Telewizyjna debata wyborcza i „antypisowski gen strukturalny”

Wczorajsza debata wyborcza nikogo nie zaskoczyła. Było tak, jak się wszyscy spodziewali. Dla osób, które choć trochę orientują się w prowadzonej kampanii wyborczej była kwintesencją działalności poszczególnych sztabów. Wzięło w niej udział pięć ugrupowań politycznych, które zarejestrowały się na listach wyborczych: PiS, KO, Koalicja Polska , Zjednoczona Lewica i Konfederacja. A w rzeczywistości był to podział na Prawo i Sprawiedliwość oraz, mówiąc ustami Włodzimierza Czarzastego, blok mający „antypisowski gen strukturalny”.
Przedstawiciel każdego ugrupowania miał odpowiedzieć na sześć pytań oraz wygłosić swobodną wypowiedź. Możliwe były także riposty do wypowiedzi poprzednika i kontra do riposty. Debata w rzeczywistości zamieniła się w festiwal oskarżeń pod adresem PiS-u – padały z prawa, lewa i środka. Brak było natomiast merytorycznych wypowiedzi na zadawane pytania. Padało kilka banałów po to, aby ruszyć do ataku na wspólnego wroga. Najwięcej ogólników zaoferowała lewica, rozwijając skrzydła jedynie w sferze światopoglądowej. Byli za związkami partnerskimi, adopcją dzieci przez te pary i wszystkimi innymi lewicowymi hasłami, mającymi wyrażać w ich mniemaniu wolność, równość i braterstwo. A co za tym idzie walkę z homofobią, reżimem i faszyzmem. Reszta rozpływała się we mgle, którą roztaczał Andrzej Rozenek. Reasumując – nic nowego. Aż dziw, że mają za sobą tyle wyborców, którzy dają im kilkunastoprocentowe poparcie.
Podczas wypowiedzi Koalicji Obywatelskiej i Koalicji Polskiej przecierało się oczy ze zdumienia. Miało się wrażenie, że są to partie, które nigdy nie rządziły i teraz mogą społeczeństwu obiecywać przeróżne frukta. Choć nawet z tym różnie bywało. Bardziej konkretny był jednak Władysław Kosiniak-Kamysz. Najbardziej zabawny był w odpowiedzi na pytanie o wysokość dopłat dla rolników od hektara. Jak w wypadku swoich konkurentów tak i tu, nie padły konkretne odpowiedzi. Natomiast padł wniosek o odwołanie ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego.
Borys Budka dał popis, formułując zarzuty wobec partii rządzącej na zasadzie – PiS jest zły. Pis ma bardzo wielkie kły. Przy okazji zaliczył kompromitację, pokazując zrealizowaną receptę na lek, za który trzeba było zapłacić 2082,36 złotych. Zapomniał tylko, że od lipca ten lek jest na liście leków refundowanych, dostępnych w aptekach i trzeba za niego zapłacić jedynie 3,20 zł. Lata świetności PO w tym zakresie przypomniał publicysta Robert Mazurek, przytaczając rzeczywistość za rządów Ewy Kopacz: „Ceny leków po przeszczepie znam jak mało kto – pisał – pamiętam, co musiało robić CZD, by Zosia miała je zawsze refundowane. Raz nie chcieliśmy, by kładła się do szpitala tylko po leki i kupiliśmy je sami. 9 tys. zł. na 3 tygodnie”.
Budka odsyłał także do jakiej strony internetowej – 100 afer PiS. Tylko, że taka strona nie istnieje. Zapomniał, że rządy Platformy i PSLu to jedna wielka afera, jedna drugą goniła, tworząc państwo teoretyczne i dziś już nawet trudno je wszystkie pamiętać. Po prostu żenada. Budka roztaczał listę dokonań PO w poprzednich latach rządów, jak to Polska kwitła i opływała w dobrobyt z najniższą stawką godzinową 4 złote, 77 zł. na miesiąc z zasiłkiem socjalnym i braniem „na zeszyt” i podniesieniem wieku emerytalnego. Istny raj, w którym zdaniem ministra finansów na nic nie było pieniędzy i tych pieniędzy w przyszłości też nie miało być.
PO i PSL zamiast łudzić Polaków kolejnymi obietnicami bez pokrycia, powinna przeprosić naród za osiem lat partactwa i zaniechań. A oni nadal stają przed nami z wytartym czołem i snują bajki o przyszłej świetności, bezpieczeństwie i spokoju, które zapewni powrót tej ekipy do władzy.
Smutnie na tym tle wypadła Konfederacja, która przyłączyła się do „antypisowskich genów strukturalnych” i ochoczo krytykowała obecne rządy, w ramach programu, serwując kilka banałów. .
Reasumując – smutek i żenada, że Polska dorobiła się tylko takiej opozycji. Widać, że do dojrzalej demokracji jest nam daleko, tam gdzie opozycja patrzy na ręce rządzącym, punktuje ich potknięcia i sama proponuje , co należy zrobić, aby załagodzić sytuację.
A u nas 13 października staniemy przed wyborem: albo PiS choć w niektórych wypadkach ułomny, ale proponujący pójście drogą dalszego rozwoju, albo powrót „elit” III RP z jej wszystkimi patologiami. Nie ma innej alternatywy.
Źródło: Iwona Galińska