Pociągi wracają!

Dzwoni znajoma z Podkarpacia. Po krótkim powitaniu mówi, że wychodzi na balkon bo chce żebym posłuchała czegoś ciekawego. W tle buczący dźwięk i za moment ostry sygnał. Co to? Jakaś budowa za oknem? Odgłos pracy dźwigów? A może sąsiad założył zespół rockowy?
- Nie, nie – zaprzecza. – Słyszysz lokomotywę!
- Przecież nie macie pociągów – dziwię się, bo wiem, że jej miasto zostało pozbawione kolei w niesławnych czasach likwidowania rozmaitych pomniejszych linii kolejowych i autobusowych.
- Wracają! Nawet będzie nitka torów do samego Rzeszowa! Zbudują nową. Nie miałam pojęcia, że tak się ucieszę z dudnienia pociągów za oknem. Wiesz, co to znaczy? Do córki w Krakowie sobie pojadę bez przesiadek. I w ogóle super! Przecież Mielec to spore miasto. Mnóstwo młodzieży studiuje w Krakowie albo Rzeszowie i Lublinie. Dla nich to wielka wygoda.
- Witaj w cywilizowanym świecie. Też się bardzo cieszę. Bo wyglądało, że już całkiem was tam zakopali, że budynek dworca – i tak kiepski – szczury zjedzą a na torach zaczną siać koniczynę.
- Widzisz, złe proroctwa się nie spełniły. Bo będzie lepiej a nie gorzej – śmieje się. – A u ciebie na wsi to dalej jeździcie wołami do powiatu?
- Nie jest tak źle, przecież mamy kupę autobusów.
- Tak, macie. Tyle że te niecałe 10 kilosów do Legionowa musicie tłuc się z przesiadkami jak za króla Ćwieczka.
- Nie jesteś na bieżąco. Teraz mamy super autobus. Niskopodłogowy i chodzi co godzinę, aż do późnego wieczora. Już stuknęły dwa lata tej przyjemności.
Sprawa lokalnych dojazdów stała się w ostatnich kilkunastu latach wielkim problemem. Z niejasnych przyczyn poszły pod nóż setki kursów pociągowych i autobusowych, co koszmarnie utrudniało życie szczególnie tym dojeżdżającym ze wsi do pracy albo do lekarza w miasteczkach i miastach. Jakby włodarze kraju doszli do przekonania, że teraz jest u nas Europa, więc każdy ma samochód. A może przyczyny tego likwidacyjnego szaleństwa były inne. Trudno ich dojść, tak jak i niesposób pojąć powody skasowania wiejskich bibliotek, ponad połowy posterunków policji i poczt. Czyli tego, dzięki czemu mieszkańcy małych ośrodków mieli dostęp do książek, do usług telekomunikacyjnych i pomocy w razie zagrożenia. Nie dały się tylko zmieść z powierzchni ziemi tak ważne dla wsi ochotnicze straże pożarne. I chwała im za to! Kto wie czy i za nie rządzący państwem w końcu by się nie zabrali. Tyle że nie zdążyli, bo władza wypadła im z rąk. Ale wszystko przed nami. Jeśli kiedyś jakimś sposobem uda im się wrócić (odpukać w niemalowane…) cały bal może zacząć się od nowa.
Obecny rząd, chcąc nie chcąc, był zmuszony aby pochylić się nad krajem jako zbiorem nie tylko dużych miast, ale też miasteczek, wsi i najmarniejszych wioszczyn. Innej drogi nie było. Kto chce sprawować władzę nad Polską, musi ją postrzegać jako całość. Na zrozumienie tej zasady nie trzeba genialnego rozumu, jednak przez lata takie podejście było rządzącym obce. To już nie te czasy, że obywatele pokornie brali co dawano, bo za komuny nawykli do takiej właśnie rzeczywistości. Teraz młodsze pokolenia umieją wystawić rachunek o wiele szybciej i mniej wyrozumiale. Proporcje uległy zmianie. Nie ludzie są dla rządu – co pokutowało jeszcze za Tuska, lecz rząd dla ludzi. To pierwsze podejście dozwalało na przeróżne eksperymenty społeczne, którym przewodziła idea lekceważenia potrzeb „dołów”, poczęta jeszcze w epoce ministrów Balcerowicza i Lewandowskiego, wsławionych wyprzedażą, pod hasłem prywatyzacji, licznych dóbr narodowych. W krótkim czasie doprowadziło to do klęski bezrobocia i często skrajnej biedy. Za to „nowa szlachta” mogła pławić się w zbytku, spijając śmietankę z cudzego trudu. Nie dziwi więc potężny opór z ich strony, gdy tylko zetkną się z odmiennym pojmowaniem służebności państwa choćby w rodzaju 500+, co uważają za dawanie kasy nierobom i pijakom.
Pozostaje mieć nadzieję, że rządowy program ożywienia komunikacji kolejowej i autobusowej nie pozostanie tylko kolejnym czczym gadaniem polityków. Większość Polaków ma już bowiem mocno wyostrzony słuch i w mig dostrzeże każdy fałsz.
Zuzanna Śliwa
Źródło: Zuzanna Śliwa