolot poleciał odrobinę dalej i uderzył wiele drzew, rozbijając się po drugiej stronie ulicy. To było straszne!
Poszliśmy aby zobaczyć, ale zobaczyliśmy tylko skrzydło, więc poszliśmy dalej, tam gdzie się rozbił. Dotarliśmy tam w ciągu 15 minut, usłyszeliśmy wtedy syreny policyjne. Części samolotu były porozrzucane po ziemi i było mnóstwo krwi. Wszystko było porozrywane na strzępy, ludzie, samolot. Niemożliwe aby ktokolwiek mógł przeżyć. To było przerażające. Widzieliśmy ciała i części samolotu, dym wszędzie. Nie było eksplozji, tylko uderzenie.”
Świadek 99 – KOWALECZKO drugi pilot JAK-a 40
„Cały czas jestem w szoku i nie mogę dojść do siebie. Ludzie muszą dowiedzieć się, jak to tam wyglądało. Bo teraz tylko wciąż słyszę, że winni są tylko polscy piloci. A tu, na lotnisku, z obsługą tego lotu też działy się dziwne rzeczy, które trzeba wyjaśnić. Po wylądowaniu część z nas stanęła przy pasie lotniska i czekała na Tupolewa. Piloci wrócili do samolotu i przez radio rozmawiali z załogą prezydenckiej maszyny. Oni wiedzieli od nas, że jest mgła i bardzo złe warunki, ale nie spanikowali.
Po kilkunastu minutach usłyszeliśmy dźwięk nadlatującego TU-154. Początkowo odgłos był całkowicie normalny, silnik pracował spokojnie. W pewnej chwili jednak dobiegł nas huk silnika, taki jak przy starcie, więc wiedzieliśmy od razu, że dzieje się coś złego. PO CHWILI USŁYSZELIŚMY ODGŁOS DWÓCH EKSPLOZJI, PO NICH JAKIEŚ GŁUCHE TRZASKI. I ZAPADŁA CISZA. Byliśmy przerażeni, bo zdaliśmy sobie sprawę, że doszło do katastrofy. Krzyczeliśmy do nich [ Rosjan], że jest katastrofa, machaliśmy rękami, pokazywaliśmy, by tam natychmiast jechali, że samolot się rozbił. Żeby nas zabrali, bo może trzeba ratować rannych, pomóc w ewakuacji.
Rosjanie jakby niczego nie rozumieli. Dopiero gdy na nich nakrzyczeliśmy, wsiedli do samochodów i ruszyli w stronę gdzie rozbił się samolot. Ale po chwili zawracali, bo tam było coś zagrodzone. Musieli jechać inną stroną. Gdy nas mijali, pytaliśmy, czy coś wiedzą, co z Tupolewem? Jeden z nich przez otwarte drzwi auta rzucił nam: „Odlecieli”. Nic z tego nie rozumieliśmy.”
Świadek 101 – śp. REMIGIUSZ MUŚ technik Jak-a 40
Relacja 1
„Ja też wyszedłem na około 2 minuty, na ostatnią fazę lądowania, żeby nadsłuchiwać jak lądują. Porucznik Wolsztyn rozejrzał się i powiedział: „Nie teraz to już w ogóle nic nie widać. W tych warunkach to się chyba nie da wylądować. Może żeby lepiej nie lądowali.”
Mgła wchodziła na lotnisko takimi pasami. Wtedy był moment, że nie było widać już drzew, które stały obok nas. Ja na to „Dobra, to wrócę”. Wróciłem i powiedziałem o tych 200 metrach. Odpowiedzieli „Dzięki”.
Relacja 2 zeznania w prokuraturze
„[…] Wyszliśmy z samolotu wypatrywać Tupolewa. Pogoda, widoczność pogorszyła się ponownie. Wróciłem do samolotu i nadałem przez radiostację „Arek, teraz widać już dwieście”, odpowiedział „Dzięki”. Wróciłem po tym przed samolot. Po kilku minutach usłyszeliśmy charakterystyczne gwiżdżące brzmienie silników Tupolewa, typowe dla zmniejszanych obrotów przy zniżaniu. Nagle obroty wzrosły do maksymalnych. Po dwóch sekundach UDERZENIE I TRZY WYBUCHY i krótko trwający dźwięk zatrzymującego się jednego silnika, a potem już cisza.” Sytuacja nasza wyglądała tak, że nie wiedzieliśmy, czy możemy oddalać się od samolotu. Obserwowaliśmy tylko przejeżdżające obok nas pojazdy ratownicze. Po około 5 minutach nawiązałem łączność z wieżą, zapytując, „co z naszą tutką”, odpowiedział mi „ żebym wysiadł z samolotu, bo oni stacjonują 50 metrów od samolotu, którym przylecieliśmy”. Spotkaliśmy się z nim, drżącym głosem odpowiedział nam, że Tupolew spadł.
Oprac. KMK
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl