Ekspert ocenia propozycje PiS w sprawie pensji minimalnej

0
0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / pxhere.com

Na stronie Klubu Jagiellońskiego (republikańskiego i niepartyjnego stowarzyszenia, które próbuje oddziaływać na politykę w duchu troski o dobro wspólne) dr ekonomii Marcin Kędzierski w artykule „Płacowa bomba atomowa. Co wyniknie z podniesienia przez PiS płacy minimalnej?" ukazał konsekwencje podwyższenia płacy minimalnej zapowiedzianej przez lidera PiS.

Zdaniem eksperta „ciężko powiedzieć, czy Jarosław Kaczyński ma świadomość rewolucyjności tego pomysłu, wykraczającej dalece poza wprowadzenie programu »Rodzina 500 Plus«, i to nawet obejmującego każde dziecko. Nie wiadomo, czy w partii mają to, mówiąc kolokwialnie, wszystko policzone. Zresztą, tak naprawdę nikt nie wie, jakie byłyby całościowe konsekwencje takiego ruchu. Nikt na świecie nie przetestował jeszcze bowiem podwyższenia płacy minimalnej o prawie 80% w przeciągu niecałych 5 lat, i to do poziomu ok. 60% przeciętnego wynagrodzenia. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość po wyborach (o ile je wygra) zdecyduje się wprowadzić to rozwiązanie w życie, wypłyniemy na nieznane dotąd nikomu wody".
 

Autor ekspertyzy przypomniał, że „płaca minimalna od 1 stycznia 2019 r. wynosi 2250 PLN. Zgodnie z zapowiedzią premiera Mateusza Morawieckiego, od 1 stycznia 2020 ma ona wynieść 2600 zł, do końca 2021 r. ‒ 3000 zł, a do końca 2023 r. – 4000 zł".

 

Według eksperta „łatwo można sobie bowiem wyobrazić sytuację, w której rząd w obliczu światowego spowolnienia gospodarczego przesunie podwyżki płacy minimalnej o 2‒3 lata, tym samym utrzymując je w wieloletnim trendzie (roczny wzrost poniżej 10%, mniej niż 50% średniego wynagrodzenia). Jeżeli miałbym przyjmować zakłady, obstawiałbym właśnie taki scenariusz. Tym bardziej".

 

Komentując potencjalne konsekwencje zapowiedzi Kaczyńskiego, ekspert stwierdził, że „jeśli prawdziwa jest hipoteza, że w sektorze MŚP właściciele firm (zwani błędnie pracodawcami, wszak swoją pracę »daje« pracownik) płacili często wynagrodzenia w dwóch transzach – oficjalnie minimalną krajową plus resztę pod stołem, to podwyższenie płacy minimalnej może albo zlikwidować tę fikcję (i spowodować istotny wzrost wpływów z tytułu podatków dochodowych oraz składek ZUS), albo skłonić przedsiębiorców do jeszcze większego omijania przepisów (analogicznie – spadek wpływów z podatków dochodowych i składek ZUS). Wszystko zależeć będzie od skuteczności Państwowej Inspekcji Pracy, Krajowej Administracji Skarbowej i ZUS. Jak będzie – nie wiadomo".

 

W opinii ekonomisty „wzrost płacy minimalnej niewątpliwie wpłynie na wyrównanie różnic płacowych osób, które pracują. Z drugiej strony, przedsiębiorcy, mając na uwadze istotny wzrost kosztów pracy, mogą być skłonni do redukcji zatrudnienia, zwłaszcza na tych stanowiskach, które mogą być stosunkowo łatwo zautomatyzowane. W rezultacie wielu pracowników niewykwalifikowanych i niskowykwalifikowanych może stracić pracę i mieć problem z jej znalezieniem. Jaki będzie ostateczny efekt dla zmniejszania różnic dochodowych – nie wiadomo".

 

Ekspert uważa, że „część małych firm (tzw. zombie companies), funkcjonujących zwłaszcza w niskomarżowych sektorach, w wyniku wzrostu kosztów pracy może utracić konkurencyjność. Taka sytuacja będzie prowadzić do konsolidacji w sektorze przedsiębiorstw – po pierwsze przetrwają te najbardziej konkurencyjne, a po drugie dodatkowo się wzmocnią, przejmując zasoby upadających firm (w tym lepiej wykwalifikowanych pracowników). Jest to zjawisko niewątpliwie pożądane, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce mamy relatywną nadpodaż mikro i małych firm. Czy jednak korzyści z tytułu konsolidacji w sektorze MŚP skompensują w krótkim okresie upadek małych firm – nie wiadomo".


Zdaniem eksperta „firmy w obliczu wzrostu kosztów pracy mogą zostać wreszcie zmuszone, aby uruchomić część z prawie 300 mld złotych, które dziś »chomikują« na własnych kontach, i zacząć inwestować w automatyzację produkcji, która umożliwi zwiększenie wydajności i »skompensowanie« wzrostu płac, który w innym wypadku mógłby prowadzić do wzrostu inflacji. Pytanie, czy dotychczasowa niechęć do inwestowania nie skłoni firm raczej do podwyżek cen – wtedy co prawda wynagrodzenia nominalne wzrosną, ale ich wzrost pochłonie inflacja. Jaki efekt przeważy – nie wiadomo".

 

Oceniając propozycje Kaczyńskiego, ekonomista stwierdził, że „wcześniej czy później (a przy istotnej podwyżce płacy minimalnej wcześniej) musimy liczyć się z postępującą automatyzacją produkcji, która będzie prowadzić do redukcji zatrudnienia pracowników niskowykwalifikowanych. Jeżeli nie zbudujemy (niestety praktycznie od zera) kompleksowego systemu kształcenia zawodowego, który umożliwiłby nabywanie przez pracowników nowych umiejętności w trybie modułowym, za kilka lat możemy być świadkami sytuacji, w której będziemy mieć mnóstwo wakatów na rynku, a jednocześnie sporą grupę bezrobotnych obciążających system zabezpieczenia społecznego. Zresztą już dziś wiele firm zgłasza trudności ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. Z każdym rokiem problem ten będzie coraz bardziej palący, a same migracje zarobkowe Indusów czy Nepalczyków raczej go nie rozwiążą".

 

Według autora ekspertyzy „zgodnie z zapowiedziami partii rządzącej podwyżka płacy minimalnej ma objąć wyłącznie pracowników sektora prywatnego. Oznacza to ni mniej ni więcej dalsze mrożenie płac w sferze budżetowej. W sytuacji, w której pensja minimalna w sektorze prywatnym będzie wyższa niż średnie wynagrodzenie w urzędzie gminy, należy spodziewać się exodusu z administracji publicznej. Oczywiście można traktować to jako szansę na odchudzenie aparatu urzędniczego, ale bez sprawnej administracji trudno jest mówić o prowadzeniu aktywnej polityki publicznej przez państwo, a takie ambicje zgłasza PiS, choćby w „Planie Morawieckiego". Wystarczy powiedzieć, że bez sprawnej administracji nie da się stworzyć choćby tak potrzebnego systemu kształcenia zawodowego".

 

Zdaniem eksperta „radykalne podwyższenie płacy minimalnej można traktować jako przejaw bezradności rządu i rozpaczliwą próbę zmuszenia przedsiębiorców do zwiększenia stopy inwestycji prywatnych. Ambitne plany premiera Morawieckiego zakładały, że będziemy przeznaczać na inwestycję 25% PKB. Niestety, po 30 miesiącach od przyjęcia Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju poziom inwestycji nadal nie przekroczył 20% – gdyby nie inwestycje publiczne statystyki te wyglądałaby jeszcze gorzej. W tym obszarze wypadamy blado nawet na tle naszych partnerów z Grupy Wyszehradzkiej. Paradoksalnie, trudno za tę sytuację winić rząd, który wprowadził w życie choćby dwie ustawy o innowacyjności, tworzące istotne zachęty do inwestowania. Niestety, wielkich efektów tych działań na razie nie widać".

 

W opinii eksperta „PiS zapowiadając podwyżkę płacy minimalnej, zdaje się mówić małym i średnim przedsiębiorcom – inwestuj albo giń. Sytuacja ta pokazuje jednak, że możliwości państwa w zakresie stymulowania rozwoju gospodarczego są ograniczone, a osiągnięcie założonych celów wymaga wykorzystania płacowej bomby atomowej, której skutków nikt nie jest w stanie przewidzieć, i to zarówno w wymiarze ekonomicznym, jak i politycznym. Nie można bowiem zapominać, że bomba ta może rozsadzić potencjalnie „pisowski" elektorat małych przedsiębiorców, czyli grupę, którą według m.in. Waldemara Parucha, szefa Centrum Analiz Strategicznych i jednego z głównych doradców prezesa Kaczyńskiego, partia rządząca chciała w dużo większym stopniu niż dotychczas do siebie przekonać".
 

Jan Bodakowski

Źródło: JB

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną