Andrzej Pilipiuk demaskuje konstrukcje hucpy mającej na celu zniszczenie Kościoła bzdurnymi oskarżeniami o pedofilię

Niezwykle trafnie na swoim blogu wybitny pisarz Andrzej Pilipiuk w kilku wpisach przybliżył czytelnikom mechanizm hucpy mającej na celu zniszczenie Kościoła bzdurnymi oskarżeniami o pedofilie.
Andrzej Pilipiuk komentując oskarżenia o pedofilie kierowane pod adresem księdza Jankowskiego, stwierdził „po pierwsze: uważam że wszystkie te oskarżenia to pic na wodę - zmarły ksiądz pada ofiarą pomówień. W dodatku są to "newsy" skierowane do smarkaterii która nie ma zielonego pojęcia czym była komuna, nie wie jak działała ubecja... Po drugie: doceniając potrzebę walki z tzw. "nadużyciami seksualnymi" uważam, że osiągnęliśmy etap bardzo niebezpieczny - dziś odpowiednio nagłośnionymi oskarżeniami o pedofilię czy molestowanie seksualne można błyskawicznie zniszczyć absolutnie każdego. Bez dochodzenia, bez wyroku sądowego”.
Poruszając temat oskarżeń o pedofilie, Andrzej Pilipiuk stwierdził, że „nagonka na księdza Jankowskiego rozkręca się na dobre. Pojawiają się kolejni „świadkowie”. Dlaczego zdecydowali się mówić dopiero teraz? Dlaczego nie polecieli z tymi rewelacjami do urbana? Piętnaście dwadzieścia lat temu gdy jego ohydna gazeta była u szczytu potęgi za w miarę wiarygodne materiały mogliby liczyć na grubą kasę… Patrzmy jeszcze szerzej – KOD zdechł i już się nie podniesie. „Nowoczesna” ginie wchłaniana przez PO. O „Razem” - słuch zaginął. Wydaje mi się że sponsorzy anykaczyzmu – ci wszyscy którym PiS bardzo popsuł interesy i interesiki - po prostu zorientowali się że finansowanie idiotów nie ma sensu. I przekierowali strumyczki gotówki. Po pierwsze do PO po drugie zapewne szykowane są kolejne „ruchy społeczne”. Teraz cały dowcip polega by zrobić dla nich miejsce. Okroić PiS od prawej, od lewej… Stworzyć alternatywy i dla prawicowych oszołomów i dla tych którzy identyfikują się raczej z lewym skrzydłem ale nie lubią tuska. Aby osłabić PiS trzeba wykonać mocne uderzenie w twardy elektorat. Temu służy „afera” KNF, temu jak sądzę służy afera z księdzem Jankowskim. Opluskwiając kapelana solidarności rzuca się błoto także na ruch którym współkierował. Szybko dowiemy się ze w kierownictwie „S” ludzie wiedzieli o jego skłonnościach ale nie reagowali albo go chronili. Pojawią się nazwiska…”.
Pisząc o pedofilii Andrzej Pilipiuk stwierdził, że „proces legalizacji i legitymizacji społecznej tego zboczenia można podzielić na kilka etapów”.
Pierwszy etap według pisarza miał miejsce w starożytności, gdy „pedofilia była zasadniczo dziwactwem ale była legalna o ile bzykało się niewolników, niewolnice etc. – osoby które nie były chronione prawem. Małżeństwa zawierane w bardzo młodym wieku nikogo nie dziwiły”.
Drugi etap zdaniem pisarza miał miejsce w średniowieczu gdy „zasadniczo wszystko co odbiegało od norm hetero było nielegalne – pedofilia też. Zarazem wśród klas posiadających aranżowanie małżeństw dzieci było na porządku dziennym – choć nie sądzę by dochodziło do ich natychmiastowej konsumpcji. Kościół mocno popsuł interesy wprowadzając do prawa kanonicznego zapis, że panna młoda ma mieć ukończone co najmniej 11 i ¾ roku”.
Trzeci etap w opinii pisarza miał miejsce w nowożytności gdy „wydawanie 13-14 latek za mąż było jeszcze dopuszczalną normą. Przeważnie dziewczęta wychodziły za mąż mając 16-17 lat. Pedofilia była dziwactwem – piętnowano ją na równi z innymi przypadkami seksu pozamałżeńskiego. Czyli raczej nieszczególnie mocno. Dotykała przeważnie osób niższym statusie społecznym. Ostrzej sprawie przyjrzano się w XIX wieku wraz z wzrostem nastrojów purytańskich. Wpływ na to miały niewątpliwie prace pedagogów i pierwszych socjologów. Krzywdzenie dzieci stawało się obciachem, w wielu krajach – przestępstwem”.
Pisarz uważa, że obecnie mamy czwarty etap gdy „rewolucja seksualno-obyczajowa po 1968 roku spowodowała powrót pedofilii – choć nie od razu na salony. Wielu działaczy lewicowej rewolty widziało potrzebę przełamywania wszelakich barier obyczajowych. Powstawały komuny hipisów, propagowano wolną miłość. Prowadzono też na ogromną skalę eksperymenty socjologiczne na dzieciach – czego dowodem jest choćby bulwersująca książka eurokomiasarza Daniela Cohn-Bendita. W tym okresie z wielu kodeksów karnych usuwano zapisy penalizujące homoseksualizm i inne nietuzinkowe zachowania seksualne. Ukoronowaniem procesu były lata 80-te. – kiedy np. niemieckie urzędy ds. młodzieży przekazywały „trudnych” chłopaków pod opiekę homoseksualistów – w tym notowanych za czyny pedofilskie. Wybuchały skandale – w Holandii odkryto, że jedna z popularnych gwiazdek porno ma 17 lat a karierę zaczęła mając lat 14. Do nas za żelazną kurtynę przenikało z tego niewiele – czasem prasa relacjonował przykłady zachodniego zepsucia”.
Zdaniem pisarza „sytuacja zmieniła się na pocz. Lat 90-tych. Najpierw wybuchła afera pedofila-mordercy marcela dutroux, potem niemieccy dziennikarze zaczęli przyglądać się jakie towary i usługi są oferowane wzdłuż nieistniejącej już żelaznej kurtyny. Do rangi symbolu urosło czeskie miasto Cheb – opanowane przez cygańskie gangi centrum pedofilii i efebofilii. W ciągu kilku lat udało się zmienić wektory kontrkulturowe – część dziennikarskiego establishmentu powiedziała otwarcie że im się to nie podoba i w tym duchu edukowali czytelników. W latach 90-tych wybuchły afery w Polsce – w tym słynna ośmiornica z dworca centralnego”.
Według pisarza „lewica śledząc nastroje społeczne uświadomiła sobie, że lepiej się nie obnosić z pomysłami legalizacji zboczenia a zarazem odkryła ogromny potencjał drzemiący w masowym oburzeniu. Oskarżeń o pedofilię zaczęto używać do niszczenia przeciwników politycznych – w tym kościoła katolickiego (głównie w Irlandii)”.
Pisarz uważa, że „nastąpiła niestety swego rodzaju polaryzacja – bo media szybko zrozumiały że elity mają swoje przywileje. Pedofilia jest więc potępiana, wystarczy podejrzenie o takie skłonności by zniszczyć komuś dobre imię albo karierę. Ofiary i domniemane ofiary wyrywają sowite odszkodowania – sądy boją się wydawać wyroki uniewinniające. Zarazem są wyjątki. Przymyka się oko pedofilię legitymizowana kultowo - muzułmanom czy hinduistom - pedofilia uchodzi przeważnie na sucho. UE traktuje jako ważne i legalne małżeństwa „uchodźców”. Gangi pedofilów – gwałcicieli narodowości pakistańskiej latami bezkarnie terroryzowały Oxford i okolice. W Polsce przez palce patrzy się na zwyczaje Romów”.
W opinii pisarza, „także elitom, zwłaszcza artystycznym i politykom - wolno. Roman Polański jest wielkim artystą którego nie wydalono do USA. Daniel Cohn-Bendit nadal jest eurokomisarzem. Podobnie Volker Beck i Claudia Roth wywinęli się mimo przynależności do organizacji humanitische union. W Polsce dwaj homoseksualiści – celebryci otwarcie przyznali się do pedofilii i też włos im z głowy nie spadł”.
Pisarz uważa, że „ta schizofrenia pokazuje, że lewica nie pozbyła się ciągotek w kierunku depenalizacji i legalizacji tego zboczenia. Hejt na pedofilów jest chwilowo użyteczny jako maczuga do okładania kościoła katolickiego – ale zasadniczo w przewidywalnym horyzoncie czasowym musimy oczekiwać kolejnych zmian obyczajowych. (oraz prawnych)”.
Zdaniem pisarza, „gdy w Holandii zalegalizowano miękkie narkotyki jak spod ziemi wynurzyli się wysokiej klasy fachowcy od uprawy marihuany. Gdy zalegalizowano eutanazję nagle okazało się że jest masa „lekarzy” gotowych bez mrugnięcia okiem fachowo „skracać cierpienia”. Gdy nastąpi depenalizacja pedofilii musimy się liczyć, że pojawi się ukierunkowany na takiego odbiorcę przemysł pornograficzny. On już istnieje – w podziemiu, ukryty w necie, za barierą spółek po-rejestrowanych w rajach podatkowych. Istnieją systemy rekrutacji „aktorów”, kręci się filmy i filmiki, płynie gotówka. Zyski są zapewne spore skoro tego typu g... zalewa net. Na szczęście nielegalność procederu w tym momencie trochę to stopuje”.
Pisarz przypomina, że „jeśli wpisuję w google nazwiska lub słowa kluczowe i wyświetla mi komunikat, że pewne wyniki są dla mnie niedostępne z uwagi na przepisy UE to oznacza że można zablokować dostęp do pewnych treści na poziomie wyszukiwarki. Zatem do pewnych się blokuje a do innych się nie blokuje. Zdjęć niewygodnych dla władzy po pewnym czasie już nie znajdujemy a sprzedawcy najbrudniejszych odmian porno mają wykupione domeny i miejsca na serwerach też im się jakoś nie odmawia… No i mają też numery kont w rajach podatkowych gdzie nikt nie zadaje kłopotliwych pytań… Być może z jakichś powodów procederu się już nie ściga? Może ktoś na tym odpowiednio zarabia i w zamian za święty spokój sponsoruje partie? Bo porno to są wielkie pieniądze. Wielki przemysł...”
Zdaniem pisarza „przemiany obyczajowe podlegają na ogromną skalę kontroli i ukierunkowaniu za pomocą inżynierii społecznej. Jeszcze w latach 70-tych w większości krajów europejskich homoseksualizm był de facto nielegalny. (zazwyczaj te przepisy były już od jakiegoś czasu martwe). Minęło 40 lat i po sądach ciąga się ludzi protestujących przeciw adopcji dzieci przez takie pary. 40 lat dla historii to mgnienie oka”.
Komentując oskarżenia pod adresem księdza Jankowskiego Andrzej Pilipiuk stwierdził, że „w necie kolejny festiwal pomawiania o pedofilię – tym razem na celowniku legendarny kapelan stoczniowców - ksiądz Jankowski z Gdańska. Jakaś kobieta twierdzi że 40 lat temu jej koleżanka popełniła samobójstwo, bo w wieku nastoletnim zaszła z księdzem w ciążę. Oczywiście twierdzi że sama też była ofiarą i że ofiar było więcej, znalazła się też druga dziunia która miała być molestowana gdy miała 6 lat… Przekaz jest niespójny – bo poprzednio próbowano robić z niego pedofila homoseksualnego… Oczywiście media dmuchają sprawę jak balonik a internetowe matołectwo usłużnie podaje temat dalej. Przoduje w tym oczywiście michnikowszczyzna – nie mogą zapomnieć księdzu jego nazwijmy to „judeosceptycymu”.”
Zwracając się do internautów szkalujących księdza Jankowskiego, pisarz stwierdził - „Drodzy DEBILE, szczęśliwi idioci urodzeni po 1989-tym roku. Powszechnie wiadomo, że ksiądz Jankowski był od końca lat 70-tych rozpracowywany, śledzony, podsłuchiwany i otoczony wianuszkiem co najmniej kilkunastu kapusiów. Był niewygodny dla systemu. Niewygodny był zanim jeszcze zaczął odprawiać msze dla stoczniowców i został kapelanem rodzącej się „Solidarności”. Gdyby miał takie „zainteresowania” to ubecja wiedziałaby momentalnie i sprawy by nie odpuściła, oj nie. Albo zrobiono by wielki pokazowy proces, tygodniami relacjonowany przez prasę i telewizję - by uderzyć w cały kler, albo by go szantażowali i musiałby im służyć na dwu łapkach. Trzeciej możliwości po prostu nie ma”.
Według pisarza bzdurne oskarżenia pod adresem księdza Jankowskiego przypominają podobną obrzydliwą sprawę „z tragicznym i tajemniczym finałem. Ksiądz Stanisław Skorodecki – niegdyś więziony wraz z prymasem Wyszyńskim – został pomówiony o pedofilię przez szmatę urbana. „dziennikarze” mieli spotkać się z byłym ministrantem – którego tożsamości jednak nigdy nie ujawniono. Ksiądz prawdopodobnie artykuł o sobie przeczytał i skontaktował się z prawnikiem planując wytoczyć gazecie proces. Dwa dni po publikacji znaleziono jego zwłoki na plaży – wedle oficjalnej wersji utonął (w wodzie po kolana…) a do jego śmierci „nie przyczyniły się osoby trzecie”. Śledztwo prowadzono wyjątkowo niechlujnie – np. nie zabezpieczono otoczenia zwłok – ewentualne ślady zadeptali gapie. Sekcji dokonano po trzech dniach. Nie wiadomo dlaczego ksiądz wyszedł o świcie z hotelu – prawdopodobnie ktoś do niego zadzwonił i go wywabił. Wiarygodnych dowodów na jego pedofilię nigdy nie przedstawiono. urban i jego ludzie nigdy nie ponieśli za ten tekst nawet symbolicznej kary...”
Jan Bodakowski
Źródło: JB