Role Tuska

To smutne, ale Donald Tusk ze swoim ogromnym ego musiał udać się na polityczną emeryturę. Wprawdzie po zakończeniu kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej nie zostawiono go na brukselskim bruku, ale szefowanie Europejskiej Partii Ludowej nie jest tym, na co liczył. Do jego kompetencji należy przed zebraniem się Rady Europejskiej organizowanie spotkania szefów partii wchodzących w jej skład. W trakcie tych spotkań uzgadnia się wspólne stanowisko, które będzie dyskutowane później na obradach. Donald Tusk oprócz typowo organizacyjnej funkcji, nie ma tam dużo do roboty.
Po zakończeniu jego funkcji jako szefa Rady Europejskiej nikt już o nim nie pamięta. Za to wspomina się często jego poprzednika byłego premiera Belgii Hermana van Rompuyego. Dużym poważaniem cieszy się również obecny szef tego ciała, również były premier Belgii Charles Michel. Tusk niczym się podczas swojej kadencji nie zasłużył, oprócz wywoływania konfliktów, takich jak rozsierdzenie Brytyjczyków swoją niefortunną wypowiedzią.
Na kongresie Europejskiej Partii Ludowej w listopadzie ub.r. w Zagrzebiu wytyczono nawet nowemu szefowi ambitny plan. Powinien on zdefiniować współczesną rolę chrześcijańskiej demokracji, przygotować propozycje programowe, które uwzględnią zmiany klimatyczne i koncepcje europejskiej armii. A jak wiadomo, Tusk nigdy nie lubił prac programowych. W praktyce okazało się, że przewodniczący partii wchodzących w skład EPL nie biorą poważnie nowego szefa i nie zamierzają ustalać z nim fundamentalnych programowych kwestii. Zresztą nowe wybory szefa EPL dopiero za cztery lata, a znając opieszałość Tuska nie można się spodziewać po nim jakiś szybkich działań.
W rzeczywistości Tusk ma niewiele zajęć, nudzi się i włącza się w politykę Polski, choć nikt go o to nie prosi. I tak z „królowania” zarówno na krajowej scenie, jak i na europejskiej, pozostała mu rola jątrzyciela w sprawach krajowych. A to mu dotąd wychodziło najlepiej. Teraz w nowej rzeczywistości politycznej w kraju, gdy PO robi porządki w swoich szeregach i próbuje się pozbyć schedy po Grzegorzu Schetynie, rola Tuska nie jest tak ważna, jak wówczas, gdy sprawował szefostwo Rady Europejskiej. Wtedy jego zdanie liczyło się na polskiej scenie politycznej. Dziś jego głos jest prawie niezauważalny. Minęły czasy, gdy do niego podróżowali politycy jego macierzystej partii, szukając w nim swego poplecznika w rozgrywkach politycznych. Był to okres szczególnie bliski Tuskowi, gdy niewiele robiąc, mógł być „królem Europy”. Wystarczyła mu sama ranga tego stanowiska.
Dla Donalda Tuska poprzedni rok był bardzo trudny. A zaczęło się od pamiętnego wykładu na Uniwersytecie Warszawskim w maju 2019 roku, gdy ekscesy Leszka Jażdżewskiego przyćmiły wykład „króla Europy”. Potem, 18 maja odbył się Marsz dla Europy w Warszawie. Miało być 100 tysięcy uczestników, było zaledwie ok. 10 tys. Nie udało się także w Gdańsku 4 czerwca, gdy miano powołać ważny projekt polityczny z udziałem samorządowców, będący w praktyce rozbiciem dzielnicowym Polski. Na szczęście wszystko się rozmyło. 17 czerwca doszło jeszcze do przesłuchania go w aferze Amber Gold, które nie uczyniło go męczennikiem. Zwieńczeniem ubiegłorocznej porażki była grudniowa premiera jego książki „Szczerze”, która okazała się kompletnym fiaskiem. Zamiast politycznych rewelacji, przyniosła czytelnikom jedynie nudny gniot, epatujący wybujałym poczuciem wyższości autora.
Przyczyną zawiedzionych nadziei może być też niepowodzenie w udzielaniu intratnych wykładów na uniwersytetach, organizacjach czy instytucjach. Przez kilka miesięcy brukselscy przyjaciele obiecywali mu to, ale z chwilą objęcia przez Tuska funkcji przewodniczącego EPL, nadzieje umarły. Jego poprzednik Hermaqn van Rompuy do dziś jest pożądanym wykładowcą i uniwersytety nie zapominają o nim. Wszystko się na to złożyło, że obecny okres Tuska, który miał być jego pasmem sukcesów, zaowocował pasmem porażek.
Na brak funduszy Donald Tusk nie może się jednak uskarżać. Zagwarantował sobie doskonałą emeryturę europejską – ok.21 tys. zł miesięcznie. Do tego dochodzi jeszcze emerytura krajowa – 9 tys. zł. Były „król Europy” choć nie cierpi finansowego niedostatku, to jednak może odczuwać frustrację, wynikającą z rzekomego niewykorzystania jego możliwości. Na otarcie łez została mu jedynie rola prowokatora, w której czuje się dobrze i ma w tej dziedzinie spore doświadczenie. W sporach miedzy Polską a instytucjami europejskimi zawsze musiał wbijać szpile w swój rodzinny kraj, strasząc obóz rządzący dużymi komplikacjami. Nigdy w niczym nie poparł stanowiska Polski we wszelkich zatargach unijnych. Zasłaniał się zawsze tym, że jako wysoki urzędnik brukselski nie może być stronniczy. Niestety stronniczy był, ale po właściwej dla siebie stronie. Toteż nikogo nie zaskoczył jego wpis na Twitterze z 17 stycznia. „Wyprowadzają Polskę z Unii, niszczą sądy, by bezkarnie kraść, szczują jednych Polaków przeciw drugim. Głosujesz na nich? Masz prawo. Ale nie masz prawa dłużej udawać, że tego nie widzisz. Bo widzisz”. Oprócz pierwszego członu zdania, wypisz wymaluj pasuje do macierzystej partii Tuska. On sam dobrze o tym wie, ale prowokując, chce zmienić porządek rzeczy.
Źródło: Iwona Galińska