Kogo w wyborach poparły mniejszości narodowe i państwa ościenne...

0
0
0
/

Wybór Andrzeja Dudy na prezydenta Rzeczypospolitej to dla państw ościennych, z którymi mieliśmy w przeszłości konflikty gorszy scenariusz, niż piastowanie dalej tego urzędu przez Bronisława Komorowskiego.

 

Niech Czytelników nie zmylą gratulacje przysyłane przez Angelę Merkel i Władimira Putina. Nie należy się dać zwieść błyskawicznej propozycji spotkania, wysuniętej pod adresem Dudy przez wysługującego neobanderowcom Petra Poroszenkę. Wyjątkowo perfidnie wyglądają też umizgi byłego premiera Andriusa Kubiliusa, który położył wielkie „zasługi” w dyskryminacji polskiej mniejszości. A przyczynił się m.in. do likwidacji połowy polskich szkół, które istniały na Litwie jeszcze w 2011 roku. Przecież i tak, gdy się weźmie pod uwagę mapę głosowań wg gmin, gdzie zamieszkują mniejszości narodowe - wszystko staje się jasne.

 

Wygrana Andrzeja Dudy, dla wszystkich tych, którzy potencjalnie mogliby mieć konflikt interesów z hipotetycznie - dobrze w przyszłości funkcjonującą Polską - oznacza dodatkową dla nich pracę lobbingową. Bronisław Komorowski już sam z siebie był w stanie za pochwały od Niemców zgodzić się chyba na wszystko.

 

Oczywiście w ramach: jednej, wielkiej, braterskiej, zjednoczonej Europy. Gdyby Putin nie zaczął maczać palców w wojnie na wschodniej Ukrainie, a Rosja nie podlegałaby międzynarodowemu potępieniu, prezydent-myśliwy zareagowałby zapewne na swój sposób. Obstawiam, że poświęciłby się idei polsko-rosyjskiego pojednania, niezależnie od tego przez kogo i w jaki sposób zostałaby podyktowana. Natomiast "oszołomy, które mają wobec Rosji wygórowane żądania” tropione byłyby ze zdwojoną siłą. 

 

Widać to było przy próbie wykorzystania karty smoleńskiej, czyli czarnego PR'u, opartego na niesamowitym hatespeech'u z lat 2010-2011. Jednak teraz nie można było iść z tym na całość, wszak Rosja jest na świecie na cenzurowanym. Lepiej też, by kolejne wyjazdy ustępującego prezydenta na Ukrainę przynosiły usankcjonowanie stłuczonego na marynarce jajka, niż ustawy uderzającej w polskich obywateli. Uderzającej, zarówno w tych współcześnie żyjących, którzy na Ukrainie za poglądy mogą zostać, zgodnie z jej postanowieniami aresztowani, jak i w pomordowane w czasie wojny kobiety i dzieci. Jemu to nie przeszkadza. Wszak nie nazwał ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA „wojną polsko-ukraińską”, czym neobanderowcy oburzają Polaków. Poszedł dalej i określił to „sąsiedzkimi swarami”. Trudno się więc dziwić, że jeszcze tego samego dnia usłyszeliśmy o konsekwencjach w postaci wspomnianej ustawy w ukraińskim parlamencie. 

 

Jechać do Grybauskaite 16 lutego w dzień niepodległości Republiki Litewskiej, gdy ta zerwała zwyczaj wspólnego świętowania i nie przyjechała 11 listopada (bo Polacy upomnieli się o rodaków z Litwy...)? Nie ma problemu. Zostać tam publicznie oplutym, włącznie z narodem, któremu się przewodzi  i zachować się jakby deszcz padał? A co tam. „Znajdziemy sobie lepszych przyjaciół”, mówiła o Polakach Grybauskaite. I nie chodziło jej o tych, których dyskryminują, lecz właśnie tych z Macierzy, aby nie było wątpliwości. Sami więc widzimy, że taki „plastuś” stanowi dobro wspólne państw ościennych. Przynajmniej pod tym względem należy go określić jako najlepszego kandydata na prezydenta.

 

To po co państwom zewnętrznym nagle Andrzej Duda?! Jeszcze mu przyjdzie do głowy, by zawalczyć o polski interes? No, ale cóż, skoro jest, nie ma rady. Teraz trzeba go urabiać i zminimalizować troskę o interes jego własnego narodu, poprzez zagłaskiwanie i „branie pod włos”. Sęk w tym czy da się nabrać, bo z każdym z prezydentów były w takim wypadku mniejsze i większe sukcesy. Najwięcej roboty i najmniej sukcesów ze wszystkich prezydentów uzyskały wymienione państwa u Lecha Kaczyńskiego i to nie każde z nich (choć i tu należałoby wytknąć błędy). Odwrotnie jest z Komorowskim, który swoją uległość wobec państw zewnętrznych chyba potraktował jako dążenie do zgody, a zgoda zapewne wg niego to bezpieczeństwo.

 

Zerknijmy jednak na mapę głosowania gmin, gdzie zamieszkuje mniejszość litewska. W tej części Polski, tj jej północno-wschodnim krańcu wszędzie poza trzema gminami wygrał Andrzej Duda. Za wyjątkiem gminy: Krasnopol, Sejny i Puńsk. We wszystkich wymienionych zamieszkuje mniejszość litewska, a najgęściej w Puńsku i to właśnie ta ostatnia gmina jest najciemniejsza - kolorem przyporządkowanym Komorowskiemu.

 

Zobaczmy dalej. Mniejszość białoruska w Polsce (nie należy jej mylić z Białorusinami z Białorusi, bo to bardziej skomplikowana historia. Część z nich jest propolska), której gorliwym reprezentantem był zawsze Eugeniusz Czykwin - oddała jednakowoż głosy na Bronisława Komorowskiego. Rozkładają się one dokładnie zgodnie z gęstością zamieszkiwania przez przez tę mniejszość narodową. To samo widać w największych skupiskach mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie. Wbrew pozorom jest ona okrążona niebieską otoczką zwolenników Dudy i nie idzie jednym ciągiem koloru brązowego, przyporządkowanego Komorowskiemu z resztą Ziem Odzyskanych. 

 

Podobnie musieli głosować Ukraińcy w Polsce. Wystarczy zobaczyć stwierdzenia, jak dużo zrobił dla nich Bronisław Komorowski. Zresztą środowisko Gazety Wyborczej oraz Adam Michnik, którzy Dudę zwalczali, a popierali Komorowskiego, to przyjaciele nacjonalistów ukraińskich z długim stażem. Prócz tego obecny ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca odnosi się do faktu, że Duda, w odróżnieniu od Komorowskiego może podnieść kwestię UPA. Zresztą prezydent elekt sam to powiedział.

 

Natychmiast po jego wyborze pojawiły się oczywiście liczne umizgi - ale czemu tu się dziwić? Co innego mogą zrobić? Szkoda tylko, że są ludzie, którzy się na to łapią. Na stronach Niezależnej czytamy: Wielu Ukraińców z optymizmem przyjęło fakt, że w Polsce został wybrany bardziej proukraiński prezydent. Jednak wiele w relacjach Polski z Ukrainą będzie zależeć od wyników jesiennych wyborów parlamentarnych. A Moskwa zrobi wszystko aby wsadzić do polskiego Sejmu i Senatu swoich ludzi. 

 

Jeśli „proukraiński” ma oznaczać „probanderowski” i bezkrytycznie patrzący na to co się na Ukrainie dzieje, to zdecydowanie są to bzdury. Bo w takiej „proukraińskości” królować będzie Komorowski. Nie pomogą wypowiedzi o angażowaniu Polski w wojnę, z których prezydent już jakiś czas temu się wycofał. Oczywiście zobaczyć głosowanie mniejszości ukraińskiej jest odrobinkę trudniej, ponieważ znajdują się oni w rejonach epidemii „lemingozy zakaźnej”. A mianowicie Polaków, którzy ogólnie rzecz biorąc głosowali najczęściej za Komorowskim. Krótko mówiąc, nie pomoże też wiele mapa przesiedleń z Operacji „Wisła”, ponieważ lemingi, które oddały głos na Komorowskiego zamazują obraz. Co jest tego powodem? Postawię pewną tezę. Na ziemiach zachodnich i północnych ludzie dzielą się na trzy grupy. 

 

1) Tych pozbawionych, przez komunistów korzeni, odciętych od nich poprzez przesiedlenie, pozbawionych Ojcowizny. Ich rodzinnymi stronami były paradoksalnie także Kresy, czy choćby Bieszczady, ale nie nawiązują oni do tej tradycji i nie przywiązują do niej wagi. Ta grupa moim zdaniem głosowała w przytłaczającej większości na Komorowskiego, czyli oto lemingi właśnie. 

 

2) Kresowianie świadomi, lub uświadamiający sobie coraz bardziej pochodzenie oraz inni przechodzący podobny proces. Ci najczęściej wybierali Dudę.

 

3) Wreszcie grupa świadomych Ukraińców, przesiedlonych w operacji „Wisła”, którzy z powodów oczywistych musieli głosować najczęściej na Komorowskiego. I bynajmniej nie pomogła tu podróż Jarosława Kaczyńskiego do Kijowa, czy ognista przesada w pilotowaniu sprawy ukraińskiej przez Gazetę Polską, Niezależną itp.. 

 

Tym Ukraińcom, którzy nawiązują do UPA - potrzebna jest, dokładnie tak jak Rosji, Niemcom czy litewskim szowinistom - Polska słaba, bo tylko ta ulegnie ich planom. Jedyne co będą mówić o silnym kraju, to to że Polsce potrzebna jest silna Ukraina, nie precyzując zresztą jaki polityczny charakter ma mieć. Każde środowisko na prawicy, czy to medialne, czy polityczne, które gotowe iść na ustępstwa szowinistom litewskim czy ukraińskim i będzie pomagać im wpływać na prezydenta (nawet w imię walki z Rosją czy Niemcami, którym tak naprawdę nacjonaliści ukraińscy i litewscy służą) osłabi jego pozycje. Wybierali go bowiem polscy patrioci, z których część po takich operacjach wycofałaby swoje poparcie. Straciłby zarówno prezydent, jak i patrioci, a w to pęknięcie, które by się między nimi stworzyło mogłoby zostać wypełnione miękkim dla państw ościennych podmiotem, którego przykładem był, ustępujący na szczęście - prezydent RP. 

 

Kuriozalne są niektóre, nadchodzące z Rosji wypowiedzi. Dają do zrozumienia, że wybór Dudy jest korzystny, bo ten podniesie sprawę smoleńską i będzie się ośmieszał, czyniąc Polskę niewiarygodną. Czyżby sugestia, by tego nie robić? Jeszcze inne rosyjskie wypowiedzi z zadowoleniem oznajmiają niemożność spotkania się prezydenta elekta z Poroszenką. Wygląda to trochę podobnie, jakby Duda musiał udowadniać zaraz, że wcale nie jest wielbłądem, tj. prorosyjski (Polacy go o to wcale nie podejrzewają) i wykonać wobec banderyzującej się Ukrainy gest. Na to pewnie liczą. Wydaje się, że w rezultacie stworzyłaby wtedy możliwość szczucia przez Rosję na Dudę części Polaków i oczywiście nastąpiłby ten sam efekt pękania jego elektoratu. A wiadomo, lepszy miękki ten czy inny Komorowski, który pójdzie niemal na wszystko - by każdy, szczególnie za granicą go lubił. Wydaje się, że wybranemu prezydentowi zależy na razie bardziej, by go lubili Polacy i Bogu dzięki.

 

Aleksander Szycht

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną