Wideo. Sądowa anarchia, Macron w Polsce, Koontz przewidział Wuhan 40 lat temu

0
0
0
Rozmowy bez cenzury, Bodakowski i Paszko
Rozmowy bez cenzury, Bodakowski i Paszko / Prawy TV

W pierwszym w lutym odcinku „Rozmów bez cenzury" publicyści portalu Prawy pl. Mariusz Paszko i Jan Bodakowski rozmawiali o: komediach o nazizmie, sądowej anarchii w Polsce, laicyzacji w PRL i III RP, 35 rocznicy śmierci Józefa Mackiewicza, randkowej grupie prawicowców na Facebooku, wizycie francuskiego prezydenta w Polsce, konflikcie Kidawy z Jachirą, kłopotach z prawem wnuka Wałęsy, tajemnicach fundacji Grodzkiego, pogardzie artystów dla wyborców PiS, pisarzu, który przed 40 laty przepowiedział, gdzie w Chinach pojawi się korona wirus, omenach w nazwach organizacji Brauna, prawie do posiadania broni palnej.

Sądowa anarchia, Macron w Polsce, Koontz przewidział Wuhan 40 lat temu

 

Niewątpliwie najważniejszym tematem rozmowy był kryzys w sądownictwie. Publicyści w swoich rozważaniach przytoczyli dwie ekspertyzy opublikowane na stronach Klubu Jagiellońskiego.

 

Na stronie Klubu Jagiellońskiego ukazał się artykuł Piotra Trudnowskiego (prezes Klubu Jagiellońskiego, redaktora portalu klubjagiellonski.pl, eksperta ds. społeczeństwa obywatelskiego) „Czy wybory do Sejmu i Senatu są ważne? Jak wojna o sądownictwo prowadzi nas do anarchii", w którym ekspert wskazuje, że anarchia sądowa antyPiS doprowadzić może do zakwestionowania ważności wyborów i ustaw uchwalanych przez Sejm.

 

Zdaniem eksperta „logiczną konsekwencją przyjęcia zaproponowanego przez uczestników »rokoszu sądowego« sposobu myślenia – a ten potwierdzą najpewniej za chwilę »stare« izby Sądu Najwyższego – wydaje się by c uznanie, że... nie stwierdzono w sposób wymagany Kodeksem wyborczym ważności wyborów parlamentarnych z 13 października 2019 r. Skoro zaś u podstaw rokoszu zanegowano domniemanie prawomocności organów państwa, to i tutaj być może powinniśmy uznać, że mamy dziś „nie-Sejm", „nie-Senat" oraz uchwalane przez parlament „nie-ustawy". Wraz z projektem powszechnie krytykowanej senackiej „ustawy naprawczej" to kolejny dowód, że chaos prawny staje się paląco groźny i stoimy u progu anarchii. Wyjście z tego stanu w sposób legalny jest możliwe tylko na ścieżce „nowego otwarcia" konstytucyjnego, najlepiej zatwierdzonego w referendum".

 

Na stronie Klubu Jagiellońskiego ukazała się ekspertyza dotycząca kryzysu w sądownictwie „Dlaczego Polacy nie bronią sędziów? Szukając wyjścia z błędnego koła (cz. 1)" autorstwa Jacka Sokołowskiego.

 

Według eksperta „naszemu państwu sporo brakowało do modelowego demokratycznego państwa prawa w wersji znanej z Zachodu". Zdaniem eksperta „wymiar sprawiedliwości pozostał instytucjonalnie w dużej mierze w kształcie nadanym mu przy Okrągłym Stole. Kształt ten oparty był na założeniu stuprocentowej autokooptacji do środowiska. Krajowa Rada Sądownictwa, powołana do życia w 1989 r., składała się wyłącznie z sędziów powoływanych przez sędziów, a do jej najważniejszych kompetencji należało nominowanie kandydatów na sędziów. Zatwierdzanie tych kandydatur przez prezydenta zarówno pod rządami wcześniejszych przepisów konstytucyjnych, jak i po 1997 r. uważano za kompetencję związaną, czyli nie dającą głowie państwa możliwości odmowy zatwierdzenia kandydatury zgłoszonej przez KRS. Tym samym zagwarantowano sądownictwu gigantyczny poziom autonomii".

 

Ekspert uważa, że „środowisko sędziowskie w latach 90. było w większości przeciwnikiem jakichkolwiek rozliczeń z totalitarną przeszłością, co było z kolei efektem braku dekomunizacji, której w sądownictwie (podobnie jak gdzie indziej) nigdy nie przeprowadzono. Niemożność obsadzenia pierwszego sądu lustracyjnego w 1997 r., kiedy to przez pół roku nie zgłosił się do niego dobrowolnie żaden sędzia, jest tu wymownym przykładem stosunku do tej kwestii. Co więcej, elita sędziowska, w szczególności ta skupiona w Sądzie Najwyższym, dokonała swoimi wyrokami świadomej i brutalnej korekty polityki publicznej uchwalonej przez Sejm i uznanej przez Trybunał Konstytucyjny, który wbrew powtarzanej, ale nieprawdziwej opinii nigdy nie zastopował lustracji, choć pod pewnymi względami znacząco ograniczył jej zakres. Stało się to w wyroku Izby Karnej SN z 5 października 2000 r., w którym sędziowie uznali, że koniecznym dla uznania za kłamcę lustracyjnego jest udowodnienie, że działał on z zamiarem zaszkodzenia osobom, na które donosił. W połączeniu z zaakceptowaną przez SN praktyką dowodową uznającą za wiarygodne zeznania oficerów prowadzących doprowadziło to do sytuacji, w której nikt nie spełniał przesłanek uznania za agenta organów bezpieczeństwa PRL-u".

 

Ekspert zwrócił też uwagę na to, że w odczuciu społecznym sądy źle działają, bo „postępowania sądowe trwały (i trwają) w Polsce tak długo, że dla części obywateli »dochodzenie sprawiedliwości« na drodze sądowej traci po prostu sens".

 

Jan Bodakowski

Źródło: Prawy TV

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną