Stanisław Michalkiewicz: W wojnie z nienawiścią - żadnych samowolek!

0
0
0
/ fot. sejmlog.pl

Ajajajajajajaj! Wprawdzie po uroczystościach pogrzebowych w Gdańsku, na które wyznaczył sobie rendez-vous cały Salon oraz Kukuniek, wypowiedziana została nieubłagana wojna wszelkiej nienawiści, ale taką wojnę trzeba prowadzić rozważnie, bez niepotrzebnych eskalacji, no a przede wszystkim – wystrzegać się samowolek.

Jeśli, dajmy na to, stare kiejkuty, albo jeszcze lepiej – Nasza Złota Pani nieubłaganym palcem wskaże, kto jest nienawistnikiem i kogo w ramach walki z nienawiścią powinniśmy rozsmarować na podłodze, to wtedy cały Salon i stado autorytetów moralnych może zawyć – ale jednym głosem – dając sygnał do ataku. Inaczej być nie może, bo gdyby zapanował tu stan anarchii, to doprowadziłoby to do opłakanych nastepstw. Przestrogę przed takimi pochopnymi działaniami znajdujemy już w Ewangelii, w przypowieści o pszenicy i kąkolu. Jak pamiętamy, nadgorliwi słudzy chcieli powyrywać kąkol z korzeniami, ale właściciel pola ich ofuknął i zastopował wskazując, że wyrywając kąkol, mogliby powyrywać i pszenicę. Jak mawiał major Czeżowski ze Studium Wojskowego UMCS w Lublinie - „tak samo i w wojsku”, to znaczy, tak samo w przypadku wojny z nienawiścią. Ktoś na przykład mógłby dojść do wniosku, że jednym z nienawistników jest, dajmy na to, pan red. Adam Michnik, bo „jątrzy”, bo „dzieli” i w ogóle – a tymczasem pan redaktor, jeśli nawet niekiedy sprawia takie wrażenie, to przecież au fond jest w pierwszym chórze autorytetów moralnych, kto wie, czy nawet nie dyrygentem, więc widać jak na dłoni, że szkody z takiej samowolki byłyby nieopisane i brzemienne w skutki. Nawiasem mówiąc, ten ewangeliczny przykład przywołałem zainspirowany płomienym przemówieniem przewielebnego ojca Wiśniewskiego podczas wspomnianego rendez-vous w Gdańsku. Przewielebny ojciec Ludwik Wiśniewski z ogniem w oczach wzywał do wykorzenienia nienawiści i w ogóle – zatem wojna z nienawiścią może mieć również pozory sankcji nadprzyrodzonej.

Tymczasem mamy do czynienia z nadgorliwością rozmaitych neofitów miłości społecznej, no i zaraz widać, do czego to może doprowadzić. Oto jeden z żałobników zaproponował, by raz na zawsze „skończyć z nienawistnymi oskarżeniami”. Z pewnością chciał dobrze, bo po co komu „nienawistne oskarżenia”, zwłaszcza wzajemne? Jeszcze tego brakowało, aby przy tej okazji suwerenowie dowiedzieli się, jak się robi politykę i parówki, co mogłoby nie tylko zniechęcić ich do Naszych Umiłowanych Przywódców, a nawet zasiać w nich ziarno zwątpienia w demokrację. Jasne, że zamiast rzucania „nienawistnych oskarżeń”, lepiej przestrzegać niepisanej zasady konstytuującej III Rzeczpospolitą: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”. Ta zasada jest ostoją mocy i trwałości III Rzeczypospolitej, której Ojcem Założycielem był pan generał Czesław Kiszczak oraz Michnikuremek – czyli Jeden Autorytet Moralny, ale w Trzech Osobach: Adama Michnika, Jacka Kuronia i Bronisława Geremka. Wszystko zatem wydaje się w jak najlepszym porządku, ale z drugiej strony, jeśli zaniechamy „nienawistnych oskarżeń”, to w jaki sposób mamy się „pięknie”, a przede wszystkim – bezpiecznie różnić? Gdyby nasi Umiłowani Przywódcy w ramach walki z nienawiścią zaczęli popadać w jakąś amikoszonerię, to czy nie wzbudziłoby to wśród suwerenów wątpliwości, czy ktoś ich tu przypadkiem nie robi w konia? I tak źle i tak nieobrze, więc widać wyraźnie, że i w wojnie z nienawiścią też trzeba wyznaczyć jakieś nieprzekraczalne granice, by nie wylać dziecka z kąpielą. Jeśli mamy „pieknie”, a przede wszystkim, bezpiecznie się różnić, to rzeczywiście – trzeba unikać „nienawistnych oskarżeń”, a zwłaszcza – oskarżeń konkretnych. Z drugiej jednak strony oskarżać się wzajemnie przecież trzeba, bo inaczej suwerenowie... - i tak dalej. W tej sytuacji jeśli już oskarżać, to ogólnie, krytykując rozmaite ludzkie przywary, ale też w tonie dobrotliwym, z którego również dla strony krytykowanej wynikałaby pewność, że tak naprawdę to nikt nikomu oka nie wykole, że nawet krytykując pamiętamy, iż zgoda buduje, a niezgoda rujnuje, że ręka rękę myje, a noga nogę wspiera, więc należy robić sobie na rękę, a nie wbrew. Wojna z nienawiścią prowadzona według takich wytycznych może być nie tylko całkowicie bezpieczna, ale w dodatku – widowiskowa, a – jak powiadają filozofowie – co daje nam szczęście, a przynajmniej – dostarcza przyjemności – nie może być złudzeniem. Dlatego wypada przyklasnąć decyzji pana prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, który na zbitą głowę wywalił z posady pana Jarosława Trybusia, wicedyrektora Muzeum Warszawy. Pan Trybuś bowiem, z nadgorliwości, sporządził grafikę przedstawiającą nóż, „w którego rękojeść wkomponowano profil Jarosława Kaczyńskiego”. Najwyraźniej nie zauważył, że po gdańskim rendez-vous weszliśmy w nowy etap i myślał, że nadal obowiązują mądrości etapu poprzedniego. O ile na poprzedniem etapie nóż z taką rękojeścią byłby w jak najlepszym porządku, o tyle na etapie obecnym, kiedy strategia walki z nienawiścią dopiero się rodzi, lepiej powstrzymać się od jakichś dosłowności, a zwłaszcza – od piętnowania konkretnych osób pamiętając, że nomina sunt odiosa, co się wykłada, że nazwiska są wstrętne, to znaczy – niepotrzebne. O tym, co powinno być na rękojeściach noży, którymi będziemy dźgali nienawistników, decydować będą starsi i mądrzejsi, a więc – Nasza Złota Pani, stare kiejkuty, albo i pani Żorżeta, która pokazała, że interesuje się i to w sposób władczy, nawet najdrobniejszymi aspektami funkcjonowania naszego bantustanu. Dopiero kiedy w tym gronie zostałaby podjęta decyzja, w jaki sposób tubylczy Umiłowani Przywódcy mają się między sobą „pięknie”, a przede wszystkim – bezpiecznie różnić – to wtedy pan Trybuś mógłby sobie komponować swoje grafiki – ale nie wcześniej. Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie i pan prezydent Rafał Trzaskowski w samą porę tę uniwersalną, bo przekraczającą granice etapów mądrość tak ostentacyjnie nam wszystkim przypomniał.

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną