PPP czyli pamięć mrówki

0
0
0
/

Dla jednych, tych młodszych, było to dawno, nawet przed ich urodzeniem. Dla nieco albo bardziej starszych, lata po Okrągłym Stole, to czas trudny do zapomnienia. Podniosłe hasła o wolności, na jaką tak długo czekano, miały teraz przyoblec się w konkret. Zaczęły powstawać nowe media, ludzie rzucili się na prezentowane tam informacje niby zgłodniałe wilki. Gdzieś z zaplecza, z niedostępnych dla ogółu centrów władzy, wyłaniały się pomysły na inne urządzenie Polski. Tej bardziej prywatnej, już nie będącej własnością kasty partyjno-rządowej

Odetchnęliśmy z ulgą. Nie ma już towarzyszy. Jesteśmy my – wspólnota. Nadzieja goniła nadzieję. Pojawiały się nowe programy uzdrowienia gospodarki. Z radością wchłanialiśmy zapewnienia o już wolnym rynku, o prawie do własności i współdecydowania o kształcie naszego kraju. Rzeczywistość nie przybiegała jednak w raźnych podskokach. Zaczęła człapać ciężkimi podkutymi buciorami. Chaos stawał się codziennością. Nowi rządzący wkładali nam do głów konieczność zerwania z przeszłością poprzez m.in. odmienne podejście do gospodarki. Pojawiły się nowe gwiazdy ekonomii, nieważne że z bujną komunistyczną kartoteką. Byliśmy w stanie wybaczać im tamto bycie wśród towarzyszy. Wszak ludzie się zmieniają…

Mazowiecki, Bielecki, potem Suchocka – trójka kolejnych szefów rządu była wyraźnie przychylna nowym trendom. W kółko gadano o reformie pomysłu pana Sachsa – prezentowanego jako wybitny specjalista, wręcz zbawca ekonomiczny. Jego nieodrodnym uczniem był Leszek Balcerowicz, również kreowany na wybawiciela Polaków od trosk materialnych. Powołane zostało Ministerstwo Przekształceń Własnościowych, któremu szefował dwukrotnie (1991, 1992-93) Janusz Lewandowski. Mawiano, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Wkrótce pokazał swoją aktywność, doprowadzając do opracowania Programu Powszechnej Prywatyzacji (PPP).

I zaczął się bal! Jeden po drugim gwałtownie znikały z rynku rozmaite zakłady produkcyjne, także te w dobrej kondycji (np. WSK Mielec). Oddawano je za drobną część wartości rozmaitym kupcom z krajów zachodnich. Pod nóż poszły nawet obiekty strategiczne dla kraju. Trwały przymiarki do ścięcia głowy polskim stoczniom, na czele z ich sercem: tą Gdańską oraz Szczecińską. Na liście likwidatorów znalazło się kilkaset ważnych firm i wiele mniej znaczących, jak choćby Państwowe Gospodarstwa Rolne, dające utrzymanie tysiącom rodzin z najbiedniejszych regionów.

Działanie PPP wydało bolesne owoce: szalejące bezrobocie i związane z nim systematyczne ubożenie społeczeństwa. Nędza zajrzała ludziom w oczy szczególnie w miejscach i tak dotąd niezbyt bogatych. Zaczęły się dramaty rodzin. Równocześnie wyłaniały się i rosły w siłę nowe elity, wśród których rej wodzili tzw. celebryci, w dużym stopniu ze światka kultury i polityki. Przyświecało im przekonanie: „nam wszystko wolno”. W odróżnieniu od szarej zaharowanej masy, pragnącej tylko znaleźć pracę, by utrzymać się na powierzchni.

Powoli spadały nam łuski z oczu. Zbyt oczywista była grabież wspólnego majątku i bezkarność cwaniaków kręcących się koło władzy. Przykładem stała się afera ArtB, i bezczelność szefów tej firmy, Gąsiorowskiego i Bagsika, którzy lekką ręką, korzystając z luk w przepisach wyprowadzili z Polski potężne sumy. Gąsiorowski uwił sobie gniazdko w Izraelu, gdzie nie sięgała ręka polskiego wymiaru sprawiedliwości. Była to zresztą ręka nierychliwa. Polska, co lata później, już za rządów PO, mogliśmy usłyszeć w wypowiedzi jednego z „ważnych”, nagranej w knajpie Sowa i Przyjaciele, stała się „państwem teoretycznym”. Inny „ważny” stan kraju nazwał brutalnie: „ch…, dupa i kamieni kupa”.

To było. I oby nigdy nie wróciło. Oby obecna władza nie popadła w coś, co stanie w sprzeczności z głoszonymi przez nią hasłami. Bo jest prawdą, że władza demoralizuje. Ci obecni, pomijając drobne wpadki, jeszcze się jakoś trzymają…Na razie. Tymczasem trwa bój przedwyborczy. Ostry, bezlitosny. Wyciągane są najgłupsze sprawy i sprawki – byle dowalić przeciwnikowi. Ma to swoje fatalne, ale i dobre strony: oczyszcza pole ze śmieci.

Jedno tylko może dziwić. Zanik pamięci u części społeczeństwa. Tej, która gładko łyka oburzone wypowiedzi byłych władców, jakby ich „wyczyny” nigdy nie miały miejsca. Nader głośno lubi sobie gardłować J. Lewandowski, nagrodzony ciepłą europejską posadką. Grzmi i buczy, napomina i łaje, wspina się na szczyty wielomówstwa. Gdy tak gada, przed oczami stają mi tamte kolejki za pracą, bieda znajomych i moja własna, szukanie nadziei na przeżycie kolejnego miesiąca. Rozwalanie i wyprzedaż Polski. Czy kiedyś „niewiniątko” to wreszcie umilknie, uderzy się we własne piersi i da nam żyć tak jak chcemy? Cóż, słabe szanse. Jemu i mu podobnym śni się zapewne kolejny nowy PPP. Bo przecież znów jest z czego kraść.

Zuzanna Śliwa


 

Źródło: Zuzanna Śliwa

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną