Lesbijka superbohaterem - tak głupi film, że aż miło się go ogląda

0
0
0
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe /

Lewica od czasów Lenina wykorzystuje kino jako instrument swojej propagandy. Już lewicowcy tacy jak Joseph Goebbels kładli nacisk na to by treści propagandowe były propagowane w formie atrakcyjnych dla widza filmów rozrywkowych, a nie nudnej oficjalnej propagandy. Dziś duża część produkcji przemysłu rozrywkowego jest przesiąknięta lewicową propaganda. Czasami ta produkcja ma walory artystyczne (i wtedy ta propaganda skutecznie dociera do ludzi z ambicjami), czasami jest prostacka (co zapewnia filmom ogromną popularność). Zdarzają się jednak obrazy rozrywkowe, tak bardzo urągające logice, że można się zastanawiać czy widz zalewany nieprawdopodobną akcją skonsumuje przekaz propagandowy zawarty w takim filmie, czy ograniczy się do satysfakcji z migających obrazków.

Na ekranach kin w całej Polsce można było zobaczyć film „Dziewczyna w sieci pająka”. Obraz tak uroczo głupi, niedorzeczny, i nieprawdopodobny, że aż się go miło ogląda. Urągająca logice akcja tego filmu zwalniała mózg z obowiązku myślenia i pozwalała widzom na całkowity relaks.

„Dziewczyna w sieci pająka” to już kolejny film o Lisbeth Salander (postaci stworzonej przez skandynawskiego autora powieści sensacyjnych Stiega Larssona w cyklu powieści „Millenium” - autorem czwartej powieść po śmierci Larssona jest David Lagercrantz). Lisbeth (grana przez Calire Foy) to hakerka, superbohaterka, i lesbijka (trzeba zwrócić uwagę, że twórcy filmu powierzyli rolę Lisbeth aktorce atrakcyjnej zgodnie z patriarchalnymi, homofobicznymi i mizygoicznymi normami estetycznymi – a nie z feministyczną politycznie poprawną estetyką, według której bohaterka powinna być koszmarnie brzydka, otyła i nadmiernie owłosiona, mieć zielone włosy i kolczyk w nosie jak bydło).

Skrzywdzona przez życie (pedofila ojca i siostrę psychopatkę) i żyjąca poza społeczeństwem Lisbeth nie dość, że jest genialna to jest też maszyną do zabijania – ma bardzo politycznie poprawne hobby katuje i okrada wstrętnych facetów, którzy krzywdzą kobiety (więc idealnie nadaje się na ikonę feminizmu).

Akcja filmu opowiada o tym jak Lisbeth wykrada z komputerów amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego NSA pliki pozwalające na kontrolowanie broni jądrowej na całym śmiecie. Zleceniodawcą kradzieży jest twórca tego programu. Z filmu wynika, że program pozwalający na kontrole broni jądrowej jest przez NSA przechowywany w komputerze podłączonym do internetu tak by hakerzy mogli go bez problemu wykraść.

Kradnąc program NSA Lisbeth, ściąga na siebie kłopoty. Staje się ofiarą ataku jakiś złych agentów. Prócz tajemniczych agentów, kobietę ściga szwedzka policja, Szwedzka Agencja Bezpieczeństwa, i przybyły z USA murzyn szef komórki NSA z której kobieta ukradła program (widać, że według twórców filmu standardowe zachowanie NSA polega na tym, że szef komórki pilnującej tajemnic, wyrusza do innego kraju by, zamiast agentów operacyjnych działających w tym kraju lub ekip agentów operacyjnych szkolonych do takich misji, uganiać się za hakerską).

Niedorzecznie w filmie ukazana jest też praca Szwedzkiej Agencji Bezpieczeństwa, która ostrzega na granicy amerykańskiego agenta by nie działał w Szwecji, by nie śledzić go po tym jak opuszcza port lotniczy (dzięki czemu szwedzka bezpieka nie dostrzega, że na agenta na parkingu lotniska oczekuje samochód z bronią itp. gadżetami szpiegowskimi).

Kolejnym niedorzecznym pomysłem scenarzystów jest to, że w czasie działań Lisbeth zbir z którym się bije wstrzykuje jej jakąś otępiającą substancje, na szczecie w domu w którym bohaterka się przebywa w apteczce (tak całkowicie przypadkiem) znajdują się medykamenty neutralizujące działanie tej substancji (nie dosyć, że medykamenty są, to bohaterka wie z jaką substancją ma styczność).

Niedorzeczne jest też to, że Lisbeth nie zostaje ranna pomimo że samochód którym podróżuje został celnie ostrzelany seriami z broni maszynowej. Widzowie powinni zwrócić też uwagę na to, że Lisbeth ma kryjówkę w porzuconym obserwatorium astronomicznym – w którym przez rozbity dach wpada śnieg ale działa ogrzewanie – zapewne Szwecja jest pełna porzuconych i zniszczonych instalacji w których bez problemu działa ogrzewanie i do których dostarczany jest prąd.

Wśród innych uroczych pomysłów scenarzystów zasługuje to, że źli agenci strzelają w stalowe drzwi a kule nie rykoszetują, dodatkowo źli agenci ubrani są w niezwykle efektowne maski gazowe podświetlone czerwonym światłem od wewnątrz, i w takich maskach operują w ciemnych pomieszczeniach (co jest fizycznie nie wykonalne, bo ma miejsce efekt jak w oświetlonym pokoju gdy na zewnątrz jest mrok, i po prostu nic za szybą nie widać).

Film jest zrobiony w mrocznej estetyce skandynawskiej ale przez Amerykanów, co sprawia, że jest pozbawiony przejmującej skandynawskiej mrocznej atmosfery i pełen amerykańskiej głupoty – np. bohaterowie w mroźną skandynawską zimę biegają bez czapek i w rozpiętych kurteczkach (zapewne wynika to z tego, że scenarzyści z Kalifornii nie rozumieją pojęcia zimno i myślą, że zima polega na tym, że jest biało).

Jan Bodakowski

Źródło: Jan Bodakowski

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną