Marketing ujawnia swoje oblicze

0
0
0
/

Idea marketingu wypiera dziś handel. Różne formy zarządzania klientami zastępują sprzedawanie. Konsumenci stanowią już tutaj osoby to wytresowania, a nie tych, co mają decydujący głos.

Stan marketingu ujął w ostatnim raporcie Sales Force. Prawa popytu i podaży nieodzownie kreowały handel. Dziś jest on wzbogacony o sztuczną inteligencję i elementy zarządzania percepcją, jak się nazywa kreowanie zbędności jako życiową konieczność. Celem prowadzenia biznesu jest zyskiwanie więcej niż się wydaje. Dziś jednak takie kwestie wbrew pozorom w marketingu schodzą na drugi plan. Liczy się bowiem wydajność. W świetle wypowiedzi ponad czterech tysięcy kluczowych respondentów z obu Ameryk, Europy, Australii, Japonii, czyli z pominięciem Rosji, Afryki oraz Bliskiego Wschodu wśród kluczowych postaci dla biznesu sześćdziesiąt dziewięć procent uważa, że ma „średnią wydajność”. Poniżej tego pułapu lokuje się piętnaście procent, a tylko szesnaście procent uznaje się za całkowicie zadowolonych ze zdobyczy marketingu.

Handel stanowił o tworzeniu dóbr i dostarczaniu usług. Marketing zakłada, że „marketingowcy są w unikalnej pozycji przewodzenia doświadczeniu konsumentów przez inicjacje przez szerszą organizację”. Za tym idzie nic innego, jak kreowanie spektrum informacyjnego. W polskich realiach jest to na przykład wynajmowanie studentów, aby pisali na forach, że dana firma budowlana (developer) jest solidna, nawet jeśli oszukuje innych. Pisanie w mediach społecznościowych urasta dziś do równie istotnego jak zapewnianie jakości towaru. Jednak dobre samopoczucie nie zastąpi solidności w projekcie i pewności, że towar nie zepsuje się. Pozwoli jednak na wykreowanie marki, czyli stworzenie wrażenia, że etykieta jest warta pieniędzy. Wedle ustaleń około dwadzieścia jeden procent wskazówek i komunikatów od konsumentów u marketingowców pozostaje nie rozwiązana, pozbawiona odpowiedzi oraz reakcji.

W mediach społecznościowych wedle szacunków sześćdziesiąt procent komunikatów od klientów doczekuje się odpisania. Od strony wewnętrznej przekazywanie informacji o usprawnianiu dóbr przegrywa z komunikacją wewnątrz zespołu, skoncentrowaną na budowaniu przekazu, a nie budowanie wymiany danych na linii produkujący-kupujący. Dla pięćdziesięciu trzech procent z nich stanowią to wspólne, identyczne i ujednolicone metryki oraz wskaźniki celów. W 2019 roku średnio organizacje marketingowe używały piętnastu źródeł danych. Z tego siedem dziesiątych stanowiły informacje pozyskane z innych źródeł, czyli informacje zebrane na przykład w ramach kopalni danych (media społecznościowe, fora, wypowiedzi w komentarzach). Dane te pozwalają na tworzenie aż o siedem i trzy dziesiąte razy większe „doświadczenie klienta”.

Stąd rodzą się między innymi narzekania, że tak reklamowana i znana firma X wypuściła złom na rynek. Znaczenie, czy mowa tutaj o oprogramowaniu, czy sprzęcie jest żadne. Mechanizm ten przenika biznes. Dociera zwłaszcza do szczebli związanych z działaniami poza sferą kilkudziesięciu kilometrów, ale sięgającą już państw oraz kontynentów. Dla marketingu znaczenie ma, że siedemdziesiąt dziewięć procent klientów chce, aby ich dane były używane do polecanie im tego, co jest związane z ich osobą. Oferty skierowane do wybranych osób są pożądane u osiemdziesięciu ośmiu procent osób. Innymi słowy na dziesięciu klientów tylko dwójka ceni swą prywatność i posiada gotowość do w pełni samodzielnego wyboru oferty. Reszta potrzebuje sugestii.

Odwoływanie się do danych powoduje, że nie liczy się myślenie, ale wzorzec schowany w modelu konsumenckim. Efektem tego jest, że ludzie kupują rozwiązania jakie stoją w niezgodzie z ich sposobem życia, myślenia, a także wizją świata. Czynią tak jednak w imię tego, co marketing nazywa trendem. Marketing zbiera dane w pięćdziesięciu dziewięciu procentach z urządzeń Internetu Rzeczy, nagrań głosowych (trzydzieści dwa procent), sztucznej inteligencji (dwadzieścia dziewięć procent), a także rzeczywistości wirtualnej i rozszerzonej (dwadzieścia cztery procent).

Celem tych praktyk jest między innymi „podróż klienta”, jak nazywa się kierowanie zainteresowania na usługi i produkty w ramach jednego konglomeratu rozwiązań (na przykład elektronarzędzie i pralka tej samej firmy). Dla uzyskania przewagi nad człowiekiem marketing wprowadza między innymi programowanie neurolingwistyczne, czyli mowę i język jaki miesza w głowie. Marketing uznaje klienta nie jako partnera, ale kogoś do opieki oraz zarządzania. Ten element dehumanizacji ma echo myślenia, jakie pojawia się w nurtach marksizmu.

Jacek Skrzypacz

Źródło: Jacek Skrzypacz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną