Wykorzystywanie niewiedzy obywateli niechlubną tradycją MON
Przekazane przez przedstawiciela prasowego Pana resortu ,,dementi”, wpisuje się niestety w niechlubną tradycję wykorzystywania niewiedzy części obywateli dla ukazania w lepszym świetle działań szkodliwych dla Polski a przy tym nieprzyzwoitych - zwrócił się do Tomasza Siemoniaka Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich w liście otwartym dotyczącym szkolenia na terytorium Polski ukraińskich żołnierzy. Publikujemy całość dokumentu.
List otwarty do Ministra Obrony Narodowej Pana Tomasza Siemoniaka
Szanowny Panie Ministrze.
W dniu 3 czerwca b.r. ukazał się na łamach ONET oraz w innych publikatorach krótki tekst autorstwa Ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, dotyczący skandalicznej aktywności polskiego resortu obrony narodowej, polegającej na zorganizowaniu i sfinansowaniu na terenie naszego kraju serii specjalistycznych szkoleń wojskowych dla żołnierzy ukraińskich, pochodzących również z oddziałów ochotniczych, które zostały stworzone przez ugrupowania banderowskie/neobanderowskie.
W tym samym dniu, MON przedstawiło ,,dementi” powyższych informacji, zarzucając wymienionemu autorowi podawanie nieprawdy. W opublikowanym oświadczeniu rzecznik prasowy resortu stwierdził, że ,,nigdy nie miało miejsca spotkanie, na którym wicepremier T. Siemoniak, szef Sztabu Generalnego WP generał M. Gocuł i Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni pil. L. Majewski mieliby decydować o szkoleniu w Polsce ukraińskich dowódców batalionów czy też żołnierzy z batalionu OUN.
Jednocześnie, w oświadczeniu tym wskazano, że ,,W tej sprawie były publikowane informacje na oficjalnych profilach resortu. Nigdy nie było jednak mowy, że będą to żołnierze z batalionu OUN”. Przekazane przez przedstawiciela prasowego Pana resortu ,,dementi”, wpisuje się niestety w niechlubną tradycję wykorzystywania niewiedzy części obywateli dla ukazania w lepszym świetle działań szkodliwych dla Polski a przy tym nieprzyzwoitych.
Nie wchodząc w kwestie dosłowności sformułowań polskich generałów, które przywołane zostały przez Ks. Isakowicza-Zaleskiego (za portalem Niezależny Dziennik Polityczny), godzi się zaznaczyć, że polski resort obrony narodowej wielokrotnie wyrażał gotowość wyszkolenia kilkudziesięciu oficerów i podoficerów ukraińskich.
W komunikatach tych nie padały wprawdzie informacje dotyczące oddziałów, z których pochodzić mają kursanci ale właśnie brak postawienia stanowczych warunków w tym zakresie obnaża bezprzykładną dwulicowość lub ignorancję naszych dowódców Sił Zbrojnych.
Nawet mało dociekliwy obserwator ukraińskiej sceny polityczno – militarnej orientuje się doskonale, że istotny ciężar walk na wschodzie tego kraju pokładano na tworzonych poza obrębem struktur wojskowych, tzw. ,,oddziałach ochotniczych” lub ,,batalionach obrony terytorialnej” takich jak: „Ajdar” - 24 Batalion Obrony Terytorialnej Obwodu Ługańskiego, „Azow” I-II, UKO Prawy Sektor, itp. Formacje te, bazujące na wypaczonej wiedzy historycznej oraz faszystowskiej ideologii i symbolice OUN, UPA, a także SS, nie podlegały rutynowemu wyszkoleniu wojskowemu oraz deklarowały pogardę dla zasad Międzynarodowego Prawa Humanitarnego Konfliktów Zbrojnych (MPHKZ).
Bogate informacje na ten temat wraz ze zdjęciami są ogólnie dostępne na forach internetowych, zasilanych ustawicznie przez członków wspomnianych grup bojowych, wykazujących dumę z przynależności do tego ,,elitarnego” środowiska. Nie mniej jednak, w oparciu o zintensyfikowane ostatnio działania rządu i parlamentu ukraińskiego, zmierzające do wyeksponowania znaczenia ugrupowań banderowskich (OUN-b i OUN-m), od początku 2015 r. rozpoczęto przyjmowanie wym. zgrupowań do Armii Ukraińskiej.
W ten oto sposób, wymienione oddziały zostały formalnie i faktycznie włączone do Sił Zbrojnych wym. państwa.
Przykładem tego niezwykłego (we współczesnej Europie) kompleksowego zasilenia armii państwowej, przez członków faszyzujących oddziałów finansowanych z ,,niewiadomych źródeł”, jest batalion „Ajdar” - obecnie 24 Samodzielny Batalion Szturmowy Wojsk Lądowych Sił Zbrojnych Ukrainy (w skład którego wchodzi pododdział im. O. Dirlewangera).
Podobnie, ochotniczy pułk „Azow” stał się formalnie pułkiem Gwardii Narodowej Ukrainy. Innym tego rodzaju zgrupowaniem jest Oddział OUN złożony z sympatyków organizacji Prawy Sektor. Formacja ta, stała się ostatnio kompanią batalionową taktycznej grupy zwiadowczej w składzie 81 Brygady Desantowo - Szturmowej, utworzonej na bazie 95 Samodzielnej Brygady Aeromobilnej i 25 Brygady Powietrzno - Desantowej. Innym przejawem podobnych działań było mianowanie Dmytro Jarosza - przywódcy Prawego Sektora oraz Wszech-ukraińskiej Organizacji "Tryzub" im. S. Bandery, doradcą wojskowym w Sztabie Generalnym Armii Ukraińskiej.
W konsekwencji – już nie na obrzeżach ale w szeregach armii ukraińskiej znalazły się znaczne zasoby paramilitarne, wywodzące tradycje i rację bytu od jednej z najbardziej antypolskich organizacji faszystowskich, działającej przeciwko naszemu krajowi od 1929 r.! W tej sytuacji, brak jednoznacznych warunków (weryfikacji) ze strony polskiego MON w odniesieniu do uczestników programu szkoleń wojskowych, przy jednoczesnym zapewnieniu w cyt. ,,dementi”, o tym, że podczas konferencji dowódców wojskowych ,,nie było mowy” o włączeniu do nich żołnierzy z batalionu OUN – prowadzi do następującego wniosku: Nie podjęto żadnych skutecznych działań aby przeciwdziałać przybyciu do Polski żołnierzy ukraińskich, wśród których znajdą się najprawdopodobniej członkowie organizacji banderowskich, wchłoniętych ostatnio przez Siły Zbrojne Ukrainy.
To elementarne zaniechanie zapobieżenia profanacji pamięci ofiar ludobójstwa a także próba medialnego wprowadzenia w błąd Polaków, poprzez obarczenie Ks. Isakowicza-Zaleskiego propagowaniem nieprawdy – obnażają kondycję resortu posiadającego w nazwie szczytne pojęcia państwowe.
Wbrew bowiem twierdzeniom zawartym w ,,dementi”, celem działania wym. duchownego był stanowczy protest przeciwko wspieraniu przez Polskie Siły Zbrojne aktywistów banderowskich, ubranych aktualnie w uniformy żołnierzy ukraińskich. Niestety, uważna lektura odpowiedzi rzecznika MON ukazała, że głos ten sprowadzono do poziomu kłamstwa, odnoszącego się do słów wypowiedzianych (lub niewypowiedzianych) przez poszczególnych generałów. Tym samym ponownie zaprezentowano szeroko zamknięte oczy w sytuacji, która powinna generować szczególną ostrożność oraz intensywne działania weryfikacyjne odpowiednich służb.
W tej sytuacji, niejako retoryczne pozostaje pytanie o resortowe granice ,,tolerancji” narażania na profanację własnych uczuć narodowych, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że polskie MON nie dochowało żadnych starań aby zapobiec ponownemu deptaniu naszej ziemi przez osoby hołdujące faszystowskim ideom banderowców, podczas gdy na np. wobec znanego polskiego pisarza i dziennikarza Marcina Hałasia, władze Ukrainy zastosowały prewencyjny zakaz wjazdu na teren tego kraju (na 3 lata) - za to tylko, że w 2010 r. opublikował on książkę opisującą wygaszanie polskich śladów na terenie Lwowa.
Witold Listowski, Prezes
Dariusz Raczkiewicz, Członek Zarządu
JN
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl