Brawa w obliczu śmierci

0
0
0
/ Domena publiczna

Po 48 godzinach pościgu za bandytą, który zastrzelił w Strasburgu 3 osoby i ranił kilkanaście - jedna pozostaje w stanie śmierci mózgowej a trzy w stanie krytycznym też są zawieszone między życiem a śmiercią- policja zastrzeliła sprawcę ataku terrorystycznego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że strzałom towarzyszył na ulicy tłumek żądnych sensacji gapiów i ...oklaski jak w teatrze. Ludzie zaczynają traktować pogoń za mordercami niczym teatralny spektakl o podwyższonych emocjach, w którym sami chcą uczestniczyć. Przekazy „na żywo” telewizyjnych stacji i internetowych wydań dzienników to już za mało. Chcą więcej.

Oklaski dla trzech policjantów, którzy patrolując ulicę zauważyli mężczyznę przypominającego portret, jaki policja znając już domniemanego sprawcę, dopiero po jakimś czasie udostępniła mediom i mieszkańcom Strasburga, dzięki czemu pewna kobieta naprowadziła ich na ślad sprawcy ataku, zdumiały nawet samych Francuzów. Tego jeszcze nie było! W kulturze chrześcijańskiej Europy śmierć nie tylko „na żywo” to nie okazja do oklasków. Na wojnie z wrogiem się na razie nie klaszcze zabijając przeciwnika. Śmierć to śmierć. A każda jest powodem do refleksji i zadumy. Po wykonaniu kary śmierci w więzieniach nawet na najokrutniejszych przestępcach nikt nie bił katom brawa. Dramatowi śmierci towarzyszyła cisza. Zmienia się nasza kultura, nienasyceni w poszukiwaniu emocji, coraz bardziej poddajemy się wzorcom upowszechnianym w mediach i równamy w szeregu. W polskiej tradycji nie oklaskiwało się zmarłych obserwując kondukty pogrzebowe, tylko ich opłakiwało. Nie biło się braw w kościele młodej parze, tylko ukradkiem ocierało łzy wzruszenia, dostrzegając powagę i szczególność chwili, a także doceniało ważność ciszy, którą wewnątrz duszy dopełniało się emocjami. Dotąd w niektórych krajach oklaskiwało się w geście podziękowania zmarłych artystów. Pamiętam szok , gdy w roku 1993 po raz pierwszy w życiu usłyszałam oklaski na widok trumny Federico Felliniego, którymi wielbiciele artysty go żegnali. Wówczas w Polsce taka reakcja była nie do pomyślenia, tak jak brawa podczas kazania – i po -w kościele. To cisza wypełniała żal z powodu straty. Ale potem teatralizacja pogrzebów (które same w sobie są pewnym spektaklem) i oklaski szybko się rozprzestrzeniły, stosowane są coraz częściej w rytuale uroczystości pogrzebowych, które przeobrażają a się w hollywoodzką fetę rozdania Oscarów.

Czy to źle? Jak komu pasuje. Herbert powiedziałby, że to kwestia smaku. A z gustami, o czym pouczali już starożytni Rzymianie, się nie dyskutuje. Zastanawiam się co dalej? Transmisje na żywo z ataków terrorystycznych i katastrof powoli zmieniają nasze podejście do śmierci. Pokazują co się dzieje, dając wrażenie uczestnictwa w wydarzeniu, ostrzegają też przed miejscami zagrożenia, by ich unikać. Często nie chcemy unikać, chcemy być na miejscu jako gapie, bo to zapewnia większe wydzielanie andrenaliny. Czasem wywołuje to patologię, że ktoś zabija tylko po to, żeby zobaczyć z bliska jak to jest, gdy człowiek umiera.

W związku z brawami na ulicy w Strasburgu niektórzy Francuzi zastanawiają się, czy ludzie bijący brawo policji to czasem nie klakierzy. Łatwo przecież zorganizować klakę tak jak w teatrze. Niezależnie od tego, jaki jest ich stosunek do braw towarzyszących przy okazji śmierci- bo niektórych szokują-twierdzą, że proporcja trzech policjantów z bronią na jednego przestępcę, to nie sytuacja pojedynku jak w filmie „W samo południe”. Zaś zabicie, a nie potężne ranienie terrorysty, zamyka usta wyjaśnieniu wielu spraw, które dzięki zeznaniom rannego dałoby się rozplątać. Bo przecież terrorysta ze Stasburga, choć z rodzicami z Maroka, urodził się w tym mieście 29 lat temu. Już jako nastolatek popełniał przestępstwa, których uzbierało się całkiem sporo. Siedział w więzieniu, gdzie się radykalizował. Był na liście „S” która obejmuje najbardziej niebezpiecznych potencjalnych terrorystów, z którymi francuska policja stosując się do wymogów prawa poza inwigilacją niewiele może zrobić. Co to za prawo, które zabezpiecza bandytów, nie chroniąc w tych niebezpiecznych czasach obywateli?

Co to za prezydent, który podpisuje ONZ- towski Pakt na Rzecz Imigracji uznający migrację za proces nieunikniony i dobroczynny dla kraju, którym wstrząsają ataki terrorystyczne kładące trupem obywateli i okrzyki Allahu Akbar!? Co to za prezydent, który w kraju szczycącym się demokracją podpisuje Pakt w Marrakeszu otwierający furtkę do uznania, że imigracja jest prawem człowieka, czy się to jego obywatelom podoba, czy nie. On ich o to wcale nie pyta. Pakt, który zaleca, by cofnąć dotacje rządowe mediom, wypowiadającym wątpliwości w dobroczynne działanie imigracji, bo sprzeciw nawet poparty przykładami zła jakie niesie nieprzystawalność religii i kultur, to „.ksenofobia,nietolerancja, rasizm i inne formy dyskryminacji” Nie szkodzi że to kneblowanie wolności prasy i zamach na wolność słowa, narzucenie poprzez poprawność polityczną jedynie słusznej „prawdy”, że imigracja- niezależnie czy ekonomiczna, czy spowodowana koniecznością ratowania życia w sytuacji wojny- jest dobrodziejstwem dla ludzkości. Francuzi mówią, że cały ten Pakt ma na celu ułatwienie imigracji, faworyzowanie przyznawania wiz i zakaz zbiorowych wydaleń. A skoro tak, to podejrzane o sprzyjanie terroryzmowi osoby umieszczone jako szczególnie niebezpieczne na liście „S” mogą z policją dalej pogrywać w kotka i myszkę. Prawda jest taka, że 700 uzbrojonych po zęby policjantów postawionych w stan pogotowia nie było przez 48 godzin w stanie znaleźć w ścisłym śródmieściu Strasburga podejrzanego o zamach. I być może, gdyby nie pomoc pewnej kobiety, która im dała namiar, szukaliby go do tej pory.

Brawa dla policji, czy brawa dla tej kobiety? I po co w ogóle brawa w obliczu śmierci?

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną