Biznes zwany koronawirusem

Świat nie będzie taki sam. Za tym banalnym stwierdzeniem kryje się między innymi globalne porozumienie na rzecz zmian ze wszelkimi jego konsekwencjami. Ostatnia wypowiedź prezydenta USA Donalda Trumpa, że za koronawirusa winę ponosi Światowa Organizacja Zdrowia budzi do myślenia. Obok spekulacji istotne jest obok przyczyn ustalenie skutków, a są one bez precedensu w ostatniej historii.
Do tej pory za punkty przełomowe uznawano atak na World Trade Center a także kryzys z 2008 roku. Spojrzenie jednak w dłuższej perspektywie ukazywało, że pomimo nadawania im znaczenia w porównaniu z upadkiem Muru Berlińskiego i końcem Zimnej Wojny miały one wbrew pozorom mniejsze znaczenie. Wojna z terroryzmem nie spowodowała, że miliony ludzi na świecie zamknęły się w domach, a firmy stanęły.
Profesor Deborah Tannen, lingwista z Uniwersytetu w Georgetown wskazała, że „komfort bycia z innymi może być zastąpiony przez większy komfort nieobecności, zwłaszcza jeśli kogoś nie poznaliśmy bliżej”. Oznacza to nic innego, jak ziszczenie się marzenia pokolenia 1968 i ich sieciowego odłamu - haktywizmu. Tworzenie nowej utopii w Związku Sowieckim napotykało szereg przeszkód ze strony praktycznej. Dziś wystarczy, że ktoś wejdzie w wirtualną namiastkę relacji z innymi.
Zmienia się również kwestia tego, co uznajemy za patriotyzm. Zdaniem politologa Marka Lawrenca’a Schrada znanego z książki „Smashing the Liquor Machine” w Stanach Zjednoczonych istnieje możliwość umocnienia się postawy pacyfistycznej. Służbę dla ojczyzny dziś symbolizuje służba zdrowia, czego dowodem jest oddawanie im hołdu z jakim wcześniej spotykali się wojenni weterani.
Z kolei psycholog Peter Coleman twierdzi, że nastąpi upadek podziałów politycznych jakie znamy ze wcześniejszych lat. Dla Stanów Zjednoczonych oznacza to odrzucenie podziału na Republikanów i Demokratów. Uważa, że wskutek koronawirusa nastąpi koniec z podziałem, a pojawi się jedność. W tym stanowisku kryje się pewien rozsądek, bo już teraz politycy z obu stron zgadzają się na rozwiązania jakie wcześniej by oceniali jako utrata swobód obywatelskich z powodu uciekania się do socjalizmu. Sytuacja w Polsce wskutek przygotowania gruntu pod wybory ma znamiona oporu przed takimi rozwiązaniami, ale nikt nie podważa pryncypiów, że rząd ma obowiązek zajęcia się całą sprawą.
Dla profesora Toma Nicholsa z amerykańskiego Naval War College jest przekonany, że nastąpi umocnienie się roli ekspertów. Już teraz kwestia pozostawania w domach, bo powiedział o tym lekarz nie budzi wątpliwości. Rozsądek nakazuje izolację i słuchanie władz, lecz jednocześnie dyskusja kierunkuje się w jednym kierunku. Brakuje tutaj wyciągania wniosków sprzecznych z odgórnie przyjętymi tezami. Ze względu na podkreślenie w obecnej sytuacji roli rządu cały ten proces jest zrozumiały, bo umacnia opinie publiczną. Za nim jednak stoi możliwość, że potencjalne błędy w posunięciach władz nie są umieszczane w kontekście tego, co obiektywne i jednoznaczne, ale tego, co służy bieżącym grupom interesu.
Socjog profesor Eric Klinenberg z Uniwersytetu w Nowym Jorku mówi już o ograniczeniu jednostek na rzecz społeczeństwa. Niczym z podręczników marksizmu głosi „modele oparte o rynek dla ustanawiania porządku społecznego upadły, katastrofalnie”. W takim ujęciu sprawy wolność nie jest normalnością, ale zagrożeniem dla innych. Dyrektor strategiczny Vote Common Good Amy Sullivan, organizacji promującej religijne wymieszanie wedle wzorców Szkoły Frankfurckiej widzi tutaj szansę na wykorzystanie sytuacji, aby przywódcy wyznań kierowali się kwestiami „wojowników sprawiedliwości społecznej”. Postuluje tym samym czymś na wzór teologii wyzwolenia połączonej z uznaniem, że nie istnieje Prawda w życiu duchowym, bo każdy ma rację. Związana z Brooking Institution myśli o wykorzystaniu sytuacji w opiece medycznej na świecie dla forsowania gender z naciskiem na homoseksualizm.
Dla biznesu technologicznego koronawirus jest szansą na usuwanie barier, co wskazuje na przykład naczelny Reason Katherine Mangu-Ward. Profesor Sherry Turkle z MIT uważa, że większe przesiadywanie przed komputerami w czasach epidemii poprawi jakość korzystania z tej formy spędzania czasu. Zarazem związana z Vassar Collegr Elizabeth Bradley wskazuje na rozrost rzeczywistości wirtualnej. Tym samym wyłania się tutaj narzucanie wizji, że uciekanie od rzeczywistości w jakiej ktoś się znajduje służy mu. Pojawia się zatem kolejny absurd, ale pasuje on do kreowania sieciowej utopii socjalistów. Wpakowanie ludzi do komputera pozwala na ich ujednolicenie, liczenie i tym samym sprawne kierowanie, co zrobią.
Jacek Skrzypacz
Źródło: Jacek Skrzypacz