Koniec oszukańczego naciągania?

Długo przyszło czekać nim organy kontroli obudzą się z niemocy i zaczną łoić skórę grasującym od lat naciągaczom. Za długo jak na standardy przyjęte przez aktualną władzę, co jednak zaskakuje. Bo już nie jest zaskoczeniem, że nie brali się za tę sprawę ci rządzący wcześniej. Czas ich panowania był istnym rajem dla wszelkiej maści oszustów, którzy latami bezkarnie kradli, choćby brutalnie odzierając z własności setki mieszkańców miast. Wystarczyło, że mafijna zgraja, świetnie osadzona w układach, zachciała wejść w posiadanie jakiejś kamienicy - by zasady prawne szły w kąt.
Dobitnym przykładem jest Warszawa z jej aferą reprywatyzacyjną, o której ówcześnie rządzący krajem wspólnicy złodziei (tak - wspólnicy, bo jest nim ten kto dozwala na czyn, przymyka nań oko ) mają czelność krzyczeć, że ta „niby” afera to rozprawa z opozycją, dowód istnienia państwa policyjnego. Zapominają, że złodziejstwo to odbywało się pod nosem premiera Tuska i jego rozległego dworu? Dworu grającego teraz rolę niewinnej cnotki. Cóż, głupi się nabierze.
Wreszcie przyszła kryska na Matyska. Dobrano się do trzewi tego bractwa, i mimo oporów władz miasta (nie tylko Warszawy, bo na liście grabieży domów jest kilka innych dużych ośrodków), część szkód postanowiono wyrównać. Nawiasem mówiąc, w takich sprawach nie powinny mieć znaczenia partyjniackie argumenty. Złodziej to złodziej, niezależnie czy jest z PO, PiS, PSL, SLD.
Wróćmy jednak do wspomnianego złojenia skóry naciągaczom. Kim są? Mowa o grasujących po kraju firmach trudniących się sprzedażą różnych dóbr, do kupna których nęcą rozmaitymi sposobami. Jednym z najczęściej stosowanych są tzw. pokazy. Ściąga się klientów, głównie telefonicznie, do wizyty w określonym miejscu, gdzie nie tylko mają szansę obejrzenia „atrakcyjnego towaru” ale też wezmą udział w losowaniu nagród i dostaną prezent. Oferta kierowana jest głównie do ludzi starszych, często nudzących się w domu i łaknących towarzystwa. Ci właśnie ludzie wplątywani są za pomocą wypróbowanych chwytów socjotechnicznych w grożące stratami transakcje.
Podam tu przykład pani Basi, której przed paru laty pomagałam wyplątać się z tej sieci. Pewnego dnia wzięła udział w pokazie urządzeń podobno wspomagających serce. Wygadany, elegancki pan prowadzący tak zachwalał towar, że pani Basia, osoba raczej nienaiwna, dała się naciągnąć na kupno uzdrawiającej maszynki, ponoć trudnej do zdobycia inną drogą. Podpisała umowę, choć lekko zbiła ją z tropu cena, prawie 4 tysiące zł. Oczywiście rozłożone na wygodne raty.
Po przyjściu do domu pochwaliła się zdobyczą sąsiadce. Ta w śmiech. Okazało się, że identyczne urządzenie można łatwo kupić za kilkaset zł. Basia się wściekła. Korzystając z klauzuli w umowie, że można zwrócić towar do 10 dni – za potwierdzeniem odbioru odesłała go na adres firmy. Myślała, że to koniec. Niestety...Po krótkim czasie z Banku Kredytowego, gdzie miała konto owa firma, przyszło wezwanie do zapłaty pierwszej raty. Potem kolejne i kolejne. Na próżno wydzwaniała do firmy. Telefon był…nieaktualny. Pisała więc do banku, tłumacząc, że towar odesłała. Nic z tego. Zaczęły przychodzić pisma od komornika grożące sądem. Ruszyła po pomoc do Urzędu Ochrony Konsumentów. Ich prawnik wystosował kilka pism, ale firma nie zamierzała ustąpić. Ten obłęd trwał kilkanaście miesięcy. Zniszczył pani Basi nerwy a żądane sumy rosły. W końcu zjawiła się u mnie. Wysmażyłam epistołę do szefa banku, dołączając stosowne dowody i pytając, czy poważny bank nie wstydzi się brania udziału w oszustwie, które kwalifikuje się do prokuratora. O dziwo, poskutkowało. Od żądań odstąpiono.
Ale oto pojawiła się ostatnio jaskółka zmian! Parająca się podobnym handlem firma Exito trafiła pod lupę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta. I otrzymała to, co się jej należało! Karę 4 mln zł. za praktyki jakich dopuszcza się na klientach. W tym przypadku pazerność przekroczyła granice absurdu. Uczestnicy pokazów losowali w prezencie nagrody, za które potem…kazano im zapłacić. Pozostaje mieć nadzieję, że Urząd dobierze się do kieszeni także innym podobnym cwaniakom.
Zuzanna Śliwa
Źródło: Zuzanna Śliwa