Potrzeba kapłańskiego świadectwa w trudnych czasach

0
0
0
/

Wierni Kościoła katolickiego w krajach dotkniętych epidemią koronawirusa z uwagą przyglądają się decyzjom podejmowanym przez biskupów, które dotyczą zamykania kościołów i odwoływania nabożeństw. W tym często dramatycznym czasie ludzie szczególnie potrzebują obecności duchownych, słowa otuchy i wsparcia, a przede wszystkim Sakramentów. Na szczęście nie brakuje kapłanów, którym nie brakuje odwagi i mimo niebezpieczeństw spieszą z posługą Ludowi Bożemu.

We Włoszech, gdzie sytuacja jest szczególnie trudna do opanowania, w wyniku epidemii koronawirusa zmarło do tej pory ok. 50 księży. O nierównej walce niezłomnych kapłanów z chorobą poinformował wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch bp Antonino Raspanti. Jak zauważył hierarcha, wsparcie duchowe w tym czasie próby jest bardzo ważne, dlatego też kościoły pozostają otwarte, by ludzie mogli się w nich modlić i przyjąć Komunię Świętą.
- Respektując wprowadzone ograniczenia sanitarne musimy pozostawić świątynie otwarte. W najbardziej dramatycznych wydarzeniach naszej historii zawsze byliśmy z ludźmi i dla ludzi i także teraz nikt z nas nie ucieka – mówi bp Raspanti.
- Nasi kapłani wykazują ogromną kreatywność duszpasterską, by być jak najbliżej ludzi i sprawić aby nie czuli się opuszczeni – dodaje kapłan. Bp Raspanti podkreśla, że najtrudniejsza sytuacja duszpasterska ma miejsce na północy kraju, będącej włoskim epicentrum epidemii.
- W wielu miejscach nie można sprawować pogrzebów, staramy się więc choć pobłogosławić trumnę i choćby telefonicznie nieść pociechę rodzinie.
Szczególne wrażenie może wywierać postawa księdza Giuseppe Berardelliego posługującego w okolicach Bergamo. Kiedy u kapłana wykryto koronawirusa, lokalna społeczność starała się mu pomóc, dostarczając respirator umożliwiający oddychanie. Duchowny tuż przed śmiercią zrezygnował jednak z urządzenia, przekazując go młodszemu pacjentowi.
Dowodem na to, że słowa uczą, ale to przykłady pociągają, może być świadectwo lekarza z Lombardii, które zyskało olbrzymią popularność w internecie. Pracownik włoskiej służby zdrowia mówi w nim o 75-letnim duszpasterzu, który trafił do szpitala, w którym pracuje.
- Był dobrym człowiekiem, miał poważne problemy z oddychaniem, ale miał przy sobie Biblię i zrobił na nas wrażenie, gdy czytał ją umierającym i trzymał ich za rękę – pisze lekarz. Jak dodaje, obecny w szpitalu personel medyczny chętnie słuchał duchownego, pomimo ogromnego zmęczenia psychicznego i fizycznego.
- Teraz musimy przyznać: my, ludzie, dotarliśmy do naszych granic, nie możemy nic zrobić, żeby każdego dnia nie umierało coraz więcej ludzi. Jesteśmy wyczerpani, mamy dwóch kolegów, którzy zmarli, a inni zostali zarażeni – pisze w poruszających słowach włoski lekarz. Stwierdza również, że w tych dramatycznych chwilach wiele osób znajduje ukojenie w wyznawanej wierze.
- Zdaliśmy sobie sprawę, że tam, gdzie człowiek nic nie może zrobić, potrzebujemy Boga i zaczęliśmy prosić Go o pomoc, kiedy mamy tylko kilka wolnych minut. Rozmawiamy ze sobą i nie możemy uwierzyć, że my, zatwardziali ateiści, codziennie szukamy pokoju, prosząc Pana, by pomógł nam się na Nim oprzeć, byśmy mogli opiekować się chorymi. Wczoraj 75-letni duszpasterz umarł. Do tego momentu – mimo ponad 120 zgonów tutaj wciągu 3 tygodni, mimo że wszyscy byliśmy wyczerpani i zniszczeni – udało mu się, pomimo jego stanu i naszych trudności, przynieść nam POKÓJ, którego nie mieliśmy nadziei odnaleźć. Duszpasterz odszedł do Pana i wkrótce podążymy za nim, jeżeli dalej tak będzie – podsumowuje autor świadectwa.
Powyższy przykład pokazuje, jak wielką moc ma świadectwo chrześcijańskiego życia. Do jego dawania w sposób szczególny są powołani duchowni. W Polsce od kilku dni zasięg ich duszpasterskiej posługi opiera się niemal wyłącznie na środkach społecznego przekazu. Dzieje się tak w wyniku restrykcji wprowadzonych przez rząd, w wyniku których w czasie jednego zgromadzenia religijnego może znajdować się tylko 5 osób, nie licząc posługujących przy ołtarzu.
Można powiedzieć, że Polska poszła w tym względzie śladem państw zachodnich. Już na początku wybuchu epidemii we Włoszech podjęto decyzję o zamknięciu kościołów.  O wyzwaniach, jakie ta sytuacja postawiła wówczas zarówno przed duchownymi, jak i wiernymi, mówił w niedawnym wywiadzie dla portalu „DoRzeczy.pl” ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
- Sens kapłaństwa zasadza się na służeniu do końca. Nie może być tak, że księża zostawiają wiernych. A to, co się dzieje w tym momencie, zamykanie świątyń w strachu przed koronawirusem, tak niestety wygląda – zaznaczył kapłan. Jego zdaniem, Kościół uległ w tej kwestii naciskom zewnętrznym.
- Do zamknięcia świątyń doszło w sytuacji, gdy czynne jeszcze były markety, puby, lokale rozrywkowe. Tak, jakby to w kościołach zaraza szerzyła się najbardziej. To oczywiście nieprawda. Rozumiem oczywiście środki ostrożności – podkreślił duchowny. Jak dodał, nie należy wpadać w panikę.
- W sytuacji zagrożenia to właśnie świątynie powinny być miejscem pociechy, szukania nadziei, nawet dla ludzi niewierzących. A hierarchowie mówią „zamknąć”. Stało się bardzo źle – ocenił ks. Isakowicz-Zaleski.  

Paweł Zdziarski
Źródło: wPolityce.pl, DoRzeczy.pl  

 

Źródło: wPolityce.pl, DoRzeczy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną