Czy Fundacja św. Józefa posłuży progresistom do przejęcia kontroli nad biskupami?

0
0
0
Marta Titaniec, członek dwuosobowego zarządu Fundacji Świętego Józefa
Marta Titaniec, członek dwuosobowego zarządu Fundacji Świętego Józefa / Facebook

W październiku ubiegłego roku została powołana przez Episkopat Polski Fundacja Świętego Józefa, która ma pomóc osobom wykorzystanym seksualnie przez ludzi Kościoła. Cel jest szczytny, ale niektóre osoby za nią stojące i środowiska, a także deklaracje pojawiające się z ich strony, budzą niepokój, że stanie się ona narzędziem w rękach progresistów do przejęcia kontroli nad biskupami i zdobycia wielkiej władzy w Kościele w Polsce.

Fundacja Świętego Józefa została powołana przez polskich biskupów na 384. zebraniu plenarnym KEP odbywającym się w dniach 8-9 października 2019 r. w Warszawie.

Abp Wojciech Polak, delegat KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży i jednocześnie prymas Polski, który jest przewodniczącym Fundacji Świętego Józefa, tłumaczył tak powody jej powstania: „Powołanie Fundacji jest wyrazem solidarności Kościoła w Polsce z osobami, które zostały wykorzystane seksualnie przez duchownych czy inne osoby związane z działalnością edukacyjną i duszpasterską Kościoła”. Dodał też: „Chodzi o to, aby osoby pokrzywdzone mogły uzyskać realną, profesjonalną i skuteczną pomoc psychologiczną, terapeutyczną, medyczną czy prawną, poprzez instrumenty, które są w rękach Kościoła”.

Przyjęty statut Fundacji przewiduje, że fundacja będzie finansowana z pieniędzy, na którą będą składały się wszystkie polskie diecezje. Środki będą szły na wsparcie pokrzywdzonych w postaci finansowania specjalistów, terapeutów, a także szkoleń i innych inicjatyw. Bardzo jasno podkreślono jednak, że fundacja nie będzie wypłacać żadnych odszkodowań.

Do tej pory nic nie budzi zastrzeżeń. Także to, że jednym z dwóch członków zarządu fundacji został ks. dr Tadeusz Michalik z diecezji tarnowskiej, który od lat zajmuje się tą tematyką. Wątpliwośći budzi jednak wybór na drugiego członka zarządu fundacji Marty Titaniec, związanej z kwartalnikiem "Więź".

To na stronie kwartalnika znajdujemy jej biogram: "członkini Prezydium Zarządu warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, gdzie kieruje projektami pomocy humanitarnej. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Od 2000 r. sekretarz generalna Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, W latach 2010-2018 była kierowniczką działu projektów zagranicznych w Caritas Polska. Przewodnicząca Komitetu Organizacyjnego X i XI Zjazdu Gnieźnieńskiego, wiceprezes Fundacji Św. Wojciecha-Adalberta w Gnieźnie. Członkini Zespołu Laboratorium „Więzi”. Mieszka w Warszawie".

To "Więź" zorganizowało m.in. akcję "Znak pokoju" promującą LGBT i homoseksualizm, która doczekała się fali krytyki w Kościele. Środowisko to jest utożsamiane z głosem tzw. Kościoła otwartego, który chce liberalizacji katolickiej nauki moralnej. Redaktor naczelny "Więzi" Zbigniew Nosowski sam napisał o nowej "prezesce" (nieprzypadkowo odmienia to słowo - styl lewicowych feministek, które chcą rewolucji nawet w języku):  "Marta Titaniec została powołana przez Konferencję Episkopatu Polski na funkcję prezesa Fundacji Świętego Józefa, mającej nieść wsparcie ofiarom przemocy seksualnej ze strony duchownych. Decyzja ta ucieszyła wiele osób, które pragną, aby wreszcie w działaniach Kościoła katolickiego w Polsce na rzecz osób pokrzywdzonych naprawdę chodziło o pokrzywdzonych, a nie o wizerunek Kościoła. Zarazem jednak decyzja ta zaskoczyła nawet bliskich znajomych i niektórych przyjaciół nowej prezeski – wiedzą bowiem doskonale, że kto jak kto, ale Marta Titaniec doskonale zna plusy i minusy pracy w instytucjach kościelnych. Z akcentem na minusy".

Decyzja, aby przynajmniej połowa władzy w zarządzie fundacji zajmującej się tak delikatną sprawą przypadła w udziale osobie kojarzonej ze skrajnie progresywnym środowiskiem, krytykującym często Kościół, jest niezrozumiałe. Jeśli nawet chciano pokazać szczerą chęć działania i wybrano Titaniec, bo współtworzyła akcję "Zranieni w Kościele", opowiadając się po stronie pokrzywdzonych przez molestowanie, to popadnięto w inną pułapkę - osoba ta będzie siłą rzeczy budzić skrajne emocje w samym Kościele i dla wielu osob już na wstępie będzie niewiarygodna.

To, co zostało na razie powiedziane, nie upoważnia samo do postawienia tezy zawartej w tytule artykułu. Zbigniew Nosowski zasugerował to jednak w swojej rozmowie z Tomaszem Terlikowskim w książce "Tylko prawda nas wyzwoli": „Prymas Polski abp Wojciech Polak skutecznie doprowadził do powołania przez Konferencję Episkopatu Polski Fundacji Świętego Józefa, która ma nieść pomoc ofiarom przemocy seksualnej we wspólnocie Kościoła. Tyle że ta fundacja programowo omija kwestie odszkodowań – a moim zdaniem, nieuchronnie będzie musiała się tym tematem zajmować, nawet nadal go unikając.”

Nosowski dodał też: „żyjemy w punkcie zwrotnym historii Kościoła. Oto – chyba po raz pierwszy od wielu setek lat – mamy jako świeccy prawną możliwość zainicjowania procesu kontroli postępowania biskupów. Papież Franciszek dał nam do tego narzędzia, wydając motu proprio Vos estis lux mundi. Wyznaczony jest tam nawet termin, w jakim skargi na przełożonych kościelnych mają być zbadane i załatwione. A to oznacza, że po raz pierwszy od dawna w Kościele możemy nie tylko pisać na Berdyczów – co wielokrotnie pewnie i ty, i ja w różnych sprawach robiliśmy, zazwyczaj nie otrzymując żadnej odpowiedzi – ale że istnieje mechanizm kontrolny, który przewiduje możliwość braku dobrej woli ze strony biskupa (a że tak bywało, wiemy aż nadto dobrze). To jest bardzo ważne, bo umożliwia realne oddziaływanie, choć na razie bardzo ograniczone, na sposób sprawowania władzy w Kościele. Te mechanizmy dopiero się kształtują, ale dają nadzieję”.

Nosowski sugeruje więc, że Fundacja Świętego Józefa "nieuchronnie będzie musiała się" zająć odszkodowaniami, a także mówi, że zbliża się moment, kiedy to biskupi będą kontrolowani przez świeckich. Jak ma się jedno do drugiego?

Skala działania fundacji będzie zależeć od tego, jakie finansowanie dostanie, jeśli symboliczne - też będzie ono symboliczne, jeśli większe - większe. W każdym razie już teraz prymas Polski uwiarygadnia "Więź" i ludzi z nią związanych, tworzy nowe autorytety w bardzo wrażliwej dla Kościoła kwestii. Prawdziwą władzę fundacja dostałaby jednak w momencie, gdyby miała prawo wypłacać odszkodowania. Wtedy popłynęłyby do niej miliony złotych, mogłaby podjąć działania na wielką skalę i miałaby swoisty bicz na biskupów. W ten sposób świeccy progresiści mogliby rozstawiać biskupów po kątach. Na razie nie ma takiej możliwośći, ale Nosowski twierdzi, że to się musi stać. Dlaczego?

Z pewnością graniczącą 99% można założyć, że jesteśmy dopiero u początku afery pedofilskiej w Kościele w Polsce. Czeka nas nie tylko nowy film braci Sekielskich w marcu, ale z pewnością kolejne afery, procesy, medialny szum, słuszne oburzenie wiernych i faryzejskie oburzenie wrogów Kościoła. Wciąż nie ma jasnego rozliczenia winnych tych przestępstw, nie ma rzetelnego raportu na ten temat, nie ma wskazania winnych i rozwiązania "lawendowej mafii". Jesteśmy w momencie przed największą burzą, która w Irlandii czy w USA spustoszyła Kościół.

Kiedy do niej dojdzie, powstanie gigantyczny nacisk, aby dać większe uprawnienia Fundacji Świętego Józefa, w tym możliwość wypłaty odszkodowań. Biskupi stojąc przed perspektywą wielu procesów sądowych i zasądzenia gigantycznych odszkodowań (zob. milion złotych w sprawie Chrystusowców) będą woleli ugody i transfer pieniędzy przez fundację.

W ten sposób własnymi rękami stworzą potężną instytucję, w której zainstalowali kobietę ze środowiska, które już zapowiada rewolucję w Kościele. Jest to przerażające, a w dodatku pieniądze na to idą przecież nie z kieszeni biskupów, ale zwykłych wiernych.

 
 

 

 

Źródło: KAI, wiez.com.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną