Powyborcze refleksje

Tegoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego były prologiem i prognostykiem przed jesiennym starciem, dlatego ich znaczenie było istotniejsze niż mogłoby się wydawać. Dwóm głównym graczom udało się podzielić na, tyle społeczeństwo, że frekwencja wzrosła dwukrotnie. Ludzie poszli na wybory, żeby głosować za polityką PiSu czy propozycjami PO, lecz głosować żeby PiS nie wygrał, albo żeby do władzy nie wróciło PO. Cel został więc zrealizowany, podzielono wyborczy tort między siebie tak żeby nie dzielić go praktycznie z nikim innym. I właściwie to się udało perfekcyjnie, bo dewianci z Wiosny, którzy byli konkurencją dla PO mimo aktywnego wsparcia TVNu ledwo przekroczyli próg wyborczy. Natomiast Konfederacji oraz Kukizowi, którzy stanowili zagrożenie dla PiS nie udało się przekroczyć progu wyborczego. PiS osiągnął najwyższy wynik poparcia w historii wyborów w III RP, ale też nikt dotychczas nie osiągnął takiego poziomu rozdawnictwa publicznych środków. Zaoferować coś nowego jesienią będ
Drugi wynik osiągnęła Koalicja Europejska, w której motorem napędowym była wspomniana PO. Pomysł na pokonanie PiS poprzez połączenie PO z PSL i SLD okazał się niewypałem. Ponieważ każde z tych ugrupowań kandydując samemu i sumując wynik osiągnęłoby najprawdopodobniej dużo lepszy rezultat. Skrzydłu konserwatywnemu w PO ciężko przyszyło przetrawić wspólną listę z postkomunistycznymi politykami SLD. Ludowców krew zalewała, kiedy słyszeli, że Trzaskowski w Warszawie będzie promował dewiacje, a oni będą się musieli z tego tłumaczyć przed wiejskim konserwatywnym elektoratem. TVN dzień po wyborach próbuje ożenić Wiosnę z blokiem Koalicji Europejskiej pod wybory parlamentarne. Jeśli PO zdecyduje się zasilić Wiosną, to tym pewniejsze staje się odejście PSLu. Wiosna z punktu widzenia sojuszu z SLD, jest chyba bardziej perspektywicznym kierunkiem dla PO. Platformersi będą mieli wtedy pod sobą dwie małe lewicowe partie, które można będzie nastawiać przeciwko sobie.
Wiosna mimo potężnego wsparcia ze strony TVNu, Gazety Wyborczej oraz europejskich socjalistów, astronomicznego wyniku nie zrobiła. Wynik, który został osiągnięty i tak w dużej mierze, to efekt poparcia dla homo lobby wśród polskich kobiet. Przyszłość formacji Biedronia stoi więc pod znakiem zapytania, bo film Sekielskiego nie przełożył się na wyborcze poparcie. W dodatku nie wszyscy homoseksualiści czują potrzebę popierania inicjatywy Biedronia, uważając że wykorzystuje on ich orientacje jako polityczne paliwo.
Konfederacja w ciągu kilku godzin od wieczoru wyborczego do rana dnia następnego z małego zwycięscy dołączyła do grona pokonanych. Z jednej strony mocno najpierw ignorowana przez media publiczne, które udawały że Konfederacja nie istnieje, a z drugiej kiedy zrobiło się o niej głośno za sprawą marszu przeciwko roszczeniom żydowskim, sekowana i atakowana za swoją rzekomą prorosyjskość i rozbijanie prawicy. Równolegle przyjmowała na siebie wściekłe ataki homo lobby, środowisk żydowskich oraz wszelkiej maści lewactwa, atakowana za rzekomy faszyzm. Mimo tych przeciwności jako jedyna siła mówiła wprost i bez ogródek czym grozi Polsce dalsza obecność w strukturach UE, jednoznacznie występowała przeciwko aborcji, pozbawieniu Polski waluty narodowej czy roszczeniom żydowskim. W pewien sposób osiągnęła mimo wszystko sukces, mimo tych trudności stała się pod koniec kampanii na tyle dużym zagrożeniem dla PiSu, iż ten swoje wściekłe ataki przypuścił właśnie na nią, a nie na PO. Jak pokazują wyniki wyborów, nie poszli na nie ludzie młodzi, stanowiący zaplecze tej formacji. Aktywność polityczna wielu młodych ludzi ogranicza się do lajkowania materiałów politycznych w sieci, czy udziału raz w roku w Marszu Niepodległości. Do tego są to ludzie o bardzo znikomej wiedzy ideowej przez co łatwo cynikom z PiSu manipulować i sterować ich politycznymi odczuciami. Samo połączenie środowisk tworzących Konfederację było zbyt późne, a obecność części liderów, zamiast przysparzać elektoratu tylko go odstraszała.
Wynik formacji Kukiza pokazał, że z lidera formacji jest zdecydowanie lepszy muzyk niż polityk. Mimo wyciągania w tej kampanii Kukizowców do góry za uszy przez PiS, formacja ta dokonała swojego ostatecznego pogrzebu i za moment jej resztki parlamentarne wchłonie PiS. To co zrobił Kukiz, to przykład na to jak zdecydowanie nie prowadzić struktur formacji politycznej oraz nie dobierać sobie doradców.
Peleton zamknęła lewicowo-marksistowska Partia Razem, którą można chyba pochwalić za jedno - była to bowiem jedyna z trzech formacji o proweniencji lewicowej w tych wyborach, obok SLD i Wiosny, która miała jakiś program społeczny, który w swej lewicowości otarł się nawet o lewicową wizję państwa, którą proponuje aktualnie PiS. To taki polski paradoks, tu prawica jest bardziej lewicowa niż lewica i na odwrót. Partia Razem bez połączenia z kimś silniejszym, też na jesieni nie będzie miało żadnych szans.
W trakcie kampanii wypadło z realnej walki o mandaty, kilka małych komitetów o proweniencji mniej lub bardziej konserwatywnej czy narodowej. Te wybory pokazują, że nie będzie dla nich raczej miejsca, chyba że dokonają sprawnego połączenia sił, a stanie za nimi silny oddolny antysystemowy ruch społeczny, który raz na zawsze odepchnie polityczną koterię, która zżera Polskę od trzech dekad, mieniąc się szyldami w różnych kolorach niczym bombki na choince. Najprawdopodobniej braknie jednak czasu na pobudowanie struktury gotowej na konfrontacje z potężnymi machinami politycznymi dwóch czołowych partii, dysponujących potężnymi budżetami oraz wsparciem mediów.
Źródło: Arkadiusz Miksa