Ten dzień
Chociaż spodziewaliśmy się tego w każdej chwili, ta straszna wiadomość spadła na nas 37 minut po godzinie 21. Jan Paweł II nie żyje. Rozświetlone watykańskie okna obserwowane przez tysiące zgromadzonych na Placu Św. Piotra z nadzieją, że kryzys minie i Papież ozdrowieje, tym razem nie otworzyły się i nie stanął w nich On – ukochany przez miliony wiernych całego świata. Odszedł do domu Ojca.
Kiedy teraz, po latach wracamy myślą do tamtej chwili, żal, uczucie pustki i smutek nadal są takie same. Mamy jeszcze w oczach potężne gromady Polaków, które ruszyły do miejsc związanych z Jego pamięcią. Były to często po prostu ulice Jego imienia, jak ta obok mojego osiedla. Od jej początku do końca, na przestrzeni kilku kilometrów płonęły znicze i płynęły ciche modlitwy. Tak rok za rokiem. I choć przychodziło coraz mniej ludzi, niezwykła straż trwała i trwa nieprzerwanie.
Tamtego dnia około północy zadzwoniła córka przebywająca na uniwersyteckim stypendium w Zagrzebiu. Chlipiąc powiedziała: - Siedzimy w akademiku z koleżankami Chorwatkami i bez przerwy płaczemy. Jesteśmy już cale zapuchnięte. Chorwaci strasznie rozpaczają. Mówią, że to był ich papież. Mamo, czy można, czy należy tak płakać?
- Można dziecko, można. To szczere łzy po dobrym człowieku. Płaczcie, płaczcie. Ja też płaczę.
O jej rówieśnikach mawiamy „pokolenie JP II”. Urodzili się i rośli wraz z Jego posługą. Był dla nich wyznacznikiem, podporą, wskazywał kierunki dążenia do prawdy, nakazywał radować się życiem – darem Bożym. Wiedzieli, czuli to na każdym kroku, że szczególnie kocha młodzież. Robi to szczerze. Okazuje jej troskę największą. I nawet gdyby od Jego nauk odeszli, jakaś ich część na zawsze pozostała w duszy.
W tym roku jakże odmienne to pamiętanie. Teraz, gdy stoimy w obliczu grozy, choroby, śmierci bardzo nam Św. Jana Pawła II brakuje. Słów wsparcia i otuchy, którymi potrafił docierać nawet do niedowiarków. Niestety, nie zbiorą się zwyczajowo pod papieskim oknem na Franciszkańskiej młodzi ludzie z Krakowa. Zakaz wychodzenia z domu i gromadzenia się nie pozostawia wyjątków. Musimy pamiętać jakie czyhają zagrożenia. To obowiązek ludzi myślących.
Krakowian na Franciszkańskiej nie będzie, lecz gdzieś tam, nad tym niewielkim dziedzińcem z widokiem na papieskie okno zawisły w przestrzeni Jego słowa, wypowiedziane podczas spotkania w roku 2002.
„Jam jest Zmartwychwstanie i życie. To mimo starości i mimo śmierci jest młodość, w Bogu.”
W ten szczególny dzień 15 rocznicy odejścia Św. Jana Pawła II nasze czuwanie przybrało inny kształt. Nie ruszymy w miejsca pamięci ani na ulice Jego imienia. Ale w oknach polskich domów zamigocą niezliczone światełka zniczy i świec. Ku niebu. Z modlitwą i z gorącą prośbą:
„Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas Panie. Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie. My grzeszni Ciebie Boga prosimy, wysłuchaj nas Panie.” Będziemy też prosić naszego Świętego Papieża o wstawiennictwo za nas, w godzinie wielkiej próby. Trzeba mieć nadzieję. Tę, o której 17 sierpnia 2002 roku mówił w łagiewnickim Sanktuarium: „Orędzie Miłosierdzia Bożego niech się stąd rozejdzie na cały świat…To źródło nadziei”.
O godzinie 21,37 nie postawię w oknie świecy, nie będzie tam znicza. Tych zabrakło w sklepach. Nie umniejszy to jednak Pamięci. Światełka są tylko migotliwym symbolem. To co jest prawdą prawd nieusuwalnie jaśnieje w sercach.
Święty Janie Pawle II, módl się na nami.
Zuzanna Śliwa
Źródło: Zuzanna Śliwa